Świadectwa dla zboru I

106/122

Rozdział 104 — Konflikty i zwycięstwo

Od 26. kwietnia 1867 roku do 20. października 1867 roku

Powróciliśmy na północ i w drodze powrotnej mieliśmy dobre spotkanie w West Windsor i po powrocie do domu wzięliśmy udział w spotkaniu w Fairplains i Orleans, a także zwróciliśmy uwagę na budynek, uporządkowaliśmy ogród, przycięliśmy winogrona, jeżyny, maliny i truskawki. Następnie w towarzystwie delegacji powróciliśmy na Generalną Konferencję w Battle Creek. S1 592.4

Pierwszy sabat w drodze spędziliśmy w Orleans i święciliśmy go tam. Był to dla nas dzień uroczysty, chcieliśmy uniżyć się przed Bogiem i ze złamanym duchem i płaczem wszyscy gorąco modliliśmy się, aby Bóg błogosławił i umocnił nas byśmy mogli wykonać jego wolę na Konferencji. Wierzyliśmy i mieliśmy pewną nadzieję, że nasza niewola zostanie odwrócona na tym zgromadzeniu. S1 593.1

Kiedy przybyliśmy do Battle Creek odkryliśmy, że nasze poprzednie wysiłki nie osiągały takich efektów na jakich spodziewaliśmy się. Plotki i zazdrość wciąż jeszcze istniały. Duszę miałam przepełnioną bólem i płakałam głośno przez kilka godzin nie mogąc powstrzymać żalu. Pewien przyjaciel, którego znałam od dwudziestu dwóch lat zrelacjonował mi w rozmowie plotki, które słyszałam, mianowicie, że jesteśmy rozrzutni w wydawaniu środków. Zapytałam w czym byliśmy rozrzutni. I wspomniał zakupienie drogiego krzesła. Wtedy opisałam mu okoliczności. Mój mąż był bardzo wyniszczony i długie siedzenie w zwykłym bujaku było dla niego bardzo męczące, a nawet bolesne i dlatego przez większą część czasu odpoczywał na łóżku lub na kanapie. Wiedziałam, że nie jest to dobry sposób na zdobycie sił i prosiłam go, żeby więcej siedział, ale przeszkodą było niewygodne krzesło. S1 593.2

W drodze na wschód, kiedy udawałam się do umierającego ojca, zostawiłam męża w Brookfield, Nowy Jork i będąc w Utica szukałam krzesła ze sprężynami, w typie kanapy. Żaden z handlarzy nie sprzedał mi krzesła za cenę, jaką chciałam zapłacić, to znaczy około piętnaście dolarów, natomiast zaoferowali mi wspaniałe krzesło z rolkami zamiast biegunów w cenie trzydziestu dolarów przecenione na siedemnaście. Wiedziałam, że to jest krzesło, o jakie mi chodzi, pod każdym względem. Ale towarzyszący mi brat nakłonił mnie abym zaczekała, aż zrobią mi krzesło, które będzie kosztowało tylko trzy dolary mniej. Krzesło oferowane za siedemnaście dolarów miało rzeczywiście wartość tą samą w sobie, ale ustąpiłam innemu sądowi, zaczekałam na zrobienie tańszego krzesła i sama za nie zapłaciłam i wysłałam mężowi. Plotki dotyczące naszej ekstrawagancji z powodu tego krzesła spotkałam w Wisconsin i Iowa. Ale kto może potępić mnie? Gdybym miała to zrobić ponownie, postąpiłabym tak samo z jednym wyjątkiem, polegałabym na własnym sądzie i kupiłabym krzesło, kosztujące kilka dolarów więcej, a warte dwa razy więcej niż to, które kupiłam. Szatan niekiedy tak wpływa na umysły, aby zniszczyć wszelkie uczucia miłosierdzia lub współczucia. Wydaje się, że kiedy stal jest w sercu, wtedy znika to co ludzkie, jak i to co boskie. S1 593.3

