Życie Jezusa

27/88

Rozdział 26 — W Kafarnaum

Rozdział napisany w oparciu o Ewangelię Łukasza 4,31-44.

W Kafarnaum Jezus przebywał w przerwach w swoich wędrówkach i stąd zaczęło być znane jako “Jego własne miasto”. Położone było nad brzegami Jeziora Galilejskiego, niedaleko pięknej doliny Genezaret, choć nie w jej obrębie. ZJ 174.1

Położenie tego jeziora w głebokiej depresji sprawia, że na jego brzegach panuje łagodny, południowy klimat. Tu za dni Chrystusa kwitły drzewa palmowe i oliwkowe, tu znajdowały się lasy, winnice i zielone pola, kwiaty olśniewały swą wspaniałością, wszystko było nawodnione przez potoki tryskające spośród skał. Nad brzegami jeziora i na otaczających je pobliskich wzgórzach wyrosły miasta i wsie. Jezioro roiło się od łodzi rybackich. Wszędzie widać było pracowite, czynne życie. ZJ 174.2

Samo Kafarnaum dobrze nadawało się na ośrodek pracy Zbawiciela. Położone na trakcie prowadzącym z Damaszku do Jerozolimy i Egiptu oraz nad Morze Śródziemne, stanowiło ważny węzeł komunikacyjny. Ludzie z różnych krajów przechodzili przez miasto lub zatrzymywali się w nim na wypoczynek podczas swych podróży. Tu Jezus mógł się zetknąć z przedstawicielami wszelkich klas i narodów, zarówno z bogatymi i możnymi, jak z biednymi i skromnymi, a Jego nauki miały być zaniesione do innych krajów i do wielu domów. W ten sposób rozpowszechniłoby się badanie proroctw, uwagę zwrócono by na Zbawiciela, a Jego misja dotarłaby do świata. ZJ 174.3

Pomimo działań Sanhedrynu przeciwko Jezusowi ludzie żarliwie czekali na rozwój Jego misji. Zainteresowane i poruszone było całe niebo. Aniołowie przygotowywali drogę dla Jego pracy, wpływając na serca ludzkie i zwracając je ku Zbawicielowi. ZJ 174.4

W Kafarnaum uzdrowiony przez Chrystusa syn dworzanina był dowodem Jego mocy, zaś ów dworski urzędnik i jego domownicy z radością manifestowali swą wiarę. Gdy rozeszła się wiadomość, że sam Nauczyciel jest wśród nich, całe miasto było tym poruszone, a tłumy garnęły się przed Jego oblicze. W sobotę wielkie rzesze przybyły do synagogi, a wielu ludzi musiało zawrócić, nie mogąc wejść do środka. ZJ 174.5

Wszyscy słuchający Zbawiciela “zdumiewali się nad nauką jego, ponieważ przemawiał z mocą”. “Albowiem uczył je jako moc mający, a nie jak ich uczeni w Piśmie.” Łukasza 4,32; Mateusza 7,29. Nauka uczonych w Piśmie i starszyzny była zimna i formalna, jak wyuczona na pamięć lekcja. Dla nich Słowo Boga nie miało żywotnego znaczenia. Własne ich pomysły i tradycje zastąpiły Jego naukę. Podczas rutynowych nabożeństw twierdzili, że tłumaczą prawo Boże, lecz ani ich własne serca, ani serca słuchaczy nie były natchnione przez Boga. ZJ 175.1

Jezus nie miał nic wspólnego z różnymi poglądami nurtującymi środowisko żydowskie. Jego zadanie polegało na przedstawieniu prawdy; słowa Jego rzucały światło na nauki patriarchów i proroków, ukazując ludziom Pismo Święte jak nowe objawienie. Nigdy dotąd Jego słuchacze nie dostrzegali tak głębokiego znaczenia w słowie Boga. ZJ 175.2

