Świadectwa dla zboru IV

14/94

Zarozumiałość i samolubstwo

Drogi Bracie, uczyniłeś błąd stojąc przed słuchaczami w zgromadzeniu, jak to często czyniłeś, wywyższając siebie i żonę. Twoje dzieci uczyły się lekcji z tych uwag, które okrywały mrokiem ich charaktery. A teraz okazuje się że nie jest to rzeczą łatwą naprawić zło, które czyniłeś. Są pyszne i zarozumiałe. Nauczyły się że jako twoje dzieci są czymś lepszym od innych dzieci. Obawiałeś się że ludzie nie będą oddawać należytego szacunku twojej pozycji lekarza Instytutu Zdrowia. To ukazało daremność, słabość, powstrzymało od stanowczości w jakiej pogrążył się twój duchowy rozwój. To również doprowadziło do zazdrości innych obawiających się że oni wyprą ciebie lub nie oddadzą odpowiedniego szacunku twej pozycji i wartości. Również wywyższałeś swą żonę umieszczając ją przed twoimi pacjentami jako idealne i doskonałe stworzenie. Byłeś jak ślepiec, darzyłeś ją zaszczytami dla jej kwalifikacji jakich wcale nie posiadała. S4 98.1

Powinieneś pamiętać że twoja moralna wartość jest szacowana według twoich słów, twej postawy i uczynków. A one nigdy nie mogą być ukryte lecz umieszczą cię na właściwym miejscu wobec twych pacjentów. Jeśli pokażesz im swoje zainteresowanie nimi, jeśli poświęcisz swą pracę dla nich, poznają się na tym a ty osiągniesz ich zaufanie i miłość. Uskarżanie nigdy nie sprawi że uwierzą że twoja męcząca praca dla nich obciąża ciebie i wyczerpuje twoją żywotność kiedy nie będą widzieć specjalnej uwagi oraz troski z twej strony. Pacjenci ufają i kochają tych, którzy ukazują szczególne zainteresowanie nimi i którzy działają dla ich powrotu do zdrowia. Jeśli tak będziesz wykonywał swoją pracę, która nie może pozostać niewykonana, za którą pacjenci płacą pieniądze, wówczas nie będziesz potrzebował dodatkowego gadania by zdobyć szacunek, zdobędziesz go tak pewnie jak dobrze wykonywać będziesz swoje obowiązki. S4 98.2

Nie jesteś wolny od samolubstwa i dlatego nie posiadasz błogosławieństwa jakie Bóg daje niesamolubnym pracownikom. Twoje zainteresowania są podzielone. Tak bardzo troszczysz się o siebie i swoje sprawy że Pan nie ma szczególnego powodu działać i troszczyć się o ciebie. Ten kierunek działania dyskwalifikuje cię wobec zajmowanej przez ciebie pozycji. Widziałam rok temu że poczułeś się kompetentny aby samemu kierować Instytutem Zdrowia. Gdyby był twój a ty byłbyś jedynym szczególnie wyróżnionym lub skrzywdzonym przez jego zaniedbania albo zyski, zauważyłbyś że twym obowiązkiem jest troszczyć się aby straty się nie pojawiały a pacjenci, którzy byli tam z dobroczynnych darów, nie wyciągali środków z Instytutu. Zapytałbyś ich i spowodował że ani tydzień by tam nie przebywali dłużej aniżeli byłoby to konieczne. Zobaczyłbyś wiele sposobów obniżenia kosztów i wydatków a wtedy kierowałbyś pomyślnością Instytutu. Ale ty jesteś tylko zatrudnionym a zaangażowanie, zainteresowanie i zdolności, o których sądzisz że je posiadasz by kierować takim instytutem, nie pojawiają się. Pacjenci nie otrzymują odpowiedniej uwagi, za którą przecież płacą i której mają prawo się spodziewać. S4 99.1