Doszły do mnie słuchy, że pewna siostra stwierdziła w Memphis, że kościół w Battle Creek nie ma najmniejszego zaufania do świadectw siostry White. Zadano pytanie, czy odnosi się do świadectwa pisanego. Odpowiedź brzmiała: Nie, nie do jej publikowanych widzeń lecz do świadectw głoszonych na spotkaniach i nabożeństwach w zborach, ponieważ jej życie przeczy im. Ponieważ zażądała rozmowy z kilkoma wybranymi, doświadczonymi braćmi i siostrami między którymi były osoby, rozpowszechniające te wieści. Zażądałam tam aby mi teraz pokazali w czym moje życie nie było w zgodzie z moimi naukami. Jeżeli moje życie nie jest w zgodzie z moimi naukami, jest to tak sprzeczne, iż należy zapieczętować zdanie, że zbór w Battle Creek nie ma najmniejszego zaufania do mojego świadectwa. W takim razie nie może być sprawą trudną przedstawienie dowodów mojego niechrześcijańskiego postępowania. Nie mogli przedstawić nic na usprawiedliwienie poczynionych stwierdzeń i wyznali, że wszyscy mylili się w owych opowiadaniach oraz, że ich podejrzenia i zazdrości były bezpodstawne. Z gotowością przebaczyłam wszystkim, którzy nas ranili i powiedziałam im, że wszystko o co proszę, jest to, aby z ich strony przeciwdziałali wpływowi, jakie wywarli przeciwko nam, a będę zadowolona. Obiecali to zrobić lecz nie zrobili tego. S1 594.1

Krążyło jeszcze wiele opowieści przeciwko nam, wszystkie były albo całkiem fałszywe, albo mocno przesadzone, krążyło to ogólnie wśród różnych rodzin w czasie konferencji i większość patrzyła na nas z podejrzeniem, zwłaszcza na męża. S1 594.2

Niektórzy posiadający wpływ przejawiali chęć zniszczenia nas. Byliśmy w potrzebie i mój mąż próbował sprzedawać niepotrzebne rzeczy i z tego powodu uważano, że robi źle. Wyraził ochotę, aby jego bracia wyrównali stratę naszej krowy i patrzono na to jako na ciężki grzech. Założywszy, że nasze dobra w Battle Creek zostałyby sprzedane, zaczęliśmy budować w Grenville. Lecz nie mogliśmy sprzedać własności w Battle Creek i w tej ciężkiej sytuacji mój mąż napisał do różnych braci, aby pożyczyli nam pieniędzy. Z tego powodu potępili go i oskarżyli o grzech pożądania pieniędzy. I słyszano jak brat kaznodzieja, najaktywniejszy w tej pracy powiedział: “Nie chcemy, aby brat E. kupił dom brata White, ponieważ chcemy jego pieniądze na Instytut Zdrowia”. Cóż mogliśmy zrobić. Nie mogliśmy się obrócić w żadną stronę, ale nas winiono. S1 595.1

Jeszcze sześćdziesiąt pięć godzin temu, zanim mój mąż został powalony, stał w domu modlitwy do północy, prosząc o trzysta dolarów, na umożliwienie spłacenia tego domu, i aby tej prośbie dodać siły, sam dał na tę subskrypcję dziesięć dolarów za siebie, tyle samo za mnie. Przed północą suma była prawie zebrana. Starszy tego zboru był starym przyjacielem i w tej końcowej potrzebie, opuszczeni przez przyjaciół, napisaliśmy do niego mówiąc, że jesteśmy w potrzebie, że gdyby teraz zbór chciał zwrócić nam te dwadzieścia dolarów, przyjęlibyśmy je. Podczas konferencji ten brat odwiedził nas i uczynił dziełu Bożemu wiele zła. Ale zanim przyszedł do naszego domu, zaczerpnął conajmniej trochę zarazy z ogółu. Bardzo ostro odczuwaliśmy to i gdybyśmy nie byli szczególnie podtrzymywani przez Pana, nie bylibyśmy w stanie nieść świadectw na konferencję z najmniejszą dozą swobody. S1 595.2

Zanim powróciliśmy z konferencji, bracia Andrews, Pierce i Bourdeau odbyli specjalną modlitwę w naszym domu, w czasie której wszyscy zostaliśmy pobłogosławieni, szczególnie mój mąż. To dodało mu odwagi na powrót do nowego naszego domu. I wtedy rozpoczęły się jego straszne cierpienia z powodu zębów, a także nasza praca, z której sprawozdania zamieszczał “Przegląd”. W czasie swojej choroby tylko na tydzień zaprzestał nauczania, ale pracował ze zborem w Orange i Wright w domu, w Bushnell i Greenbuch nauczając i chrzcząc jak poprzednio. S1 596.1