Jezus spotykał się z ludźmi na ich własnym gruncie jak ktoś dobrze obeznany z ich kłopotami. W Jego bezpośrednim i prostym sposobie przedstawiania prawda stawała się piękna. Jego mowa była czysta, szlachetna i przejrzysta jak płynący strumień. Tym, którzy słuchali monotonnych przemówień rabinów, głos Chrystusa był niby muzyka. Ale choć Jego nauczanie było proste, mówił jak ktoś mający autorytet. Te cechy sprawiały, że nauki Chrystusa tak bardzo odróżniały się od innych. W przemówieniach rabinów znać było wahanie i niepewność, jakby każda rzecz zawarta w Piśmie mogła mieć różnorakie znaczenie. Z każdym dniem słuchaczy ogarniała coraz większa niepewność. Jezus zaś nauczał Pism z nie dającym się podważyć autorytetem. Każdą ze spraw przedstawiał z mocą, tak że słowom Jego nie można było zaprzeczyć. ZJ 175.3

Chociaż był przejęty, lecz nie mówił w sposób porywczy. Mówił jak ktoś, kto ma do spełnienia określone zadanie. Przywoływał przed oczy słuchaczy realia wiecznego świata. W każdym zagadnieniu objawiony był Bóg. Jezus dążył do przerwania tego czaru namiętności, który utrzymywał ludzi w oddaniu dla ziemskich spraw. Stawiał sprawy życiowe na ich właściwym miejscu jako podporządkowane sprawom wiecznym; ale nie lekceważył ich znaczenia. Nauczał, że niebo i ziemia są wzajemnie powiązane i że znajomość boskich prawd lepiej przysposabia ludzi do spełniania codziennych obowiązków. Mówił jak ktoś zaznajomiony ze sprawami nieba, świadomy swego związku z Bogiem, a jednocześnie uznawał swą jedność z każdym z członków ludzkiej rodziny. ZJ 175.4

Jego poselstwo miłosierdzia było zawsze dostosowane do poziomu słuchaczy. Umiał “spracowanemu odpowiedzieć miłym słowem” (Izajasza 50,4), bowiem łaska dotknęła Jego ust, aby mógł przynosić ludziom w najbardziej pociągającej formie klejnoty prawdy. Taktownie podchodził do ludzkich uprzedzeń, zaskakując przykładami, które przyciągały uwagę. Dzięki wyobraźni trafiał do serc. Przykłady, które stosował, zaczerpnięte były z codziennego życia i, choć proste, zawierały cudowną głębię myśli. Ptaki niebieskie, lilie polne, siewca, pasterz i owce — przy pomocy tego rodzaju porównań Chrystus wyjaśniał nieśmiertelną prawdę; i za każdym razem, gdy słuchacze spotykali się z tymi zjawiskami w życiu, powracały do nich Jego słowa. Te realne przykłady wciąż przypominały Jego lekcje. ZJ 175.5

Chrystus nigdy nie schlebiał ludziom. Nie mówił nic takiego, co by mogło pobudzić ich próżność i wyobraźnię, ani nie chwalił ich za zgrabne pomysły. Myślący głębiej i bez uprzedzeń przyjmowali Jego naukę i dochodzili do wniosku, że wystawia ona na próbę ich mądrość. Zdumiewała ich duchowa prawda wyrażona tak prostym językiem. Nawet najbardziej wykształceni ulegali czarowi Jego słów, a prości znajdowali w nich zawsze pożytek. Potrafił przemawiać do ludzi niepiśmiennych; przekonał nawet pogan, że ma im coś do powiedzenia. ZJ 176.1

