Ze skarbnicy świadectw I

117/331

Na dnie cierpienia

Również i zwątpienie atakowało walczącego ze śmiercią Syna Bożego, gdyż nie mógł On spojrzeć poza grób. Żaden blask nadziei nie powiedział Mu, że wyjdzie z grobu jako zwycięzca i że Ojciec przyjmie Jego ofiarę. Grzech świata ze wszystkimi swymi okropnościami był najgłębiej odczuwany przez Syna Bożego. Niezadowolenie Ojca i kara za grzech, jaką jest śmierć, były wszystkim, co mógł odczuć w tej niezmiernej ciemności. Ogarnął Go lęk, że grzech jest tak potworny w oczach Ojca, że nie będzie On mógł pojednać się z Synem. Straszliwa myśl, że może opuścić Go na zawsze, wyrwała z ust wiszącego na krzyżu przejmujący krzyk: “Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Mateusza 27,46. SS1 164.1

Chrystus odczuwał to, co czuć będą grzesznicy, gdy wyleją się na nich naczynia gniewu Bożego. Mroczna rozpacz niby cień śmierci zagarnie ich występne dusze i poznają całą potworność grzechu. Zbawienie zostało dla nas kupione za cenę cierpień i śmierci Syna Bożego. Ludzie mogą to zbawienie otrzymać, jeżeli z ochotą i radością je przyjmą, ale nic ich nie może zmusić do posłuszeństwa zakonowi Bożemu. Jeżeli odmówili przyjęcia błogosławieństwa niebiańskiego, a wybrali przyjemności i zwodniczość grzechu, dokonali tym samym wyboru i w końcu otrzymują zapłatę: gniew Boga i śmierć wieczną. Zostaną na zawsze oddzieleni od obecności Jezusa, którego ofiarą wzgardzili. Oddali życie w szczęściu i chwałę wieczną za krótkotrwale przyjemności doczesne. SS1 164.2

Chwiejna były wiara i nadzieja Chrystusa w tej walce ze śmiercią, ponieważ Bóg odebrał daną dawniej umiłowanemu Synowi pewność swego uznania i akceptacji. Odkupiciel świata oparł się wtedy na dowodach, które Go posilały, wtedy gdy Ojciec z upodobaniem akceptował Jego czyny. W walce ze śmiercią, oddając swe drogocenne życie, mógł tylko z wiarą ufać Ojcu, któremu z radością był zawsze posłuszny. Nie dodawały Mu otuchy żadne promienie nadziei z żadnej strony. Wszystko otaczał ponury, straszliwy mrok. Pośród budzących grozę ciemności, odczuwanych również przez współczującą Mu przyrodę, Odkupiciel wypija tajemniczy kielich aż do dna, a wyrzekłszy się nawet promyka nadziei na triumf, który był Mu obiecany, woła donośnym głosem: “Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to, skonał”. Łukasza 23,46. Zna On charakter swego Ojca, Jego sprawiedliwość, Jego miłosierdzie, Jego wielką miłość i w pokorze poleca się w Jego ręce. Kiedy przyroda ulegała konwulsyjnym wstrząsom, dają się słyszeć uszom zdumionych widzów słowa umierającego Męża Boleści. SS1 164.3

Przyroda współczuła cierpieniom swego Stworzyciela. Poruszona ziemia i rozdarte skały głosiły, że umierający był Synem Bożym. Nastąpiło potężne trzęsienie ziemi. Zasłona w świątyni rozdarła się na dwie części. Przerażenie ogarnęło i katów, i widzów, gdy ujrzeli, jak słońce okrył mrok, gdy odczuli wstrząsy ziemi i zobaczyli pękające skały. Szyderstwa i kpiny arcykapłanów i starszych umilkły, gdy Chrystus oddał swego ducha w ręce Ojca. Przerażony tłum zaczął rozpraszać się i w ciemnościach szukać drogi do miasta. Bijąc się w piersi, pełni lęku rzadko coś do siebie szeptali, aż jeden z nich powiedział: “Skazano człowieka niewinnego, co będzie, jeśli jest naprawdę Synem Bożym?” SS1 165.1