Po powrocie z konferencji ogarnęła mnie wielka niepewność w związku z powodzeniem sprawy Bożej. W moim umyśle powstały wątpliwości, których nie miałam przez sześć wcześniejszych miesięcy. Uważałam, że lud Boży przyjmuje ducha świata naśladując jego mody i wznosi się ponad prostotę naszej wiary. Wydawało się, że zbór w Battle Creek odsuwa się od Boga i niemożliwością jest obudzenie go z tego stanu. Świadectwa dane mi od Boga miały najmniejszy wpływ i najmniej na nie zważano w Battle Creek. Drżałam o dzieło Boże. Widziałam, że Pan nie opuścił swojego ludu, lecz że jego grzechy i podłości oddzieliły go od Boga. W Battle Creek znajduje się serce dzieła. Każde drgnienie odczuwane jest przez członków zboru na całym polu. Jeżeli serce to nie jest zdrowe, życiodajne krążenie będzie odczuwane przez całe ciało święcących sabat. Jeżeli serce będzie chore, zły stan każdej gałęzi dzieła zaświadczy o tym fakcie. S1 596.2

W tej pracy leży moje zainteresowanie, moje życie jest z nią związane. Kiedy Syjonowi wiedzie się dobrze — jestem szczęśliwa, jeżeli on cierpi — jestem smutna, załamana i zniechęcona. Ujrzałam, że lud Boży znajduje się w alarmującym stanie, a Jego łaska odsuwana jest od niego. Rozmyślałam nad tym smutnym obrazem dniem i nocą i błagałam w gorzkim bólu, “O, Panie, nie wydawaj swojego dziedzictwa na pohańbienie. Niech poganie nie mówią gdzie jest ich Bóg?” Czułam, że zostałam odcięta od wszystkich znajdujących się na czele dzieła i że stoję praktycznie sama. Nie ważyłam się ufać nikomu. W nocy obudziłam męża mówiąc: “Obawiam się, że stanę się niewierną”. Potem płakałam przed Panem, aby zbawił mnie swoim własnym potężnym i pewnym ramieniem. Nie zauważyłam, aby zwracano uwagę na moje świadectwa i cieszyłam się myślą, że być może moje dzieło w sprawie Bożej zostało dokonane. Byliśmy umówieni w Bushnell, powiedziałam mężowi, że nie mogę jechać. Wkrótce powrócił z poczty z listem od brata Mattason, zawierającym następującą treść snu: S1 596.3

“Drogi bracie White: Oby błogosławieństwo Boże pozostawało z tobą, a słowa te zastały cię w dobrym stanie zdrowia, szczęściu i sile duchowej. Czuję wdzięczność dla Pana za jego dobroć dla ciebie i ufam, że jeszcze będziesz się cieszył doskonałym zdrowiem także i wolnością w głoszeniu ostatniego poselstwa. S1 597.1

Miałem ostatnio wyjątkowy sen o tobie i siostrze White i uważam za swój obowiązek zrelacjonowania go tobie o tyle, o ile go zapamiętałem. Śniło mi się, że opowiedziałem go siostrze White, jak również jego tłumaczenie, które także otrzymałem we śnie. Kiedy się budziłem, coś pchało mnie, abym wstał i zapisał wszystkie szczegóły, abym ich nie zapomniał, lecz zaniedbałem to częściowo ponieważ byłem zmęczony, a częściowo myślałem, że nie było to niczym więcej jak tylko snem. Ale pomyślawszy, że nigdy przedtem nie śniłem o was oraz że sen ten był tak trafny i rozumny a tak ściśle z wami związany, doszedłem do wniosku, że powinienem wam go opowiedzieć. Oto wszystko, co dałem rady z niego zapamiętać: S1 597.2