Ukazałeś mi się jako często odwracający się od inwalidów, którzy potrzebują twej pomocy. Ukazany mi zostałeś jako obojętny, wyglądający raczej na niecierpliwego w wysłuchiwaniu tego o czym oni mówią a co dla nich ma wielką wagę. Wydawałeś się być w wielkim pośpiechu odkładając ich na czas przyszły kiedy kilka odpowiednich słów sympatii i zachęty uspokoiłoby i uciszyłoby tysiące obaw i dało pokój i pewność w miejsce niepokoju i niepewności. Sucho przemawiałeś do swych pacjentów. Nie starałeś się wchodzić w ich położenie lecz trzymałeś się wyniośle kiedy powinieneś być bardziej przyjacielski. Byłeś zbyt odległy i nieprzystępny. Oni patrzą na ciebie jak dzieci na swych rodziców i mają prawo oczekiwać uwagi jakiej jednak nie otrzymują. “Ja” i “moje” zakrada się pomiędzy ciebie i twoją pracę jakiej wymaga twoja pozycja. Pacjenci i pomocnicy potrzebują często twej rady lecz czują się skrępowani aby udać się do ciebie, nie czują się swobodnie by rozmawiać z tobą. S4 99.2

Pragnąłeś osiągnąć niezwykłą godność. W wysiłkach, które podejmowałeś nie osiągnąłeś celu lecz utraciłeś zaufanie i miłość jakie mogłeś osiągnąć gdybyś posiadł cichość i pokorę umysłu. Prawdziwe oddanie i poświęcenie się Bogu znalazłoby miejsce dla ciebie w sercach wszystkich i odziałoby cię w godność, nie zdobytą lecz zasłużoną. Zostałeś wywyższony słowami pochwały jaką otrzymałeś. Życie Jezusa musi być twym wzorem ucząc cię czynić dobro na każdym stanowisku jakie zajmujesz. Gdy troszczył się będziesz o innych, Bóg będzie troszczył się o ciebie. Majestat niebios nie unikał znużenia. Szedł pieszo z miejsca na miejsce aby wspomóc cierpiących w potrzebie. Aczkolwiek posiadasz pewną wiedzę znając się na systemie ludzkim, potrafisz określać chorobę po jej objawach, możesz posiadać język ludzi i aniołów, to są jednak potrzebne szczególne kwalifikacje, bez nich wszystkie dary będą bez szczególnej wartości. Musisz mieć siłę od Boga, która może być tylko uświadomiona przez tych, którzy Jego czynią swą ufnością i którzy poświęcają się dla dzieła jakie On im dał do wykonania. Jezus musi być częścią twojej wiedzy. Jego mądrość zamiast twojej musi być brana pod uwagę a wówczas zrozumiesz jak być światłością w pokoju, w pomieszczeniu choroby. Zgubiłeś wolność ducha, moc i wiarę. Twoja wiara domaga się doświadczeń bo taka jaka jest nie może być żywotna. Twoje wysiłki dla tych, którzy są chorzy duchowo także i cieleśnie, nie będą miały takiego powodzenia jakie mogłyby mieć, pacjenci nie będą mogli osiągać fizycznej i duchowej siły jaką mogliby osiągnąć jeżeli nie przyniesiesz Jezusa ze sobą w czasie tych wizyt. Moje słowa i uczynki powinny ci towarzyszyć. Wówczas poczujesz że ci, dla których się modlisz i których błogosławisz, błogosławią cię również. S4 100.1

Nie odczułeś całej swej zależności od Boga i twej małej efektywności i słabości bez Jego szczególnej mądrości i łaski. Boisz się i wątpisz ponieważ za bardzo ufasz własnej sile. W Bogu znajdziesz pomyślność. W pokorze i świętości umysłu odnajdziesz wspaniały pokój i moc. Ci, którzy bardziej odczuwają własną słabość i ciemność, błyszczą jaśniej ponieważ tacy czynią Chrystusa swą sprawiedliwością. Twoja siła powinna wynikać z jedności z Nim. Nie obawiaj się czynić dobrze. S4 101.1

