Słudzy ewangelii
Zarówno do bogatych, jak i biednych
Jakże uczynne wiódł życie! Dzień w dzień można Go było zobaczyć, jak odwiedzał nędzne mieszkania potrzebujących i smutnych, mówił słowa nadziei przygnębionym i słowa pokoju nieszczęśliwym. Łaskawy, łagodny, współczujący — obchodził wsie i miasta, podnosząc złamanych na duchu i pocieszając strapionych. Gdziekolwiek szedł, niósł błogosławieństwo. SE 32.1
Służąc biedakom myślał o znalezieniu sposobu zbliżenia się do bogatych. Szukał znajomości z faryzeuszami, książętami żydowskimi i rzymskimi zwierzchnikami. Przyjmował ich zaproszenia, uczestniczył w ucztach, zapoznawał się z ich zainteresowaniami i zajęciami, by mieć przystęp do serc i objawić im niezniszczalne bogactwa. SE 32.2
Chrystus przyszedł na świat, by dowieść, że człowiek, otrzymawszy moc z wysokości, może prowadzić nienaganne życie. Z bezbrzeżną cierpliwością i współczuciem oraz gotowością do niesienia pomocy zbliżał się do ludzi. Łagodnym dotknięciem łaski przepędzał z duszy niepokój i zwątpienie, zmieniał przyjaźń w miłość, niewiarę w ufność. (...) SE 32.3
Chrystus nie czynił żadnej różnicy między ludźmi ze względu na narodowość, stanowisko czy wyznanie. Nauczeni w Piśmie i faryzeusze usiłowali ograniczyć dobrodziejstwa darów nieba do jednego miejsca i narodu, wyłączając z tego resztę rodziny Bożej na świecie. Chrystus przyszedł, by znieść każdą barierę między ludźmi. Przyszedł, by pokazać, że Jego dar miłosierdzia i miłości jest tak nieograniczony, jak powietrze, słońce lub deszcz, który nawilża ziemię. SE 32.4
Życie Chrystusa było dowodem religii, w której nie ma kast, religii, dzięki której Żydów i pogan, wolnych i niewolników łączy braterstwo, równość przed Bogiem. Żadna sprawa polityczna nie miała wpływu na Jego postępowanie. Nie czynił żadnej różnicy między bliskimi a obcymi, przyjaciółmi a wrogami. Jego serce poruszała każda dusza pragnąca wody żywota. SE 32.5
Nie traktował żadnej istoty ludzkiej jako bezwartościowej, lecz szukał środka leczniczego dla każdej duszy. W jakimkolwiek znalazł się towarzystwie udzielał ludziom pouczeń stosownych do czasu i okoliczności. Wszelkie lekceważenie lub znieważanie bliźnich upewniało Go, że istnieje potrzeba Jego bosko-ludzkiego współczucia. Pragnął natchnąć nadzieją najbardziej zniechęconych i grzesznych, zapewniał ich, że mogą stać się takimi, by nikomu nie wyrządzać krzywdy, pozostawać bez winy, mogą ukształtować taki charakter, który by świadczył, że są dziećmi Bożymi. SE 33.1
Często spotykał ludzi opanowanych przez szatana, którzy nie mieli siły wyrwać się z jego szponów. Do takich zniechęconych, chorych, kuszonych, upadłych zwykł Jezus mówić słowa współczucia, słowa, które były potrzebne i łatwe do zrozumienia. Spotykał również i tych, którzy prowadzili walkę z przeciwnikiem dusz. Zachęcał więc do wytrwania, zapewniając ich, że zwyciężą, ponieważ aniołowie Boży są u ich boku i dadzą im zwycięstwo. SE 33.2
Przy stołach celników zasiadał jako honorowy gość, a Jego sympatia i życzliwość były dowodem, że doceniał godność człowieka, ludzie pragnęli więc stać się godnymi Jego zaufania. Słowa Jezusa padały na spragnione serca z błogosławioną, życiodajną mocą. Dodawały nowych bodźców i przed uznanymi za wyrzutków społeczeństwa otwierały możliwości nowego życia. SE 33.3
Jezus, chociaż był Żydem, obracał się wśród Samarytan, nie zwracając uwagi na faryzejskie zwyczaje swego narodu. Nie zważając na ich uprzedzenia, korzystał z gościnności tego wzgardzonego ludu. Spał z nimi pod jednym dachem, jadł przy jednym stole. Przyjmował pokarmy, jakie przygotowały i podawały ich ręce, uczył na ich ulicach i traktował ich z największą życzliwością i uprzejmością. Przyciągał ich do siebie ludzkim współczuciem, a jednocześnie Jego boska łaska przynosiła im zbawienie, które Żydzi odrzucili. — Patrz Śladami Wielkiego Lekarza 11-16. SE 33.4