Jego serdeczne współczucie działało uzdrawiająco na umęczone i znękane serca. Nawet wśród wrogów otaczała Go atmosfera pokoju. Jego szlachetna postawa, łagodny charakter, a nade wszystko miłość wyrażona wzrokiem i brzmieniem głosu, przyciągały do Niego tych, których serca nie stwardniały w niewierze. Gdyby słodycz i życzliwość Jego duszy nie przejawiały się w każdym Jego słowie i spojrzeniu, nigdy nie mógłby przyciągać do siebie takich rzesz ludzkich. Wszyscy zgnębieni, którzy przychodzili do Niego, rozumieli, że wiązał swoje sprawy z ich pożytkiem jak najżyczliwszy i najczulszy przyjaciel, co potęgowało w nich chęć dowiedzenia się więcej o prawdach zawartych w Jego nauce. Przybliżyło się niebo, a ludzie pragnęli przebywać w obecności Chrystusa, aby doznawać stale Jego miłości. ZJ 176.2

Jezus śledził z głęboką powagą zmiany zachodzące na obliczach słuchaczy. Sprawiało Mu wielką przyjemność oglądanie twarzy wyrażających zainteresowanie i zadowolenie. Był szczęśliwy, kiedy strzały prawdy trafiały do duszy, łamiąc bariery samolubstwa i wywołując skruchę, a potem wdzięczność. Gdy ogarniał oczami tłumy słuchających i rozpoznawał twarze widziane już wcześniej, Jego twarz promieniowała radością. Widział w nich przyszłych poddanych swego królestwa. Kiedy jasno wykładane prawdy dotyczyły jakiegoś ulubionego bożyszcza, a twarze słuchaczy stawały się zimne i nieprzystępne, Jezus widział, że takie światło nie jest pożądane. Jego serce przenikał śmiertelny ból, kiedy spostrzegał, że ludzie odrzucają poselstwo pokoju. ZJ 176.3

Jezus w synagodze mówił o królestwie, które przyszedł ustanowić na ziemi, i o swej misji uwolnienia więźniów szatana. W pewnej chwili słowa Jego przerwał krzyk grozy. Człowiek opętany wysunął się z tłumu, krzycząc: “Ach, cóż mamy z tobą, Jezusie Nazareński? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kim Ty jesteś. Święty Boży.” Łukasza 4,34. ZJ 176.4

Powstało wielkie zamieszanie i trwoga, a uwaga ludzi odwróciła się od Chrystusa i Jego słów. To właśnie miał na celu szatan, kierując swą ofiarę do synagogi. Ale Jezus zgromił szatana, mówiąc: “Zamilknij i wyjdź z niego!”. “A demon rzucił go na środek i wyszedł z niego, nie wyrządziwszy mu żadnej szkody”. ZJ 176.5

Rozum tego nieszczęśnika był zaćmiony przez szatana, lecz w obecności Zbawiciela promień światła przeniknął mrok. Człowiek ten zapragnął uwolnić się spod władzy szatana, lecz demon przeciwstawił się mocy Chrystusa. Gdy mężczyzna usiłował wezwać Jezusa na pomoc, zły duch kładł słowa w jego usta, a on wykrzykiwał je w śmiertelnym strachu. Opętany zdawał sobie częściowo sprawę, że znalazł się w obecności Tego, który mógł go uwolnić, lecz gdy usiłował dotknąć tej wszechmocnej dłoni, czyjaś inna wola powstrzymywała go i czyjeś inne słowa wychodziły z jego ust. Był to tragiczny konflikt między władzą szatana a ludzkim pragnieniem wolności. ZJ 177.1

Ten, który zwyciężył szatana podczas kuszenia na pustyni, znalazł się ponownie twarzą w twarz ze swym wrogiem. Demon użył całej swej siły, aby nie wypuścić z rąk ofiary. Wycofać się z pola walki znaczyłoby oddać zwycięstwo Jezusowi. Zdawało się, że ów udręczony człowiek musi stracić życie w walce z nieprzyjacielem, który zniszczył jego człowieczeństwo. Lecz Zbawiciel przemówił z mocą i uwolnił go. Człowiek do niedawna opętany stał przed zdumionymi ludźmi szczęśliwy z powodu odzyskania świadomości. Nawet demon dał świadectwo boskiej mocy Zbawiciela. ZJ 177.2

