Działalność apostołów
Rozdział 42 — Katastrofa na morzu
Wreszcie Paweł wyruszył do Rzymu. Łukasz sprawozdaje: “Gdy postanowiono, że mamy odpłynąć do Italii, przekazano Pawła i kilku innych więźniów setnikowi kohorty cesarskiej, imieniem Juliusz. Wsiedliśmy więc na statek adramyteński, który miał płynąć do portów azjatyckich, i wyruszyliśmy w drogę w towarzystwie Arystarcha, Macedończyka z Tesaloniki”. Dzieje Apostolskie 27,1-2. DA 243.1
W pierwszym wieku ery chrześcijańskiej podróże morskie wiązały się z poważnymi trudami i zagrożeniami. Marynarze obierali kurs, kierując się położeniem słońca i gwiazd, a kiedy te nie były widoczne i panował sztorm, statek znajdujący się na otwartym morzu był w niebezpieczeństwie. W niektórych porach roku bezpieczna nawigacja była niemal niemożliwa. DA 243.2
Apostoł Paweł miał teraz przed sobą trudne doświadczenia, które miały go spotkać jako więźnia w kajdanach podczas długiej i wyczerpującej podróży do Italii. Jedna okoliczność była znaczną ulgą w trudach podróży — pozwolono mu zabrać ze sobą Łukasza i Arystarcha. W swoim liście do Kolosan mówił o tym drugim jako “współwięźniu” (Kolosan 4,10), ale Arystarch dzielił los Pawła dobrowolnie, aby pomagać mu w jego niedoli. DA 243.3
Podróż rozpoczęła się pomyślnie. Następnego dnia zrzucili kotwicę w porcie w Sydonie. Tam setnik Juliusz, który dowiedział się, że w mieście są chrześcijanie, “obszedłszy się z Pawłem po ludzku, pozwolił mu pójść do przyjaciół, aby się zatroszczyli o niego”. Wiersz 3. To pozwolenie było szczególnym powodem wdzięczności apostoła, który podupadał na zdrowiu. DA 243.4
Po opuszczeniu Sydonu natrafili na przeciwny wiatr, a zmuszeni zejść z założonego kursu posuwali się naprzód powoli. W Mirze w Licji setnik znalazł duży statek z Aleksandrii płynący do Italii, na który wszyscy się przenieśli. Jednak wiatr wciąż był przeciwny, a żegluga bardzo utrudniona. Łukasz pisze: “Przez wiele dni płynęliśmy wolno i dotarliśmy z trudem na wysokość Knidos; ponieważ jednak wiatr nie pozwalał nam posuwać się naprzód, popłynęliśmy, począwszy od Salmonu, pod osłoną Krety, a posuwając się z trudem wzdłuż niej, dobiliśmy do pewnego miejsca, które zwano Piękne Przystanie”. Wiersz 7-8. DA 243.5
W Pięknych Przystaniach musieli pozostać przez pewien czas, czekając na sprzyjający wiatr. Zima zbliżała się szybkimi krokami i “żegluga była już niebezpieczna” (wiersz 9), a zatem kapitan statku musiał porzucić nadzieję dotarcia do miejsca przeznaczenia przed upływem pory roku, w której morze nadawało się do żeglugi. Jedyną kwestią do rozstrzygnięcia było to, czy pozostać w Pięknych Przystaniach, czy też próbować znaleźć lepsze miejsce na przezimowanie. DA 244.1
Kwestia ta była żywo dyskutowana, a setnik zwrócił się o radę do Pawła, który zyskał powszechny szacunek zarówno żeglarzy, jak i żołnierzy eskortujących więźniów. Apostoł bez wahania doradził pozostanie na miejscu. “Przewiduję, że dalsza żegluga będzie związana z niebezpieczeństwem i z wielką szkodą nie tylko dla towaru i statku, ale i dla naszego życia”. Wiersz 10. Jednak nawigatorowi i właścicielowi statku oraz większości pasażerów i załogi nie spodobała się ta rada. Ponieważ przystań, w której przycumowali, “nie nadawała się do przezimowania, większość uradziła wyruszyć stąd w drogę i dostać się jakoś do Feniksu, przystani na Krecie, otwartej na południowo-zachodnią i północno-zachodnią stronę”. Wiersz 12. DA 244.2
Setnik postanowił przychylić się do zdania większości. “Gdy więc powiał wiatr z południa” (wiersz 13), wyruszyli z Pięknych Przystani, w nadziei, że wkrótce dotrą do portu, w którym zamierzali przezimować. “Lecz wkrótce zerwał się od strony lądu huraganowy wicher (...) okręt został porwany i nie mógł sprostać wichrowi”. Wiersz 14.15. DA 244.3
