Życie Jezusa

28/88

Rozdział 27 — “Jeśli chcesz, możesz mię oczyścić”

Rozdział napisany w oparciu o Ewangelię Mateusza 8,2-4; 9,1-8.32-34; Marka 1,40-45; 2,1-12; Łukasza 5,12-28.

Ze wszystkich chorób znanych na Wschodzie najstraszniejszą był trąd. Był nieuleczalny i zaraźliwy, a jego przerażające skutki napełniały strachem najodważniejszych. Żydzi uważali go za karę za grzechy i nazwali chorobę dotykiem “palca Bożego”. Przenikająca do głębi, nieuleczalna i śmiertelna choroba była uważana za symbol grzechu. Rytualne prawo uznawało trędowatych za nieczystych. Wydalano ich ze społeczności jako ludzi już martwych. Wszystko, czego trędowaty dotknął, było nieczyste. Powietrze skażone było jego oddechem. Ktokolwiek był podejrzany o trąd, musiał poddać się oględzinom kapłanów, którzy orzekali o stanie jego zdrowia. Jeżeli został uznany za trędowatego, powodowało to natychmiastową separację od rodziny, wydalenie ze społeczności żydowskiej i skazanie na przebywanie wyłącznie wśród podobnie chorych. Prawo było nieugięte w swych postanowieniach. Nie czyniono wyjątku nawet dla królów czy przywódców. Monarcha dotknięty trądem musiał zrzec się tronu i usunąć się ze społeczeństwa. ZJ 182.1

Z dala od swych przyjaciół i krewnych trędowaty musiał nieść ciężar swej choroby. Zmuszano go do publicznego wyznawania swego nieszczęścia, podarcia odzieży i dzwonienia na alarm, aby ludzie mogli uciec przed jego zaraźliwą obecnością. Ponury okrzyk “nieczysty, nieczysty!” dochodzący z miejsca samotnego wygnania, był sygnałem wzbudzającym strach i obrzydzenie. ZJ 182.2

Na terenach, gdzie Chrystus prowadził swą działalność, wielu było takich nieszczęśników i wieść o Jego cudach doszła do nich, wzbudzając błysk nadziei. Ale od dni proroka Elizeusza nie słyszano nigdy o wypadku oczyszczenia trędowatego. Nie śmieli nawet myśleć, aby Jezus uczynił dla nich to, czego nie uczynił dla żadnego z ludzi. Był jednakże wśród nich jeden, w którego sercu zrodziła się wiara. Trędowaty ten nie wiedział, w jaki sposób zbliżyć się do Jezusa. Pozbawiony kontaktu z przyjaciółmi, nie był w stanie stawić się przed Uzdrowicielem. Poza tym ogarniały go wątpliwości, czy Chrystus zechce go uzdrowić. Czy zniży się do tego, aby zwrócić uwagę na człowieka cierpiącego — jak powszechnie uważano — z wyroku Boga? Czy nie rzuci na niego przekleństwa, jak faryzeusze, a nawet lekarze, i czy nie rozkaże mu trzymać się z daleka od skupisk ludzkich? I rozważał to wszystko, co mówiono mu o Jezusie. Nikt z tych, którzy zwrócili się do Niego o pomoc, nie został oddalony. Nieszczęśnik postanowił odnaleźć Zbawiciela. Chociaż wzbroniono mu wstępu do miasta, mogło się zdarzyć, że spotka Chrystusa gdzieś na górskiej ścieżce lub znajdzie Go, gdy Ten będzie nauczać poza obrębem miasta. Trudności były wielkie, lecz była to jego jedyna nadzieja. ZJ 182.3

Trędowaty udał się do Zbawiciela. W tym czasie Jezus, otoczony przez ludzi, nauczał nad brzegiem jeziora. Stojąc w znacznym oddaleniu trędowaty uchwycił kilka słów wypowiedzianych przez Chrystusa, widział też, jak kładł ręce na umierających i chorych na różne choroby, kalekich, ślepych, sparaliżowanych, którzy wstawali zdrowi i chwalili Boga za ocalenie. Wiara wzmocniła jego serce i zaczął pomału zbliżać się do zebranego tłumu. Zapomniał o ograniczeniach, jakim podlegał, o bezpieczeństwie ludzi i o strachu, z jakim do niego podchodzili. Myślał jedynie o błogosławionej nadziei na uzdrowienie. ZJ 183.1