Mężczyzna chwalił Boga za swe uwolnienie, a oczy jego, dotąd płonące ogniem szaleństwa, teraz wyrażały inteligencję i błyszczały łzami wdzięczności. Ludzie oniemieli ze zdumienia. Z chwilą gdy odzyskali zdolność mowy, zaczęli wykrzykiwać: “Co to jest? Nowa nauka głoszona z mocą! Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są mu posłuszne.” Marka 1,27. ZJ 177.3

Tajemnica przyczyny cierpień tego człowieka, sprawiających, że przedstawiał sobą zastraszający widok dla innych, będących jemu samemu ciężarem, tkwiła w jego własnym życiu. Był zafascynowany przyjemnościami grzechu i zamyślał swoje życie uczynić nieprzerwanym pasmem uciech. Nie przyszło mu na myśl, że stanie się kimś odrażającym dla bliźnich i przekleństwem dla swojej rodziny. Uważał, że życie można spędzić na niewinnych igraszkach, ale gdy raz wszedł na równię pochyłą, nogi jego zaczęły szybko ześlizgiwać się w dół. Nieumiarkowanie i frywolność zniekształciły szlachetne cechy jego charakteru, aż szatan całkowicie przejął nad nim kontrolę. ZJ 177.4

Wyrzuty sumienia przyszły za późno. W chwili gdy był gotów poświęcić bogactwo i przyjemności dla odzyskania swego utraconego człowieczeństwa, był już bezradny wobec mocy zła. Sam zawędrował na drogę występku, a szatan umiał wykorzystać wszystkie jego uzdolnienia. Kusiciel nęcił go różnymi pięknymi możliwościami, ale gdy nieszczęśnik dostał się już pod jego władzę, wróg stał się bezwzględny w swym okrucieństwie i straszny w nawiedzeniach. ZJ 177.5

Taka przyszłość spotka wszystkich, którzy lgną do zła. Fascynująca przyjemność występująca na początku kończy się mrokiem rozpaczy lub szaleństwem zrujnowanej duszy. ZJ 178.1

Ten sam zły duch, który kusił Chrystusa na pustyni i który owładnął duszą chorego z Kafarnaum, trzymał w swej władzy niewierzących Żydów. Lecz wobec nich utrzymywał aurę pobożności, starając się podsunąć im motywy uzasadniające odrzucenie Zbawiciela. Ich położenie było bardziej beznadziejne niż tego opętanego, gdyż nie odczuwali potrzeby Chrystusa i dlatego trwali we władzy szatana. ZJ 178.2

Okres osobistej działalności Chrystusa wśród ludzi był jednocześnie czasem największej aktywności sił królestwa ciemności. Przez wieki szatan ze swymi aniołami zła usilnie szukał dróg zawładnięcia ciałami i duszami ludzi, aby pogrążyć ich w grzechu i cierpieniach, a Boga uczynić za to odpowiedzialnym. Jezus objawiał ludziom charakter Boga, pokonywał moc szatana i uwalniał ludzi z jego niewoli. Nowe życie, miłość i moc zesłane z nieba poruszały ich serca, dlatego też książę zła poczuł się wyzwany do walki o supremację swego królestwa. Szatan zebrał wszystkie swe siły i na każdym kroku przeciwstawiał się dziełu Chrystusa. ZJ 178.3

To samo nastąpi podczas wielkiego rozstrzygającego boju między prawością i grzechem. W czasie kiedy nowe życie, światło i moc spływać będą z góry na uczniów Chrystusa, zaczną działać oddolne siły, wzmacniające współpracowników szatana. Każdą ziemską cząstkę ogarnie napięcie. Książę zła, który działa w zamaskowanej postaci, przez stulecia tego konfliktu nauczył się chytrości. Ukazuje się w szacie anioła światłości i wielu ludzi usłucha “duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich”. 1 Tymoteusza 4,1. ZJ 178.4

