Śladami Wielkiego Lekarza

13/183

Zbawca może nas oczyścić

Z wszystkich chorób znanych na Wschodzie najstraszniejszy był trąd. Jego zaraźliwość i straszliwe skutki napełniały obawą najdzielniejszego. Wśród Żydów traktowano trąd jako karę za grzech i stąd zwano go “porażeniem”, “palcem Bożym”. Głęboko tkwiący w organizmie, nieusuwalny, śmiertelny, był symbolem grzechu. SWL 39.1

Według zakonu ceremonialnego trędowatego określano jako nieczystego. Czegokolwiek się dotknął, było nieczyste. Powietrze było skażone jego oddechem. Był jak umarły, a siedziby ludzkie były mu niedostępne. Każdy podejrzany o trąd musiał pokazać się kapłanom, którzy rozstrzygali o jego losie. Gdy uznany został za trędowatego, odłączano go od rodziny i zgromadzenia Izraela i skazywano na obcowanie z podobnymi chorymi. Nawet królowie i władcy nie stanowili wyjątku. Gdy władcę zaatakowała ta straszliwa choroba, musiał złożyć berło i odłączyć się od społeczeństwa. SWL 39.2

Z dala od przyjaciół i krewnych musiał trędowaty znosić przekleństwo swojej choroby. Musiał nawet ogłaszać swoje nieszczęście, rozdzierać szaty i ostrzegać wszystkich, aby uchodzili przed zarazą, jaką niesie. Żałosny jęk: “Nieczysty! Nieczysty!” z ust samotnego wygnańca był ostrzeżeniem, którego słuchano z obawą i wstrętem. SWL 39.3

W okolicy, gdzie działał Jezus, wielu było takich cierpiących, a gdy wieści o Jego cudach dotarły do nich, znalazł się jeden, w którego sercu zaczęła rodzić się nadzieja. Gdyby mógł przyjść do Jezusa! Lecz gdzie Go znaleźć? Jakże może skazany na ustawiczne odosobnienie pokazać się Mu? Czy Chrystus zechce go wyleczyć? Czy tak, jak faryzeusze i lekarze, nie wyrzeknie nad nim przekleństwa i nie każe unikać siedzib ludzkich? SWL 39.4

Zastanawiał się nad wszystkim, co powiedziano mu o Jezusie. Ktokolwiek szukał u Niego pomocy, nie odszedł bez ratunku. Nieszczęsny człowiek postanowił znaleźć Zbawcę. Nie mogąc przybyć do miasta, zdecydował się szukać Go na bocznych drogach lub poza terenem miast. Trudności czekały go wielkie, lecz była to jedyna możliwość. SWL 39.5

W końcu znalazł Jezusa. Już z daleka słyszy słowa z ust Zbawiciela. Widzi, jak wkłada ręce na chorych. Widzi kulawych, ślepych, sparaliżowanych i umierających, jak odchodzą zdrowi, chwaląc Boga za wybawienie. Rośnie jego wiara. Coraz bliżej podchodzi do zasłuchanej rzeszy. Zapomniał, że jest potępieńcem, zapomniał o bezpieczeństwie ludu, o strachu, jakim napawa wszystkich — wszystko poszło w zapomnienie, myśli tylko o błogosławionej nadziei uleczenia. SWL 40.1

Przedstawia sobą widok straszliwy. Choroba poczyniła ogromne spustoszenie, widok psującego się ciała jest okropny. Przerażona rzesza odskoczyła, by uniknąć zetknięcia się z nieszczęśnikiem. Niektórzy nie chcieli pozwolić mu zbliżyć się do Jezusa, lecz nadaremnie. On ich ani nie widzi, ani nie słyszy. Widzi jedynie Syna Bożego — słyszy tylko głos, który oznajmia umierającym życie. SWL 40.2

Rzuca się do stóp Jezusa z wołaniem: “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. SWL 40.3

Jezus odpowiada: “Chcę, bądź oczyszczony”, i wyciągając rękę dotyka go. Mateusza 8,2.3. SWL 40.4

Natychmiast w trędowatym zachodzi przemiana. Krew staje się zdrowa, nerwy czułe, mięśnie silne. Nienaturalna bladość znika. Ciało staje się delikatne, niczym u małego dziecka. SWL 40.5

Gdyby kapłani dowiedzieli się o uzdrowieniu trędowatego, nienawiść do Chrystusa mogłaby ich przywieść do wydania fałszywego wyroku na uzdrowionego. Chcąc niejako zapewnić bezstronne roztrzygnięcie Jezus poleca uzdrowionemu nie opowiadać nikomu o uleczeniu, jakiego doznał, lecz bez zwłoki udać się do świątyni z ofiarą, nim rozejdą się pogłoski o cudzie dokonanym przez Niego. SWL 40.6

Zanim kapłani mogli przyjąć wspomnianą ofiarę, zobowiązani byli obejrzeć ofiarodawcę i stwierdzić jego zupełne uzdrowienie. SWL 40.7

Takie badanie odbyło się. Kapłani, którzy skazali trędowatego na wygnanie, stwierdzili teraz jego uleczenie. Uzdrowiony został przywrócony rodzinie i społeczeństwu. Zrozumiał, jak cennym darem jest zdrowie! Radował się siłą lat męskich oraz powrotem do rodziny. Mimo ostrzeżenia Jezusa nie potrafił dłużej taić historii swego uzdrowienia, więc rozgłaszał moc Tego, który go zdrowym uczynił. SWL 40.8

Człowiek cisnący się do Jezusa był “pełen trądu”. Śmiertelny jad przenikał cały organizm. Uczniowie starali się ostrzec Mistrza przed dotknięciem go, bowiem kto dotknął trędowatego, stawał się nieczystym. Jednak Jezus kładąc rękę na trędowatym nie doznał skażenia. Trąd został zniszczony. Tak też jest z trądem grzechu. Głęboko zakorzeniony, śmiertelny, niemożliwy jest do usunięcia ludzkim wysiłkiem. “Cała głowa chora i całe serce słabe. Od stóp do głów nic na nim zdrowego: tylko guzy i sińce, i świeże rany”. Izajasza 1,5.6. Gdy Jezus przyszedł na świat, aby mieszkać wśród ludzi, nie miał w sobie żadnego skażenia. Jego obecność była uzdrawiającą mocą dla każdego grzesznika. Ktokolwiek padnie do Jego nóg mówiąc z wiarą: “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”, usłyszy odpowiedź: “Chcę, bądź oczyszczony”. SWL 41.1

W niektórych przypadkach Jezus nie od razu obdarowywał upragnionym zdrowiem. Jednak w przypadku trądu, gdy tylko zostało wymówione pragnienie, było spełniane. Kiedy prosimy o ziemskie błogosłwieństwa, odpowiedź na modlitwę może się odwlekać albo Bóg może dać coś innego niż prosimy, lecz nie tak jest, gdy prosimy o wybawienie z grzechu. Wolą Bożą jest oczyścić nas z grzechu, uczynić swoimi dziećmi i umożliwić święte życie. Chrystus “wydał samego siebie za grzechy nasze, aby nas wyzwolić z teraźniejszego wieku złego według woli Boga i Ojca naszego”. Galacjan 1,4. “Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co go prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy”. Jana 5,14.15. SWL 41.2

Jezus widział stroskanych i przygnębionych, których nadzieje się nie spełniły i którzy w ziemskich radościach pragną znaleźć ukojenie dla duszy. Zapraszał wszystkich, aby przyszli do Niego i znaleźli w Nim odpocznienie. SWL 41.3