Nieszczęsny przedstawiał sobą odrażający widok. Choroba poczyniła zastraszające postępy; rozkładające się ciało wyglądało przerażająco. Widząc go, tłum cofnął się w panice. Ludzie stłoczyli się w jedną gromadę, aby tylko uniknąć zetknięcia z nim. Niektórzy daremnie usiłowali przeszkodzić mu w zbliżeniu się do Jezusa. Trędowaty nie widział ich, ani nie słyszał. Wyrazy obrzydzenia nie docierały do niego. Widział jedynie Syna Bożego i słyszał tylko głos, który dawał życie umierającym. Przecisnąwszy się do Jezusa, padł do Jego stóp, wołając: “Panie, jeśli chcesz, możesz mię oczyścić”. ZJ 183.2

Jezus odrzekł: “Chcę, bądź oczyszczony!”, i położył na nim swą rękę. Mateusza 8,3. ZJ 183.3

Trędowaty natychmiast został odmieniony. Ciało stało się zdrowe, nerwy odzyskały wrażliwość, a mięśnie siłę. Właściwa trędowatym szorstka, łuszcząca się skóra znikła, a w jej miejsce pojawił się różowy, delikatny naskórek jak u zdrowego dziecka. ZJ 183.4

Jezus polecił człowiekowi, aby nie rozpowiadał o tym, co się stało, lecz aby poszedł do świątyni i złożył ofiarę. Ofiara taka nie mogła być przyjęta, zanim chory nie został zbadany przez kapłanów, którzy mieli prawo orzec, że jest on całkowicie uleczony. Choć byli temu niechętni, nie mogli odmówić zbadania go i wydania decyzji w tej sprawie. ZJ 183.5

Słowa Pisma Świętego wskazują, iż Jezus kładł duży nacisk na potrzebę zachowania milczenia oraz szybkość działania. “I rzekł mu Jezus: Bacz, abyś nikomu nie mówił, lecz idź, ukaż się kapłanowi i ofiaruj nakazany przez Mojżesza dar na świadectwo dla nich”. Gdyby kapłani dowiedzieli się o faktach związanych z uzdrowieniem trędowatego, ich nienawiść do Chrystusa spowodowałaby wydanie przez nich nieuczciwego wyroku. Dlatego Jezus chciał, aby człowiek ten zjawił się w świątyni, zanim słuch o cudzie dojdzie do uszu kapłanów. Tylko w ten sposób można było zapewnić wydanie bezstronnej decyzji, która zezwalałaby uzdrowionemu połączyć się z rodziną i przyjaciółmi. ZJ 183.6

Istniały jeszcze inne powody, dla których Chrystus nakazywał mężczyźnie milczenie. Wiedział, że Jego nieprzyjaciele dążyli nieustannie do ograniczenia Jego działalności i do oderwania ludu od Niego. Wiedział, że jeżeli wieść o uzdrowieniu trędowatego rozniesie się poza granice krainy, wielu nieszczęśliwych, nękanych tą straszną chorobą, będzie się gromadzić wokoło Niego, co sprawi, że rozlegną się wśród ludzi krzyki w obawie przed zarażeniem. Wielu trędowatych zaś mogłoby wykorzystać ten dar zdrowia w sposób, który nie byłby błogosławieństwem ani dla nich samych, ani dla innych. Poza tym gromadzenie wokół siebie trędowatych stworzyłoby okazję do oskarżenia Jezusa o łamanie rytualnego prawa, co pociągnęłoby za sobą przeszkody w szerzeniu Ewangelii. ZJ 184.1