Za dni Chrystusa przywódcy i nauczyciele Izraela byli bezsilni wobec działań szatana. Zlekceważyli jedyny środek, za pomocą którego mogli przeciwstawiać się duchom zła. To słowo Boże było tym, co pomogło Chrystusowi pokonać nikczemnika. Przywódcy Izraela głosili, że są przedstawicielami słowa Bożego, ale badali je tylko dla podparcia swoich tradycji i ustanowionych przez ludzi obrzędów. W ich interpretacji słowo to nabierało nigdy nie nadanego przez Boga znaczenia. Tajemnicze kombinacje czyniły niewyraźnym to, co On uczynił prostym. Uczeni prowadzili dyskusje nad nie mającymi znaczenia szczegółami technicznymi, w praktyce zaś odrzucali najbardziej istotne prawdy. W ten sposób szeroko rozsiało się ziarno niewiary, słowo Boga odarte zostało ze swej mocy, a duchy zła realizowały swój cel. ZJ 178.5

Historia powtarza się, bowiem dzisiejsi przywódcy religijni, z Biblią w ręku wyznający swoje poszanowanie dla jej nauk, niszczą wiarę w nią jako w słowo Boże. Zajmują się jej drobiazgową analizą, stawiając własne poglądy ponad jej jasne stwierdzenia. W ich rękach Słowo Boże traci swą odradzającą moc. Dlatego też szaleje niedowiarstwo i bezprawie. ZJ 178.6

Po podważeniu wiary w Biblię szatan kieruje ludzi do innych, fabrykowanych przez siebie źródeł oświecenia i siły. Ludzie, którzy odwracają się od wyraźnej nauki Pisma i przekonującej mocy Bożego Ducha Świętego, sami oddają się pod kontrolę szatana. Krytycyzm i spekulacja na tle Pisma Świętego otworzyły drogę dla spirytyzmu i teozofii — współczesnych form dawnego pogaństwa, które zyskały nawet oparcie w instytucjach mieniących się kościołami Pana naszego Jezusa Chrystusa. ZJ 179.1

Głosząc Ewangelię wielu ludzi wykonuje pracę, która staje się jedynie narzędziem w rękach duchów kłamstwa. Niejeden człowiek przygląda się temu ze zwykłej ciekawości, ale widząc pewne dowody działania innych mocy idzie na lep tej przynęty, aż znajdzie się pod panowaniem woli silniejszej niż jego własna. Wtedy nie ma już dla niego ucieczki przed tą tajemniczą mocą. ZJ 179.2

Załamują się siły obronne duszy i znikają wszelkie zapory chroniące ją przed grzechem. Z chwilą gdy raz odrzuci się słowo Boga i Jego Ducha Świętego, nikt nie jest w stanie przewidzieć głębi swego upadku. Ukryty grzech i władza namiętności mogą więzić go i uczynić tak bezradnym, jak był ów opętany w Kafarnaum. Mimo to jego położenie nie jest bez nadziei. ZJ 179.3

Nikczemnika możemy przezwyciężyć tymi samymi środkami, jakimi posługiwał się Chrystus — siłą słowa. Bóg nie włada umysłem człowieka bez jego zgody, ale gdy pragniemy poznać i wykonać Jego wolę, daje nam przyrzeczenie: “I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi”. “Jeśli kto chce pełnić wolę jego, ten pozna, czy ta nauka jest z Boga, czy też Ja sam mówię od siebie.” Jana 8,32; 7,17. Wiara w te obietnice sprawi, że każdy człowiek otrzyma ratunek przed władzą grzechu i sidłami błędu. ZJ 179.4