Znajdowałem się w dużym domu, gdzie była mównica, w jakiś sposób podobna do tych, które używane były w naszych domach nabożeństw. Stało na niej wiele płonących lamp. Lampy te wymagały stałego dostarczania oliwy i dość duża ilość osób spośród nas była zajęta w noszeniu oliwy i napełnieniu ich. Brat White i jego współtowarzyszka byli bardzo zajęci i zauważyłem, że siostra White wlewa więcej oliwy, niż ktokolwiek inny. Następnie brat White wszedł do drzwi, które prowadziły do magazynu, gdzie znajdowało się wiele beczek z oliwą. Wszedł do środka, a siostra White poszła za nim. Właśnie wtedy nadeszła grupa mężczyzn z wielką ilością czegoś co wyglądało jak sadza i wysypali wszystko to na brata i siostrę White całkowicie ich pokrywając, zasypując ich. Byłem bardzo zasmucony i patrzyłem z zainteresowaniem jaki będzie tego koniec. Widziałem jak brat i siostra White oboje ciężko pracowali aby wydostać się spod sadzy i po długiej walce wyszli jaśni jak zwykle a źli ludzie i sadza znikęły. Potem brat i siostra White zajęli się z jeszcze większym sercem niż zwykle zaopatrywaniem lamp w oliwę lecz siostra White wciąż była na czele tej akcji. S1 597.3

Śniło mi się, że tłumaczenie tego było następujące: Oliwa była prawdą i miłością niebiańską, której lud Boży nieustannie potrzebuje. A lampy przedstawiają osoby zaangażowane w zaopatrywanie lamp — to słudzy Boży pracujący przy żniwach. Kim byli ludzie należący do złej grupy — nie mogłem powiedzieć dokładnie lecz byli to ludzie poruszeni przez szatana, który kierował ich zły wpływ szczególnie przeciwko Bogu a potem przeciwko bratu i siostrze White. Ci ostatni przez jakiś czas byli bardzo zmartwieni lecz w końcu zostaną wybawieni przez wiarę i przez łaskę Bożą w połączeniu ze swoimi gorącymi wysiłkami. W końcu moc Boża spoczęła na nich i odegrali wiodącą rolę w głoszeniu ostatniego poselstwa miłosierdzia. Lecz siostra White była bogatsza w mądrość niebiańską i miłość aniżeli reszta. S1 598.1

Sen ten raczej umocnił mnie w przekonaniu, że Pan wywiedzie nas i zakończy dzieło odnowienia, które zostało rozpoczęte, i że jeszcze raz będzie się cieszyć duchem Bożym tak jak w przeszłości, a także w większej obfitości. Nie zapominajcie, że pokora jest drzwiami, które wiodą do bogatych źródeł łaski Bożej. Oby Pan błogosławił wam, waszym bliskim i przyjaciołom oraz dzieciom i aby zapewnił nam spotkanie się w królestwie niebieskim. S1 598.2

Wasz, oddany w społeczności i chrześcijańskiej miłości”
John Matteson

Oakland, Wisconsin

15 lipiec 1867

Sen ten dodał mi nieco odwagi. Ufałam bratu Matteson. Zanim go zobaczyłam na własne oczy, jego sprawa została mi ukazana w widzeniu w kontraście do F. z Wisconsin. Ten ostatni był całkowicie nie wart noszenia imienia chrześcijanina, a tym bardziej poselstwa Bożego, lecz brata Matteson ukazano mi jako tego, który posiada pokorę, i który zachowa swoje poświęcenie dalej, będzie miał kwalifikacje do wskazania dusz Barankowi Bożemu. Brat Matteson nie wiedział jakie próby przechodziłam. Nigdy nie zamienialiśmy między sobą ani jednej linijki i ten sen, który nadszedł wtedy od tej osoby wyglądał mi na “rękę Bożą” wyciągniętą do mnie z pomocą. S1 599.1

Mieliśmy dużo trosk z powodu budowania za pożyczone pieniądze co spowodowało mnóstwo kłopotów. Dotrzymywaliśmy umówionych terminów i pracowaliśmy bardzo ciężko podczas upałów. Z powodu braku środków poszliśmy razem na pola okopując jarzyny, przewracając siano i żąc. Ja brałam widły i budowałam stóg z siana, podczas gdy mój mąż swoimi słabymi rękami podawał mi siano. Wzięłam w ręce pędzel i wymalowałam większą część wnętrza naszego domu. Zmęczyliśmy się tymi wszystkimi pracami za bardzo. W końcu nagle upadłam i nie mogłam zrobić nic więcej. Przez kilka poranków mdlałam i mąż musiał uczęszczać na nabożeństwa w Greenbush beze mnie. S1 599.2