Powyższy przypadek w pełni potwierdził obawy Chrystusa. Tłum ludzi był świadkiem uzdrowienia trędowatego i z ciekawością czekał na decyzję kapłanów. Powrót owego człowieka do przyjaciół wywołał wielkie poruszenie. Nie zważając na zakaz Chrystusa, mężczyzna nie starał się później ukryć faktu swego uzdrowienia. W rzeczywistości i tak nie mógłby tego ukryć, ale on daleko rozgłosił tę wieść. Uważając, że jedynie skromność przemawiała przez Chrystusa, szeroko wychwalał moc tego Wielkiego Uzdrowiciela. Nie rozumiał, że każda taka manifestacja musi wywołać wśród kapłanów i starszyzny bardziej zdecydowane postanowienie zgładzenia Jezusa. Uleczony człowiek odczuwał swe uzdrowienie jako wielką łaskę. Cieszył się z odzyskanych sił, z powrotu do rodziny i społeczeństwa, i czuł, że to niemożliwe, aby wzbraniał się przed oddaniem czci Lekarzowi, który przywrócił mu zdrowie. Rozgłaszanie jednak tej sprawy zaowocowało przeszkodami w misji Zbawiciela. Wywołało tak wielki napływ ludzi do Niego, że zmuszony był na pewien czas przerwać swą działalność. ZJ 184.2

Każdy akt działalności Chrystusa miał dalekosiężny cel, a jego treść była głębsza, niż się to wydawało. Podobnie było i w przypadku trędowatego. Jezus służył wszystkim, którzy przychodzili do Niego, ale pragnął też udzielić błogosławieństwa tym, którzy nie przychodzili. Przyciągnął do siebie celników, pogan i Samarytan, ale pragnął też dotrzeć do kapłanów i nauczycieli, odgrodzonych murem przesądów i tradycji. Nie zaniedbał przy tym żadnego środka, który pomógłby Mu ich zjednać. Posyłając uleczonego trędowatego do kapłanów, dał im dowód obliczony na przełamanie ich uprzedzeń. ZJ 184.3

Faryzeusze twierdzili, że nauka Chrystusa była sprzeczna z prawem, które Bóg dał przez Mojżesza, lecz fakt wysłania oczyszczonego trędowatego do świątyni w celu złożenia wymaganej ofiary przeczył temu oskarżeniu. Było to przekonujące świadectwo dla wszystkich, którzy chcieli dać się przekonać. ZJ 184.4

Przywódcy z Jerozolimy wysłali szpiegów, aby znaleźć pretekst do skazania Chrystusa na śmierć. On odpowiedział im na to dowodami swej miłości do ludzi, swym szacunkiem dla prawa i swą mocą uwalniania od grzechu i śmierci. Tak o nich powiedział: “Oddają mi złem za dobre, a nienawidzą za miłość moją”. Psalmów 109,5. Ten, który w kazaniu na górze dał przykazanie: “Miłujcie nieprzyjaciół waszych”, osobiście też dał potwierdzenie tej zasady, nie oddając “złem za zło ani obelgą za obelgę”, lecz przeciwnie, błogosławiąc. Mateusza 5,44; 1 Piotra 3,9. ZJ 184.5

Ci sami kapłani, którzy skazali trędowatego na wygnanie, teraz potwierdzili jego uleczenie. Stwierdzenie to, ogłoszone publicznie i odnotowane w księgach, stanowiło trwałe świadectwo działalności Chrystusa. A gdy uzdrowiony został przywrócony do społeczności Izraela na podstawie orzeczenia kapłanów, że nie pozostały na nim żadne ślady choroby, stał się tym samym żywym świadectwem dla swego Dobroczyńcy. Z pełnią radości złożył swoją ofiarę i wywyższył imię Jezusa. Kapłani zdali sobie sprawę z boskiej mocy Zbawiciela. Dano im sposobność poznania prawdy i światła Bożego, ale ta, jeśli zostałaby odrzucona, miała już nigdy nie wrócić. Wielu też odrzuciło to światło, ale nie było ono dane na próżno. Wiele serc zostało poruszonych, choć jeszcze wtedy nie było tego widać. Zdawało się, że podczas życia Chrystusa misja Jego znalazła niewiele sympatii wśród kapłanów i uczonych w Piśmie, ale po Jego wniebowstąpieniu “także znaczna liczba kapłanów przyjmowała wiarę”. Dzieje Apostolskie 6,7. ZJ 185.1