Każdy ma wolność wyboru tej mocy, której pragnie się podporządkować. Nikt nie upada tak głęboko i nie jest na tyle podły, aby nie mógł znaleźć ratunku w Chrystusie. Opętany w Kafarnaum nie mógł się modlić, lecz powtarzał tylko słowa szatana, a jednak cicha prośba jego serca została wysłuchana. Ani jeden krzyk potrzebującej duszy, która nie umie użyć słów, nie pozostanie bez echa. Ci, którzy pragną wejść w przymierze z Bogiem, nie są wydani na pastwę szatana ani na ułomności swej natury. Do nich skierowane są słowa Zbawiciela: “Chyba że cię poddadzą pod moją ochronę, zawrą ze mną pokój; niech zawrą ze mną pokój”. Izajasza 27,5. Duchy ciemności będą toczyć walkę o duszę, która raz wpadła w ich sidła, lecz aniołowie Boży będą walczyć o nią z całą przewagą swojej mocy. Pan mówi: “Czy można odebrać mocarzowi łup albo czy mogą zbiec jeńcy tyrana? Tak mówi Pan: I jeńcy mocarza zostaną odbici, i łup wymknie się tyranowi, gdyż Ja rozprawię się z twoimi przeciwnikami i twoich synów”. Izajasza 49,24.25. ZJ 179.5

W czasie gdy przejęci czcią słuchacze pozostali w synagodze, Jezus oddalił się do domu Piotra, aby odpocząć. Lecz tu także napotkał smutek. Teściowa Piotra była chora i leżała w “wielkiej gorączce”. Jezus zganił chorobę, a cierpiąca wstała i usługiwała Mistrzowi i Jego uczniom. ZJ 180.1

Wieści o czynach Chrystusa rozeszły się szybko po Kafarnaum. Z obawy przed rabinami ludzie nie mieli śmiałości przyjść po uzdrowienie w sabat, lecz gdy tylko słońce zniknęło za horyzontem, powstało wielkie poruszenie. Z domów, sklepów i placów targowych śpieszyli mieszkańcy miasta w kierunku skromnego mieszkania, w którym przebywał Chrystus. Chorych przynoszono na noszach, inni szli opierając się na laskach lub podtrzymywani przez przyjaciół, aż słabi i drżący stawali przed Jego obliczem. ZJ 180.2

Ruch nie ustawał, ludzie przychodzili i odchodzili; nikt nie wiedział, czy jeszcze jutro Uzdrowiciel będzie wśród nich. Kafarnaum nigdy jeszcze nie przeżywało takich chwil. Powietrzem wstrząsały triumfujące okrzyki i głosy ulgi. Zbawiciel cieszył się widząc radość, jaką wzbudził. Gdy patrzył na cierpienia tych, którzy przychodzili do Niego, serce Jego przenikało współczucie i radował się, że jest w stanie przywrócić im zdrowie i szczęście. ZJ 180.3

Jezus nie zaprzestał pracy, dopóki nie został uzdrowiony ostatni cierpiący. Była już późna noc, gdy tłum zaczął się rozchodzić i cisza zapadła nad domem Szymona. Długi, pełen wrażeń dzień minął i Jezus zapragnął odpoczynku. Lecz miasto było jeszcze pogrążone we śnie, kiedy Zbawiciel, “gdy nastał dzień, wyszedł stamtąd i udał się na pustkowie”. ZJ 180.4

Tak mijały dni ziemskiego życia Jezusa. Często pozwalał uczniom odwiedzać swoje domy, aby odpoczęli, lecz sam łagodnie opierał się ich usiłowaniom oderwania Go od pracy. Trudził się codziennie nauczając nieświadomych, uzdrawiając chorych, przywracając wzrok niewidomym, dając pożywienie tłumom; wieczorami zaś albo wczesnym rankiem odchodził w górskie ustronia, by rozmawiać ze swym Ojcem. Często spędzał całą noc na modlitwie i rozmyślaniach, wracając ze wschodem słońca do swej pracy wśród ludzi. ZJ 180.5