Majestat nieba woła słabych: “Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a ja wam sprawię odpocznienie. Weźmijcie jarzmo moje na się a uczcie się ode Mnie żem Ja cichy i pokornego serca a znajdziecie odpocznienie duszom waszym”. Mateusza 11,28.29. Powodem dla jakiego brzemię wydaje się czasami tak ciężkie a jarzmo tak uciskające jest to że nie posiadamy pokory i cichości jaką posiadał nasz Bóg. Powstrzymajmy się od łapówkarstwa i wyniosłości i niech własne “ja” raczej będzie ukryte w Jezusie i uczmy się od Niego bo obiecał nam odpocznienie. S4 101.2

Zobaczyłam że Instytut Zdrowia nie może prosperować pomyślnie kiedy ci, którzy zajmują odpowiedzialne stanowiska, związani są swymi zainteresowaniami i samymi sobą bardziej aniżeli Instytucją. Bóg poszukuje bezinteresownych mężczyzn i niewiast na pracowników w swej sprawie a ci, którzy ponoszą odpowiedzialność za Instytut, powinni doglądać każdego jego działu sprawdzając sprawy ekonomiczne troszcząc się o każdy drobiazg przeciwstawiając się każdemu marnotrawstwu. Krótko mówiąc, powinni tu być tak troskliwi i sprawiedliwi w swych zarządzeniach jak gdyby byli aktualnymi gospodarzami czy właścicielami. S4 101.3

Byłeś w kłopotach odczuwając że to czy tamto nie może i nie jest twoim interesem. Wszystko co jest związane z Instytutem jest twoim interesem. Jeśli pewne rzeczy znajdują się pod twą uwagą i nie potrafisz ich właściwie rozwiązać ponieważ jesteś powołany do działania w innym kierunku, wezwij na pomoc kogoś kto poświęci tym sprawom natychmiastową uwagę. Jeśli ta praca jest uciążliwa dla ciebie, ktoś inny powinien zająć twoje miejsce, ktoś kto potrafi wykonać właściwie wszystkie obowiązki spoczywające na tym jednym zajmującym odpowiedzialne stanowisko. S4 101.4

W twoich salonowych rozmowach często obciążałeś pacjentów i pomocników niepotrzebnymi ciężarami i troskami spoczywającymi na tobie podczas gdy w tym samym czasie widziałam że nie wykonujesz nawet połowy obowiązków jakie na tobie spoczywają jako na lekarzu. Nie poświęcałeś odpowiedniej uwagi schorzeniom pacjentów znajdujących się pod twoją opieką. Pacjenci nie są ślepymi, widzą twoje zaniedbania wobec innych. Są zdala od domu i spodziewają się otrzymać taką opiekę i leczenie jakich nie mogliby otrzymać w domu. Wszystko to jest raną Instytutu i nieprzyjemnością dla Boga. S4 102.1

Prawdą jest że miałeś duży ciężar do dźwigania ale w wielu przypadkach czyniłeś wyrzuty pacjentom i pomocnikom podczas gdy kłopot znajdował się w twojej rodzinie. Oni wymagają twojej stałej pomocy lecz nie odwzajemniają się tobie pomocą, nie ma nikogo w twoim domu kto podtrzymałby twą dłoń lub dodał ci odwagi. Gdybyś nie miał żadnych trosk poza Instytutem mógłbyś znieść o wiele więcej nie tracąc sił i pomyślności. I twoim obowiązkiem jest dbać o rodzinę lecz nie powinni oni być tak bezsilni jak są stając się tak dużym ciężarem dla ciebie. Mogliby ci pomagać gdyby chcieli. S4 102.2