Oczyszczenie trędowatego z jego strasznej choroby stanowi ilustrację dzieła Chrystusa, przeznaczonego na oczyszczanie duszy od grzechów. Człowiek, który przyszedł do Chrystusa, był “zżarty przez trąd”, którego śmiertelny jad zatruł całe jego ciało. Uczniowie usiłowali ostrzec swego Mistrza przed dotknięciem go, gdyż każdy, kto dotykał trędowatego, stawał się sam nieczysty. Lecz kładąc swą rękę na trędowatym Jezus nie uległ skażeniu. Dotknięcie Jego ręki udzieliło życiodajnej mocy. Trąd został usunięty. Podobnie jest i z trądem grzechu — głęboko zakorzenionym, śmiertelnym i nie dającym się wyleczyć za pomocą ludzkich środków. “Cała głowa chora i całe serce słabe. Od stóp do głów nic na nim zdrowego: tylko guzy i sińce, i świeże rany”. Izajasza 1,5.6. Lecz Jezus, który przyszedł, aby zamieszkać w ludzkości, nie uległ skażeniu. Jego obecność ma siłę uzdrowienia grzesznika. Każdy, kto upadnie do Jego stóp, wołając z wiarą: “Panie, jeśli chcesz, możesz mię oczyścić”, usłyszy odpowiedź: “Chcę, bądź oczyszczony!” Mateusza 8,2.3. ZJ 185.2

W niektórych sytuacjach Jezus nie od razu udzielał upragnionego błogosławieństwa. Jednak w przypadku trądu zaledwie prośba została wypowiedziana, natychmiast nastąpiło uzdrowienie. Gdy modlimy się o ziemskie błogosławieństwa, odpowiedź na naszą prośbę może być opóźniona, albo Bóg ześle coś innego niż to, o co prosiliśmy; lecz nigdy nie pominie naszej prośby o uwolnienie z grzechu. Z Jego to woli jesteśmy oczyszczeni od grzechu, stajemy się Jego dziećmi zdolnymi do świętego życia. Chrystus “wydał samego siebie za grzechy nasze, aby nas wyzwolić z teraźniejszego wieku złego według woli Boga i Ojca naszego”. Galacjan 1,4. “Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas.” 1 Jana 5,14.15. “Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.” 1 Jana 1,9. ZJ 185.3

Poprzez akt uzdrowienia paralityka w Kafarnaum Chrystus ponownie uczył tej prawdy. Uczynienie tego cudu ujawniało Jego moc odpuszczenia grzechów. W uzdrowieniu paralityka przejawiały się jeszcze inne cenne prawdy, ponieważ w tym akcie okazane zostały nadzieja i zachęta. Był to również rodzaj ostrzeżenia przed krętactwem faryzeuszy. ZJ 186.1

Ów paralityk, podobnie jak trędowaty, stracił już wszelką nadzieję na uleczenie. Jego choroba była wynikiem grzesznego życia, dlatego do cierpień cielesnych dochodziły wyrzuty sumienia. Na długo przedtem zwracał się do faryzeuszy i lekarzy z prośbą, aby ulżyli jego cierpieniom duchowym i fizycznym. Jednakże z ich strony nadchodziła chłodna odpowiedź, że jego choroba jest nieuleczalna, a on sam ma ponieść skutki gniewu Boga. Zdaniem faryzeuszy nieszczęście było przejawem Bożego niezadowolenia, dlatego też trzymali się z daleka od chorych i potrzebujących. Często jednak ci właśnie, którzy wynosili się ponad innych jako święci, byli bardziej winni niż potępiany przez nich nieszczęśnik. ZJ 186.2