Wczesnym rankiem Piotr i jego towarzysze przyszli do Jezusa mówiąc, że ludzie z Kafarnaum szukają Go. Uczniowie byli gorzko zawiedzeni przyjęciem, jakiego dotąd doznawał Chrystus. Władze Jerozolimy poszukiwały Go, aby Go zabić; nawet niektórzy z Jego rodzinnego Nazaretu porywali się na Jego życie; ale Kafarnaum przyjęło Go z radosnym entuzjazmem, więc nadzieje uczniów znów się rozpaliły. Było możliwe, że to wśród kochających wolność Galilejczyków znajdowała się większa ilość zwolenników nowego królestwa. Dlatego ze zdumieniem przyjęli uczniowie słowa Chrystusa: “Muszę i w innych miastach zwiastować dobrą nowinę o Królestwie Bożym, gdyż na to zostałem posłany”. ZJ 180.6

W podnieceniu, jakie wówczas ogarnęło Kafarnaum, kryło się niebezpieczeństwo, że istota misji Chrystusa nie zostanie dostrzeżona. Jezusa nie zadowalało to, że ściąga do siebie tłumy jedynie jako cudotwórca i uzdrowiciel fizycznych dolegliwości. Pragnął zjednywać sobie ludzi jako ich Zbawiciel. A chociaż wielu skłonnych było wierzyć w to, że przyszedł jako król, by założyć ziemskie królestwo, pragnął odwrócić ich umysły od spraw ziemskich ku duchowym. Same sukcesy ziemskiej natury mogły przeszkodzić Jego misji. ZJ 180.7

Podziw beztroskiego tłumu zaczynał Mu ciążyć. W jego życiu nie było miejsca na egoizm. Cześć, jaką świat oddawał stanowiskom, bogactwu lub talentom, była obca Synowi Człowieczemu. Jezus nie stosował żadnego ze środków, do których uciekają się ludzie, aby pozyskać wierność tłumu lub nakazać mu hołd. Setki lat przed Jego narodzeniem powiedziane było o Nim: “Nie będzie krzyczał ani wołał, ani nie wyda na zewnątrz swojego głosu. Trzciny nadłamanej nie dołamie ani knota gasnącego nie dogasi, ludom ogłosi prawo. Nie upadnie na duchu ani się nie złamie, dopóki nie utrwali prawa na ziemi.” Izajasza 42,2-4. ZJ 181.1

Faryzeusze dążyli do wyróżnienia się przez skrupulatne przestrzeganie ceremoniału i ostentacyjne modły i czyny miłosierdzia. Swej religijnej gorliwości starali się dowieść, czyniąc z religii temat do dyskusji. Spory między rywalizującymi ugrupowaniami były głośne i długotrwałe, toteż na ulicach nierzadko dawały się słyszeć głosy zaciętych sporów, prowadzonych między doktorami zakonu. ZJ 181.2

Życie Jezusa było całkowitym przeciwieństwem takich praktyk. Nikt nie widział w Jego życiu hałaśliwych dyskusji, ostentacyjnych modlitw, czynów obliczonych na uznanie. Chrystus ukryty był w Bogu, a Bóg objawiał się w charakterze swego Syna. Ku takiemu objawieniu pragnął Jezus skierować umysły ludzi i przez to pozyskać ich cześć. ZJ 181.3

Słońce Sprawiedliwości nie rozbłysło w swej wspaniałości nad światem, aby oślepić zmysły swoją chwałą. O Chrystusie napisano: “Że go znajdziemy, pewne jest jak zorza poranna”. Ozeasza 6,3. Spokojnie i łagodnie światło dnia wschodzi nad ziemią, rozpraszając cienie mroku i budząc świat do życia. W ten sam sposób wstaje Słońce Sprawiedliwości “z uzdrowieniem na swoich skrzydłach”. Malachiasza 3,20. ZJ 181.4