Twoim obowiązkiem jest dbać o zdrowie jednak jeśli twoje rodzinne troski są tak wielkie że praca w którą jesteś zaangażowany przerasta cię i nie jesteś w stanie poświęcić swego czasu i uwagi pacjentom Instytutu, w którym się obecnie znajdują, wówczas powinieneś zrezygnować ze swego stanowiska i poszukać miejsca tam gdzie byłbyś potrzebny swojej rodzinie, sobie samemu i swoim obowiązkom. Stanowisko jakie teraz zajmujesz jest bardzo odpowiedzialne. Wymaga czystego intelektu, siły umysłu, nerwów i mięśni. Żarliwe zaangażowanie sił w pracy jest konieczne dla jej sukcesu i nic innego nie da tej Instytucji większej pomyślności. Aby była żywą pracą musi żyć i mieć żywych bezinteresownych pracowników. S4 102.3

Siostro I., nie byłaś tak pomocna swemu mężowi jak powinnaś być. Poświęcałaś więcej uwagi samej sobie. Nie uświadamiałaś sobie konieczności poświęcenia swoich sił dla wzmocnienia i dodania odwagi twemu mężowi w jego pracach a także błogosławienia swym dzieciom właściwym wpływem. Gdybyś wypełniała właściwie swoje obowiązki Bóg przyłączyłby się do ciebie, gdybyś wspomagała swego towarzysza i łączyła się z nim we właściwym dyscyplinowaniu waszych dzieci, porządek rzeczy w twojej rodzinie byłby inny. S4 103.1

Lecz poddałaś się uczuciom apatii i smutku a to przyniosło chmury zamiast słońca miejscu waszego zamieszkania. Nie wzmacniałaś nadzieją i życzliwością a twoje wpływy uciskały tych, którym powinnaś pomagać miłym słowem i uczynkiem. Wszystko to jest rezultatem samolubstwa. Wymagałaś uwagi i uwielbienia ze strony męża i dzieci a nie czułaś że twoim obowiązkiem jest odwrócić swój umysł od siebie i pracować dla ich szczęścia i pomyślności. Dałaś wolną drogę niecierpliwości i ostro ganiłaś swe dzieci. To tylko umacniało ich na złej drodze i zrywało więzi uczucia i miłości, które powinny łączyć serca rodziców i dzieci. S4 103.2

Zgubiłaś samokontrolę i przeceniłaś swego męża w obecności dzieci, to zmniejszyło jego autorytet a także i twój. Byłaś bardzo słaba kiedy twoje dzieci przychodziły do ciebie aby narzekać na innych. Natychmiast stawałaś po ich stronie i niemądrze oceniałaś i oskarżałaś tych, na których one narzekały. To wzmocniło w umysłach twych dzieci skłonność do szemrania przeciwko tym, którzy jawnie nie postępują tak jak one by się tego spodziewały. Pośrednio wzmocniłaś tego ducha zamiast go wyciszyć. Nie postępowałaś ze swymi dziećmi tak stanowczo i sprawiedliwie jak powinnaś postępować. Przechodziłaś próby. Znajdowałaś się w opresji. Byłaś osłabiona lecz niesprawiedliwie obciążałaś tym nieszczęściem innych. Zasadniczej przyczyny musisz szukać w sobie. Nie uczyniłaś swego domu tym czym powinien być i tym czym mógłby być. Jest jednak w twej mocy naprawić te błędy. Wyjdź ze swego odrętwienia! Daj więcej miłości niż odpowiedzialności, pielęgnuj życzliwość, pozwól zaświecić słońcu w twym sercu i niech ono oświetli innych wokół ciebie, bądź bardziej serdeczna w swym zachowaniu, staraj się zdobyć zaufanie swych dzieci by mogły przyjść do ciebie po radę i pomoc. Wzmacniaj je w pokorze i bezinteresowności, pokaż im dobry przykład. S4 103.3

Obudźcie się moi bracia i siostry dla potrzeb waszych rodzin. Nie bądźcie ślepi lecz wykonujcie pracę swą rzetelnie, w cichości, pokoju i w wierze. Utrzymujcie swój dom w porządku a Bóg pobłogosławi waszym wysiłkom. S4 104.1

*****