Sparaliżowany mężczyzna był całkowicie bezradny i nie widząc znikąd ratunku wpadł w rozpacz. Wtedy usłyszał o cudownej działalności Jezusa. Powiedziano mu, że inni, równie bezradni i grzeszni jak on, zostali uzdrowieni, że nawet trędowaci zostali oczyszczeni. Toteż przyjaciele, którzy przynosili te wiadomości, dodawali mu otuchy, że jeżeli zostanie zaniesiony do Jezusa, także może być uzdrowiony. Jednakże nadzieja jego zgasła, gdy przypomniał sobie, w jaki sposób nabawił się choroby. Ogarnęły go wątpliwości, czy ten nieskalany Lekarz zechce tolerować jego obecność? ZJ 186.3

Pragnął jednak nie tyle fizycznego odrodzenia, lecz przede wszystkim uwolnienia od ciężaru grzechów. Gdyby mógł zobaczyć Jezusa i otrzymać zapewnienie o przebaczeniu i pokoju z Niebem, byłby szczęśliwy mogąc żyć lub umrzeć zgodnie z wolą Boga. Prośbą tego umierającego człowieka było, aby mógł stanąć przed Nim. Nie było czasu do stracenia, ponieważ zżarte chorobą ciało ukazywało oznaki rozkładu. Uprosił przyjaciół, aby zanieśli go na łóżku do Jezusa, a oni chętnie to zrobili. Lecz tłum, który zebrał się na ulicy i w domu, w którym przebywał Zbawiciel, był tak wielki, że chory i jego przyjaciele nie mogli ani zbliżyć się do Niego, ani nawet usłyszeć Jego głosu. ZJ 186.4

Jezus nauczał w domu Piotra. Zgodnie ze swym zwyczajem uczniowie siedzieli przy Nim, a byli tam również “faryzeusze i nauczyciele zakonu, którzy przybyli ze wszystkich wiosek galilejskich i judzkich, i Jerozolimy”. Ci ostatni przyszli jako szpiedzy, szukając oskarżeń przeciw Jezusowi. Na zewnątrz zaś tłoczył się bezładny tłum — i gorliwi, i pełni czci, i ciekawi, i niewierzący. Reprezentowane tu były różne narodowości i wszystkie klasy społeczne. “A w nim była moc Pana ku uzdrowieniu”. Duch życia unosił się nad zebranymi, lecz faryzeusze i uczeni nie zauważali tej obecności. Nie odczuwali żadnych potrzeb, toteż uzdrowienie nie było dla nich. “Łaknących nasycił dobrami, a bogaczy odprawił z niczym.” Łukasza 1,53. ZJ 186.5

Ludzie niosący paralityka wciąż ponawiali daremne próby przedostania się przez tłum. Chory człowiek patrzył przed siebie z niewymowną udręką. Gdy upragniona pomoc była tak blisko, jak mógł wyrzec się nadziei? Na jego prośbę przyjaciele zanieśli go na dach i wybijając w stropie otwór opuścili go do stóp Jezusa. Dyskusja została przerwana. Zbawiciel ujrzał smutną twarz i wpatrzone w siebie pełne błagania oczy. Zrozumiał wszystko. Przygarnął ku sobie tego ducha dręczonego niepewnością i zwątpieniem. Jeszcze wtedy gdy paralityk znajdował się we własnym domu, Zbawiciel obudził Jego sumienie. Teraz gdy człowiek ten żałował za grzechy i uwierzył, że Jezus ma moc uzdrowienia go, życiodajna łaska Zbawiciela najpierw pobłogosławiła jego spragnione serce. Jezus obserwował pierwsze przebłyski wiary mężczyzny przeradzające się w pewność, że On jest jedynym, który mu pomoże; pewność ta rosła z każdym wysiłkiem, aby znaleźć się przed obliczem Chrystusa. ZJ 187.1

Słowami, które brzmiały w uszach nieszczęsnego jak muzyka, Zbawiciel rzekł: “Człowieku, odpuszczone są ci grzechy twoje”. ZJ 187.2

Ciężar rozpaczy spadł z serca chorego człowieka, a pokój przebaczenia spoczął na jego duszy i rozjaśnił jego twarz. Ból fizyczny odszedł, a cała jego istota uległa przemianie. Nieuleczalnie chory paralityk został uzdrowiony, a grzesznik uzyskał przebaczenie. ZJ 187.3

