Ze skarbnicy świadectw I

282/331

Sąd

Nad ranem 23 października 1879 roku, mniej więcej około godziny drugiej, Duch Pański spoczął na mnie i ujrzałam sceny przyszłego sądu. Brak mi słów, które byłyby odpowiednie do dokładnego oddania i opisania tego, co roztoczyło się przed moimi oczyma i wrażenia, jakie wywarło na moim umyśle. SS1 367.1

Wydawało się, że nadszedł wielki dzień sądu Bożego. Dziesięć tysięcy aniołów razy dziesięć tysięcy zgromadziło się przed wielkim tronem, na którym zasiadł Majestat. Przed nim leżały rozmaite księgi, a na okładkach każdej z nich wypisane było złotymi literami, podobnymi do płonącego ognia: “Księga główna niebios”. Otworzono jedną z ksiąg zawierających imiona tych, którzy twierdzą, że wyznają prawdę. Natychmiast straciłam z oczu niezliczone miliony, które otaczały tron i skierowałam moją uwagę na tzw. dzieci światła i prawdy. Kiedy wywoływano jedną osobę po drugiej i wymieniano ich dobre uczynki, ich oblicza jaśniały świętą radością, promieniującą na wszystkie strony. Fakt ten jednak nie wywarł na mnie trwalszego wrażenia. SS1 367.2

Otwarto inną księgę, w której były zapisane grzechy rzekomych wierzących. Ogólny nagłówek brzmiał: “Samolubstwo”. Pod nim były wszystkie inne grzechy. Nad każdą kolumną były osobne nagłówki, a poniżej, naprzeciw każdego imienia, odnotowane były w odpowiednich kolumnach mniejsze grzechy. SS1 367.3

Pod hasłem “chciwość” widniał: nieuczciwość, złodziejstwo, rabunek, oszustwo i skąpstwo. Pod hasłem “pycha” przeczytałam: duma i wynoszenie się. “Zazdrość” to nagłówek złości, zawiści i nienawiści, a “nieumiarkowanie” otwierało długą listę straszliwych wykroczeń, jak rozwiązłość, cudzołóstwo, zaspokajanie niskich namiętności itp. Gdy spoglądałam na to wszystko, ogarnął mnie niewysłowiony lęk i zawołałam: “Kto wobec tego może być zbawiony? Kto stanie usprawiedliwiony przed Bogiem? Czyje szaty będą bez skazy? Kto jest bez winy w oczach czystego i świętego Boga?” SS1 367.4

Gdy Święty, siedzący na tronie, powoli odwracał stronice głównej księgi, a Jego oczy na chwilę spoczęły na poszczególnych osobach, spojrzenie to zdawało się płonąć w ich duszach. W tym samym momencie każde słowo i każdy uczynek w ich życiu przesuwał się przed nimi tak wyraźnie, jak gdyby były zapisane w pamięci płomiennymi literami. Drżeli, a ich twarze pobladły. Kiedy gromadzili się wokół tronu, ich oblicza wyrażały beztroską obojętność. Jakże jednak zmienił się teraz ich wygląd! Uczucie bezpieczeństwa znikło, a na jego miejscu pojawiło się niewysłowione przerażenie. Zgroza legła ciężarem na każdej duszy na myśl o znalezieniu się wśród tych, którzy okażą się lekkimi. Oczy wszystkich skierowały się na oblicze Jedynego, siedzącego na tronie. Kiedy Jego poważny, badawczy wzrok przebiegł po twarzach tej grupy, każde serce zadrżało; sami siebie potępili, nie powiedziawszy ani jednego słowa. W niesamowitej udręce każdy wyznawał swą winę i ze straszliwą wyrazistością wiedział, że wskutek grzesznego życia utracił bezcenny skarb życia wiecznego. SS1 367.5