Miotany burzą statek zbliżył się do małej wysepki Klaudy, a pod jej osłoną żeglarze przygotowywali się na najgorsze. Szalupa ratunkowa — jedyny środek ratunku na wypadek utonięcia statku — była holowana za statkiem i w każdej chwili mogła ulec rozbiciu. Najważniejszym zadaniem było wciągnięcie jej na pokład. Następnie podjęto wszelkie możliwe zabiegi, by wzmocnić statek i przygotować go na sztorm. Częściowa ochrona, jaką dawała wysepka, nie trwała długo i wkrótce znowu znaleźli się na rozszalałym morzu. DA 244.4
Sztorm nie ustawał przez całą noc, a statek — pomimo wszelkich podjętych starań — zaczął przeciekać. “Nazajutrz, gdy na nas gwałtownie napierała burza, zaczęto wyrzucać ładunek”. Wiersz 18. Przyszła kolejna noc, ale wiatr nie zelżał ani trochę. Miotany burzą statek, z połamanymi masztami i rozszarpanymi żaglami, był rzucany to tu, to tam siłą szalejącego żywiołu. Wydawało się, że belki jęczące pod naporem wody ustąpią i statek pogrąży się w odmętach. Szpary, którymi woda dostawała się do wnętrza statku, gwałtownie się powiększały, a pasażerowie i załoga nieustannie pracowali przy pompach. Nikt nie miał chwili wytchnienia. Łukasz sprawozdaje: “Dnia trzeciego wyrzucili własnymi rękami osprzęt statku. Gdy zaś przez wiele dni nie ukazało się ani słońce, ani gwiazdy, a burza szalała z nie mniejszą siłą, wszelka nadzieja ocalenia zaczęła w końcu znikać”. Wiersz 19-20. DA 244.5
Przez czternaście dni dryfowali pod niebem, na którym nie było widać ani słońca, ani gwiazd. Apostoł, choć sam cierpiał dotkliwie, w najciemniejszej godzinie niósł słowa nadziei i służył pomocą w każdej potrzebie. Przez wiarę trzymał się ramienia Nieskończonej Mocy, a jego serce polegało na Bogu. Nie bał się o siebie, bo wiedział, że Bóg może go zachować, aby wydał w Rzymie świadectwo prawdzie Chrystusowej. Jednak serce jego pałało litością dla biednych ludzi wokoło — grzesznych, zdegenerowanych i nieprzygotowanych na śmierć. Kiedy gorliwie błagał Boga, by oszczędził ich życie, objawiono mu, że jego modlitwa zostanie wysłuchana. DA 245.1
Korzystając z chwili, w której sztorm nieco osłabł, Paweł stanął na pokładzie i głośno zawołał: “Trzeba było, mężowie, posłuchać mnie i nie odpływać z Krety i oszczędzić sobie niebezpieczeństwa i szkody. Lecz mimo obecnego położenia wzywam was, abyście byli dobrej myśli; bo nikt z was nie zginie, tylko statek. Albowiem tej nocy stanął przy mnie anioł tego Boga, do którego należę i któremu cześć oddaję, i rzekł: Nie bój się, Pawle; przed cesarzem stanąć musisz i oto darował ci Bóg wszystkich, którzy płyną z tobą. Przeto bądźcie dobrej myśli, mężowie; ufam bowiem Bogu, że tak będzie, jak mi powiedziano. Będziemy wyrzuceni na jakąś wyspę”. Wiersz 21-26. DA 245.2
Pod wpływem tych słów nadzieja odżyła. Pasażerowie i załoga podnieśli się z rezygnacji. Wiele było jeszcze do zrobienia, by opóźnić nieuchronną katastrofę. DA 245.3
Czternastej nocy w czarnych spienionych odmętach, “około północy”, żeglarze posłyszeli odgłos fal rozbijających się o brzeg, a więc uznali, “że się ku nim zbliża jakiś ląd. Spuścili tedy sondę i stwierdzili, że głębokość wynosi dwadzieścia sążni, a popłynąwszy nieco dalej i znowu zmierzywszy, stwierdzili piętnaście sążni; bojąc się przeto, abyśmy czasem nie wpadli na miejsca skaliste, zarzucili z tylnego pokładu cztery kotwice i z upragnieniem oczekiwali nastania dnia”. Wiersz 27-29. DA 245.4
Z nastaniem dnia pośród strug deszczu zamajaczyła linia wybrzeża, ale nie był to żaden znany żeglarzom ląd. Widok był tak przygnębiający, że przerażeni żeglarze “próbowali uciec ze statku i pod pozorem, że chcą z przodu statku zarzucić kotwicę, spuścili w morze łódź ratunkową” (wiersz 30), ale Paweł, przejrzał ich zamiar i powiedział do setnika i żołnierzy: “Jeżeli ci nie pozostaną na statku, nie możecie być uratowani”. Wiersz 31. Żołnierze natychmiast “odcięli liny od łodzi ratunkowej i pozwolili, że spadła” (wiersz 32) do morza. DA 245.5
Najgorsze wciąż było przed nimi. Raz jeszcze apostoł przemówił słowami pocieszenia i wezwał wszystkich, zarówno żeglarzy, jak i pasażerów, by się posilili. “Dziś mija czternasty dzień, jak czekacie i pozostajecie bez posiłku nic nie jedząc. Dlatego wzywam was, abyście się posilili, bo to przyczyni się do waszego ocalenia; nikomu bowiem z was nawet włos z głowy nie spadnie”. Wiersz 33-34. DA 245.6
