Świadectwa dla zboru II

71/87

Rozdział 66 — Do żony kaznodziei

Droga siostro I.:

Wczoraj miałam nieco czasu do przemyślenia i teraz mam kilka myśli, które chciałabym ci przekazać. Nie mogłam od razu odpowiedzieć na twoje pytania na temat twojego obowiązku podróżowania wraz ze swym mężem. Jeszcze nie znałam efektów twojego towarzyszenia mu więc nie mogłam mówić z taką znajomością rzeczy jak gdybym poznała lepiej wpływ wywierany przez ciebie. Nie mogę dawać rady nie będąc zapoznana ze sprawami. Muszę być pewna że moja rada jest właściwa w tym świetle. Moje słowa są bardzo wykorzystywane i dlatego muszę być ostrożna. Po zastanowieniu się postaram się przypomnieć to co było mi pokazane w twoim przypadku dlatego jestem gotowa napisać do ciebie. S2 565.2

Z listów, które do mnie pisałaś w sprawie brata J., obawiam się że jesteś uprzedzona i zazdrosna. Mam nadzieję że tak nie jest lecz obawiam się tego. Twój mąż i ty jesteście bardzo wrażliwi i zazdrośni z natury dlatego musicie się strzec w tym zakresie. Nie uważamy że brat I. widzi wszystkie sprawy wyraźnie. Myślimy że jego żona daleka jest od prawdy i ma duży wpływ na niego. Jednakże mamy nadzieję że jeśli wszyscy będziemy ostrożni, to wyrwie się z sideł szatana i wtedy wszystko będzie widział wyraźnie. S2 565.3

Droga siostro, zamierzam być bezstronna i nie pozwolić by nasze słowa lub czyny były pod wpływem pomówień. Nie mamy swoich ulubieńców. Niechaj Bóg nam udzieli niebiańskiej rozmowy byśmy działały zupełnie bezstronnie i były zgodne z Jego Duchem. Nie chcemy żeby nasze prace służyły tylko nam, aby miały egoistyczny cel. Jeśli nie będziemy zważać na siebie, czy wyda nam się że widzimy wyraźne zaniedbanie? Jednak chcemy postępować w duchu przebaczającego Pana. Ludzie, którzy głosili, że są jego naśladowcami, nie przyjęli go, ponieważ skierowali swój wzrok na Jeruzalem i nie okazywali że będzie na nich czekał. Nie otworzyli drzwi niebieskiemu Gościowi i nie zachęcili aby pozostał z nimi chociaż widzieli jego zmęczenie podróżą i nadchodzącą noc. Nie dali żadnego znaku że naprawdę pragną Jezusa. Apostołowie wiedzieli że zamierzał tam przeczekać noc i ostro odczuli zlekceważenie swego Pana tak że mieli nienawiść i modlili się aby Jezus okazał właściwe oburzenie i ściągnął z nieba ogień aby spalić tych, którzy go tak obrazili. Lecz on zganił ich oburzenie i troskę o jego honor i powiedział, że przyszedł nie po to aby sądzić ale aby okazać miłosierdzie. S2 566.1

Jest to lekcja naszego Zbawiciela dla was i dla mnie. Nie możemy żywić żadnej urazy w naszych sercach. Jeżeli nas zelżono, nie musimy tym samym odpowiadać. O, zazdrości i złe przypuszczenia! — ile to szkody uczyniłyście! Jak zmieniałyście przyjaźń i miłość w gorycz i nienawiść! Musimy stać się mniej dumni, mniej obrażający się, niesamolubni i martwymi dla własnego “ja”. Nasze zainteresowania muszą tkwić w Chrystusie byśmy mogli powiedzieć: “Żyję już nie ja lecz żyje we mnie Chrystus”. Galacjan 2,20. Chrystus wskazał nam jak możemy stać się szczęśliwymi na tej drodze. “Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie. Weźmijcie jarzmo moje na się a uczcie się ode mnie, żem Ja cichy i pokornego serca a znajdziecie odpocznienie duszom waszym”. Mateusza 11,28-29. Wielkim problemem jest to że tak mało jest łagodności i pokory, że jarzmo kaleczy a brzemię wydaje się ciężkie. Kiedy będziemy prawdziwie łagodni i pokorni to będziemy ukryci w Chrystusie tak że nie będziemy się martwić poniżeniem i lekceważeniem, będziemy głusi na wyrzuty, na zniewagi czy pośmiewiska. S2 566.2