W prostocie wiary przyjął słowa Jezusa jako zapowiedź nowego życia. Nie stawiał dalszych pytań, tylko leżał w błogim milczeniu, bo szczęście nie pozwalało mu mówić. Światło niebios opromieniało jego twarz, a ludzie z lękiem przyglądali się tej scenie. ZJ 187.4

Rabini oczekiwali z niepokojem, w jaki sposób Chrystus wykorzysta ten przypadek. Przypomnieli sobie, że ten człowiek zwracał się do nich po pomoc, a oni odmówili mu wszelkiej nadziei i współczucia. W swojej zatwardziałości nie omieszkali dodać, że cierpi z powodu przekleństwa zesłanego przez Boga za grzechy. Teraz widząc przed sobą chorego człowieka przypomnieli sobie to wszystko. Widzieli zainteresowanie, z jakim wszyscy przyglądali się temu wydarzeniu, i ogarnęła ich obawa, że utracą swój wpływ na ludzi. ZJ 187.5

Dostojnicy nie rozmawiali z sobą, ale wzajemnie na swoich twarzach odczytywali tę samą myśl, że należy coś zrobić, aby powstrzymać ten napływ uczuć wśród ludzi. Jezus oświadczył, że grzechy paralityka zostały mu odpuszczone. Faryzeusze dopatrzyli się w tych słowach bluźnierstwa i doszli do przekonania, że mogą to przedstawić jako grzech zasługujący na karę śmierci; w sercach swych rzekli: “Czemuż ten tak mówi? On blużni. Któż może grzechy odpuszczać oprócz jednego, Boga?” Marka 2,9. ZJ 187.6

Zatrzymując na nich swój wzrok, przed którym usiłowali się ukryć, Jezus powiedział: “Czemuż tak myślicie w sercach swoich? Cóż jest łatwiej, rzec paralitykowi: Odpuszczone są ci grzechy, czy rzec: Wstań, weź łoże swoje i chodź? Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma moc odpuszczać grzechy na ziemi, rzekł paralitykowi: Wstań, weź łoże swoje i idź do domu swego”. ZJ 188.1

Wówczas człowiek przyniesiony do Jezusa na noszach wstał z młodzieńczą zwinnością i siłą. Życiodajna krew zaczęła krążyć w jego żyłach. We wszystkie części ciała wstąpiło życie. Rumieniec zdrowia zastąpił śmiertelną bladość. “I wstał, i zaraz wziął łoże, i wyszedł wobec wszystkich, tak iż się wszyscy zdumiewali i chwalili Boga i mówili: Nigdyśmy nic podobnego nie widzieli”. ZJ 188.2

Oto cudowna miłość Chrystusa pochylająca się nad winnymi i strapionymi! Boskość bolejąca nad chorobami ludzkości i kojąca je! Oto cudowna moc tak okazywana ludzkim dzieciom! Któż może wątpić w wieść o zbawieniu? Któż może nie doceniać łaski współczującego Odkupiciela? ZJ 188.3

Dla przywrócenia zdrowia temu rozkładającemu się ciału potrzebne było objawienie się twórczej mocy. Głos, który tchnął życie w człowieka powstałego z prochu ziemi, teraz przywrócił życie umierającemu paralitykowi. Moc, która dała życie ciału, odnowiła też serce. Ten, który przy stworzeniu “rzekł — i stało się”, który “rozkazał — i stanęło” (Psalmów 33,9), przywrócił życie duszy umarłej w występku i grzechach. Uzdrowienie ciała było przejawem mocy odnawiającej serce. Chrystus polecił paralitykowi wstać i chodzić, ażeby wiedziano, “że Syn Człowieczy ma moc na ziemi odpuszczać grzechy”. ZJ 188.4