“A gdy to powiedział, wziął chleb, podziękował Bogu wobec wszystkich, łamał i zaczął jeść. A wszyscy oni, nabrawszy otuchy, również się posilili”. Wiersz 35-36. Wtedy dwustu siedemdziesięciu pięciu wyczerpanych i zrozpaczonych — z wyjątkiem Pawła — mężczyzn uspokoiło się i wzorem apostoła spożyło posiłek. “A gdy się nasycili, odciążyli statek, wyrzucając zboże do morza”. Wiersz 38. DA 246.1
Był środek dnia, ale nie mogli dostrzec niczego, co pozwoliłoby im określić położenie. “Spostrzegli tylko jakąś zatokę o płaskim wybrzeżu, do którego chcieli, jeżeli będzie można, podprowadzić statek. Odcięli kotwice i pozwolili im spaść do morza, a równocześnie, rozluźniwszy wiązania sterowe i nastawiwszy przedni żagiel pod wiatr, zmierzali w kierunku wybrzeża. Lecz wpadłszy między dwoma prądami na mieliznę, osiedli ze statkiem; dziób statku, zarywszy się, pozostał nieruchomy, a rufa ulegała rozbiciu przez bałwany”. Wiersz 39-41. DA 246.2
Pawłowi i pozostałym więźniom zagrażał teraz los straszniejszy niż rozbicie statku. Żołnierze zrozumieli, że w drodze na ląd nie będą w stanie upilnować więźniów, jako że każdy musiał ze wszystkich sił walczyć o ocalenie. Jednak gdyby choć jednego więźnia zabrakło, życie odpowiedzialnych za nich żołnierzy byłoby zagrożone. Dlatego też żołnierze postanowili uśmiercić więźniów. Rzymskie prawo zezwalało na tak okrutne środki, a zamiar zostałby wykonany bezzwłocznie, gdyby nie ten, któremu wszyscy oni wiele zawdzięczali. Setnik Juliusz wiedział, że bez Pawła nikt na statku nie uszedłby zagładzie, a przekonany, że Bóg jest z nim, nie chciał dopuścić, by podniesiono na niego rękę. Dlatego też “rozkazał, żeby ci, którzy umieją pływać, pierwsi rzucili się do morza i wyszli na ląd. Pozostali zaś mieli to uczynić, jedni na deskach, drudzy na czymkolwiek ze statku. W ten sposób ocaleli wszyscy i przedostali się na ląd”. Wiersz 43-44. Kiedy zarządzono zbiórkę, okazało się, że nie brakuje nikogo. DA 246.3
Rozbitkowie zostali uprzejmie przyjęci przez barbarzyńskich mieszkańców Malty. Łukasz sprawozdaje: “Rozpaliwszy bowiem ognisko, zajęli się nami wszystkimi, bo deszcz zaczął padać i było zimno”. Dzieje Apostolskie 28,2. Paweł aktywnie niósł pomoc i pociechę innym. Zebrawszy “kupę chrustu”, “nakładał ją na ogień”, kiedy “wypełzła od gorąca żmija i uczepiła się jego ręki”. Wiersz 3. Świadkowie tej sceny zamarli z przerażenia, a po kajdanach wnioskując, że Paweł jest więźniem, mówili między sobą: “Człowiek ten jest zapewne mordercą, bo chociaż wyszedł cało z morza, sprawiedliwość boska żyć mu nie pozwoliła”. Wiersz 4. Jednak Paweł strząsnął jadowitego gada do ognia i nie poniósł żadnej szkody. Znając siłę jadu żmii, która ukąsiła Pawła, tubylcy spodziewali się, że ten lada moment padnie na ziemię w straszliwej agonii. “Ale gdy długo czekali i widzieli, że nic nadzwyczajnego z nim się nie dzieje, zmienili zdanie i mówili, że jest bogiem”. Wiersz 6. DA 246.4
Podczas trzymiesięcznego pobytu na Malcie Paweł i jego współpracownicy skorzystali z wielu okazji głoszenia ewangelii. W zdumiewający sposób Pan działał przez nich. Ze względu na Pawła wszyscy rozbitkowie byli traktowani z wielką uprzejmością — otrzymali niezbędne zaopatrzenie, a gdy opuszczali Maltę, wyposażono ich na drogę. DA 247.1
Łukasz tak opisuje najważniejsze wydarzenie podczas ich pobytu na Malcie: “W pobliżu tego miejsca posiadał swe dobra naczelnik wyspy, imieniem Publiusz, który nas przyjął i podejmował gościnnie przez trzy dni. I zdarzyło się, że ojciec Publiusza leżał w gorączce i chorował na czerwonkę; Paweł poszedł do niego i modlił się, a włożywszy na niego ręce, uzdrowił go. A gdy to się stało, przychodzili także inni mieszkańcy wyspy, którzy byli chorzy, i byli uzdrawiani. Dawali nam też wiele dowodów czci, a gdy mieliśmy odpłynąć, zaopatrzyli nas w co potrzeba”. Wiersz 7-10. DA 247.2