Nasz stary, ciężko jadący wóz zabierał nas i naszą grupę. Długie podróżowanie, praca na zgromadzeniach, do tego troski i kłopoty domowe było dla nas zbyt wielkie i obawiałam się, że z moja praca dobiega końca. Mąż próbował mnie zachęcić i nalegał, abym znowu zaczęła wypełniać nasze obowiązki w Orange, Greenbush i Ithaka. W końcu postanowiłam zacząć i w przypadku gdybym nie czuła się gorzej, kontynuować podróż. Jechałam dziesięć mil klęcząc w wozie na poduszce i opierając głowę na nogach męża. On prowadził wóz i podtrzymywał mnie. Następnego ranka czułam się trochę lepiej i zdecydowałam się jechać dalej. Bóg wspomógł nas w przemawianiu z mocą dla ludu w Orange i dokonane zostało wielkie dzieło dla odstępców i grzeszników. W Greenbush otrzymałam wolność i siłę. W Ithaca Pan dopomógł nam, że przemawialiśmy do dużego zgromadzenia, którego nigdy przedtem nie spotkaliśmy. S1 599.3

Podczas naszej nieobecności bracia King, Fargo i Maynard zdecydowali i zmiłowali się nad nami i naszą grupą uznając że powinniśmy mieć lekki wygodny powóz, więc po naszym powrocie, zabrali męża do Ionia i zakupili powóz, który teraz mamy. To było to czego potrzebowaliśmy i zaoszczędziłoby mi wiele zmęczenia w podróży gdybyśmy go mieli podczas upalnego lata. S1 600.1

W tym czasie otrzymaliśmy gorące prośby o wzięcie udziału w zgromadzeniu na zachodzie. Kiedy czytaliśmy te wzruszające apele, płakaliśmy nad nimi. Mąż powiedział: “Ellen, nie możemy wziąć udziału w tych nabożeństwach. W najlepszym wypadku ledwie mógłbym o siebie się troszczyć w tej podróży, a co zrobię jeżeli ty zemdlejesz. Ale, Ellen, musimy pojechać. Kiedy tak mówił, wzruszające uczucia dusiły go. Zastanawiając się nad naszym słabym stanem zdrowia i stanem sprawy na zachodzie czując, że bracia potrzebowali naszej pomocy i pracy, ja z kolei powiedziałam: “James, nie jesteśmy w stanie być na tych nabożeństwach na zachodzie, ale musimy zrobić wszystko aby pojechać”. W tym momencie kilku naszych wiernych braci widząc nasz stan zaofiarowało się, że pojadą z nami. To było wystarczająco wiele aby zadecydować o tej podróży. Opuściliśmy Greenville 29 sierpnia naszym nowym powozem, aby wziąć udział w zgromadzeniu generalnym w Wright. Za nami jechały cztery grupy. Podróż była wygodna i bardzo przyjemna w towarzystwie współczujących braci. A zjazd ogólny był jednym wielkim zwycięstwem. S1 600.2

Siódmego i ósmego września cieszyliśmy się przyjemnym czasem w Monterey z braćmi Hrabstwa Allegan. Tutaj spotkaliśmy brata Lougborough, który zaczął odczuwać zło istniejące w Battle Creek i rozpaczał nad tą sprawą jaką odegrał w związku ze złem, co zraniło dzieło Boże i sprowadziło na nas straszne ciężary. Na naszą prośbę towarzyszył nam do Battle Greek. Lecz zanim opuściliśmy Monterey zrelacjonował nam następny sen: S1 600.3

“Kiedy brat i siostra White przybyli do Monterey, siódmego września, poprosili mnie abym pojechał z nimi do Battle Creek. Wahałem się z wyjazdem sądząc, że moim obowiązkiem było dopilnowanie interesu w Monterey oraz uważałem, gdy im to powiedziałem, że w Battle Creek istnieje wobec nich jedynie słaba opozycja. Po kilkudniowych modlitwach w intencji tej sprawy, pewnego wieczoru udałem się na spoczynek, gorliwie prosząc Pana o światło w tej sprawie. S1 600.4