Siostro I., kiedy widzę wyraźnie specyfikę twojej sprawy, to zauważam poważne przeciwskazania co do twego podróżowania. Nie bierzesz na siebie odpowiedniego brzemienia. Oczekujesz współczucia od innych lecz się nim nie odwzajemniasz. Cały swój ciężar kładziesz tam gdzie jesteś. Jesteś obsługiwana podczas gdy ci, którzy niosą swoje i twoje brzemię, są mniej w stanie je dźwigać niż ty. Jesteś zbyt nieporadna dla swojego dobra i nie wywierasz tego wpływu jakiego trzeba się spodziewać od żony kaznodziei. Potrzebny ci jest większy wysiłek fizyczny i z tego co mi pokazano, to bardziej na miejscu by było gdybyś zajęła się wychowaniem swojej córki zachęcając siebie do umiłowania obowiązków domowych. Nie otrzymałaś wychowania w tym kierunku, które powinnaś była otrzymać w dzieciństwie. Spowodowało to że twoje życie jest mniej szczęśliwe niż mogłoby być. Nie lubisz pracy fizycznej i podróżując upodabniasz się do inwalidy nie będąc pomocna mężowi i nie starasz się ulżyć w powodowanych przez ciebie ciężarach. Nie widzisz że często ci, którzy ci usługują, są nie mniej zdolni wykonać dodatkową pracę niż ty sama. Opierasz się na innych całym swym ciężarem. Nie masz dowodów na to że Bóg cię powołał do specjalnego dzieła w podróżowaniu. S2 567.1

Musisz zdobyć wiedzę której jeszcze nie posiadasz. Któż może nauczyć dziecko lepiej od matki? Kto może tak dobrze poznać wady dziecka jak matka podczas spełniania obowiązków domowych danych jej z nieba? Fakt że nie lubisz tej pracy nie jest dowodem że nie jest to praca przeznaczona dla ciebie przez Boga. Twoje siły fizyczne i umysłowe są zbyt nikłe abyś stawiała podróżowanie za cel. Życzysz sobie aby ci usługiwano zamiast służyć innym. Nie jesteś wystarczająco pomocna aby ulżyć brzemieniu męża i tych wokół ciebie. S2 567.2

Ci, którzy nie potrafią rozsądnie poradzić sobie z własnym dzieckiem czy dziećmi, nie mają kwalifikacji ku temu aby mądrze działać w sprawach zboru czy mieć do czynienia z zatwardziałymi umysłami podatnymi na specjalne pokusy szatana. Jeśli potrafisz chętnie i z zamiłowaniem wykonać to czego wymaga się od rodziców, to potrafisz lepiej zrozumieć, jak nieść ciężary w zborze. Droga siostro, radzę ci abyś była dobrą żoną dla swojego męża i abyś prowadziła dobrze dom dla niego. Polegaj więcej na własnych siłach i nie opieraj się na nim tak mocno. Obudź się i wykonuj pracę, którą Bóg pragnie abyś wykonała. Masz skłonności myśleć o spełnieniu jakiejś wielkiej misji a zaniedbujesz drobne obowiązki na swej drodze, które również są ważne. Obok nich przechodzisz a masz aspirację na wielkie dzieło. Niech twoje ambicje — aby były pożyteczne — zostały rozbudzone by być pracownikiem a nie obserwatorem na świecie. S2 568.1

Moja droga siostro, mówię prosto bo na nic innego bym się nie odważyła. Proszę cię abyś podjęła swój ciężar życia zamiast go unikać. Pomóż swojemu mężowi a pomożesz i obsłużysz siebie. Wasze wyobrażenia o należnej godności duszpasterza, nie są zgodne z przykładem naszego Pana. Sługa Chrystusa powinien być trzeźwy, miłujący, łagodny, cierpliwy, wyrozumiały, litościwy i grzeczny. Powinien być przezorny o szlachetnych myślach i słowie oraz nienagannym zachowaniu. To jest godność ewangelii. Jeśli kaznodzieja odwiedzi rodzinę gdzie może sam się obsłużyć to powinien tak uczynić i swoim przykładem zachęcać do pracowitości zajmując się pracą fizyczną kiedy nie ma wiele innych obowiązków i kłopotów. Nic nie utraci ze swojej godności i będzie zdrowy zajmując się pożyteczną pracą. Cyrkulacja krwi będzie bardziej wyrównana. Praca fizyczna będzie urozmaiceniem dla pracy umysłowej, to upuści trochę krwi z mózgu. Koniecznym jest aby twój mąż miał więcej pracy fizycznej żeby ulżyć mózgowi. Więcej ruchu polepszy trawienie. Gdyby mógł część dnia poświęcić na ćwiczenia fizyczne kiedy nie jest zajęty spotkaniami to byłoby dla niego korzystne i nie zaszkodziłoby jego duszpasterskiej godności. Taki przykład byłby zgodny z przykładem naszego boskiego Mistrza. S2 568.2

Miłujemy cię i chcemy byś miała powodzenie w swoich wysiłkach o lepsze życie. S2 569.1

Parowiec “Keokuk”, Rzeka Mississippi

30 wrzesień 1869

*****