Chrystus uzdrowił zarówno duszę, jak i ciało paralityka. Po uzdrowieniu duchowym nastąpiło odrodzenie fizyczne. Tej nauki nie wolno pominąć. Żyją dziś tysiące fizycznie chorych, którzy tak jak paralityk pragną usłyszeć słowa: “Odpuszczone są ci grzechy twoje”. Brzemię grzechu wraz z nieustannymi i niezaspokojonymi pragnieniami jest podstawą ich chorób. Ludzie ci nie znajdą jednak ratunku, zanim nie przyjdą do Uzdrowiciela duszy. Spokój, którego On tylko może udzielić, da siły umysłowi i zdrowie ciału. ZJ 188.5

“Jezus przyszedł, ‘aby zniweczyć dzieła diabelskie’”. “W nim było życie”. I rzekł: “Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały”. Jest “duchem ożywiającym”. 1 Jana 3,8; Jana 1,4; 10,10; 1 Koryntian 15,45. I nadal ma tę samą życiodajną moc, jak wówczas gdy na ziemi uzdrawiał chorych i udzielał przebaczenia grzesznikom. “On odpuszcza wszystkie winy twoje, leczy wszystkie choroby twoje.” Psalmów 103,3. ZJ 188.6

Wrażenie uczynione na ludziach tym uzdrowieniem paralityka było takie, jak gdyby otworzyło się niebo, odsłaniając chwałę lepszego świata. Gdy uleczony człowiek przechodził przez tłum, błogosławiąc na każdym kroku Boga i niosąc swoje brzemię z niezwykłą łatwością, ludzie rozstępowali się, aby mu uczynić miejsce, patrząc na niego z lękiem i szepcąc między sobą: “Nigdyśmy nic podobnego nie widzieli”. ZJ 188.7

Faryzeusze oniemieli ze zdumienia i byli przytłoczeni swą porażką. Rozumieli, że teraz nie mają okazji, by próbować w swej zazdrości wpłynąć na masy ludzkie. Cudowne dzieło dokonane na człowieku, którego opuścili, wydając go na gniew Boży, uczyniło takie wrażenie na ludziach, że chwilowo zapomnieli o rabinach. Zobaczyli, że Chrystus obdarzony jest siłą, którą oni przypisywali jedynie Bogu. ZJ 189.1

Szlachetne i godne Jego zachowanie pozostawało w rażącej sprzeczności z wyniosłością rabinów. Byli zbici z tropu i zmieszani, rozpoznając obecność Wyższej Istoty; lecz nie wyznali tego głośno. Im silniejsza była pewność, że Jezus obdarzony jest mocą odpuszczenia grzechów na ziemi, z tym większą zaciętością zasklepiali się w swej niewierze. Odeszli z domu Piotra, gdzie widzieli paralityka uzdrowionego mocą Jego słowa, aby knuć nowe plany, które uciszyłyby Syna Bożego. ZJ 189.2

Złośliwa i głęboko przenikająca choroba fizyczna została uzdrowiona mocą Chrystusa, lecz u tych, którzy zamykali oczy na światło, choroba duszy była bardziej uporczywa. Trąd i paraliż były mniej straszne od bigoterii i niedowiarstwa. ZJ 189.3

Wielka była radość w rodzinie paralityka, gdy wrócił do domu niosąc z łatwością posłanie, na którym jeszcze tak niedawno stamtąd go wyniesiono. Wszyscy otoczyli go ze łzami radości, z trudem wierząc swym oczom. Stał przed nimi w pełni swych męskich sił. Ramiona, tak niedawno bezwładnie zwisające, były teraz posłuszne jego woli. Ciało, dotąd pomarszczone i bezwładne, teraz było świeże i jędrne. Chodził pewnym, swobodnym krokiem. Radość i nadzieja były wypisane w każdym rysie jego twarzy, a wyraz czystości i pokoju zastąpił piętno grzechu i cierpienia. Radosne dziękczynienie rozbrzmiewało z tego domu, gdzie chwalono Boga w Jego Synu, który przywrócił nadzieję wątpiącemu, a siłę porażonemu. Człowiek ten i jego rodzina gotowi byli oddać życie za Jezusa. Żadna wątpliwość nie zaciemniała ich wiary: wierność Temu, który wniósł światło w ich mroczny dom, była niezachwiana. ZJ 189.4