Śniło mi się, że z kilkoma innymi osobami, członkami zboru z Battle Creek znajdujemy się w pociągu. Wagony były niskie — ledwo mogłem stać wyprostowany. Miały złą wentylację, był w nich zaduch jak gdyby nie były wietrzone całymi miesiącami. Droga, po której się posuwały była bardzo nierówna i wagony trzęsły się okropnie co powodowało, że niekiedy bagaż nasz wypadał a czasami wypadali pasażerowie. Musieliśmy się stale zatrzymywać, aby zebrać pasażerów i bagaż lub naprawić drogę. Wydawało się że pracujemy przez jakiś czas lecz posuwamy się naprzód powoli lub prawie wcale. Rzeczywiście wyglądaliśmy na smutną grupę podróżników. S1 601.1

Nagle dotarliśmy do zwrotnicy wystarczająco dużej, aby pomieścić cały pociąg. Stali tam brat i siostra White, i kiedy wyszedłem z pociągu powiedzieli: “Ten pociąg jedzie całkiem źle. Musi być odpowiednio odwrócony”. Obydwoje chwyciliśmy za dźwignię, która przesuwała urządzenie obracające kołem i zaczęliśmy ją ciągnąć z całą siłą. Nigdy żaden człowiek nie pracował ciężej napędzając drezynę, niż oni przy dźwigniach tej obrotnicy. Stałem i obserwowałem aż zauważyłem, że pociąg zaczyna się toczyć, wtedy przemówiłem i powiedziałem: “Porusza się” i uchwyciłem ją aby im pomóc. Niewiele zwracałem uwagi na pociąg — tak byliśmy zajęci wykonywaniem naszej pracy przy obrotnicy. S1 601.2

Gdy wykonaliśmy to zadanie spojrzeliśmy w górę, a cały pociąg był przemieniony. Zamiast niskich źle wietrzonych wagonów, którymi podróżowaliśmy, stały szerokie, wysokie, dobrze przewietrzone wagony z dużymi czystymi oknami, wszystko przystrojone i upiększone w najwspanialszy sposób, bardziej elegancko, aniżeli w jakimkolwiek pałacu lub hotelu jaki kiedykolwiek widziałem. Szlak był równy gładki i twardy. Pociąg zapełniał się pasażerami, których twarze były szczęśliwe i wesołe, jednak miały wyraz pewności i powagi. A wszyscy wyrażali największe zadowolenie ze zmiany, jaka została dokonana oraz największe zaufanie w to, że pociąg szczęśliwie przejedzie. Tym razem brat i siostra White znajdowali się w pociągu z twarzami rozjaśnionymi świętą radością. Kiedy pociąg ruszył to tak byłem przepełniony radością, że się przebudziłem z wrażeniem, że sen ten odnosi się do zboru w Battle Creek a także spraw związanych z jego sytuacją. Umysł miałem całkowicie jasny co do mojego obowiązku pojechania do Battle Creek i wspomożenia tam dzieła. Jakże jestem teraz zadowolony że byłem tutaj, aby ujrzeć błogosławieństwo Boże, towarzyszące gorliwej pracy brata i siostry White w uporządkowaniu dzieła Bożego.” S1 601.3

J. N. Loughborough

Zanim opuściliśmy Monterey, brat Loughborough wręczył mi następujący opis jeszcze jednego snu, który miał w czasie kiedy zmarła żona. Była to także sprawa, która mnie zachęciła. S1 602.1

“Prorok, który ma sen niech opowiada sen.” Jeremiasza 23,28. S1 602.2

“Pewnego wieczoru, po rozmyślaniu nad nieszczęściem brata i siostry White, ich związku z dziełem trójanielskiego poselstwa oraz tego, że nie udało mi się stanąć obok nich w ich kłopotach i po próbie wyznania moich grzechów Panu, błagałem o jego błogosławieństwo dla brata i siostry White i udałem się na spoczynek. S1 602.3

We śnie myślałem, że jestem w moim rodzinnym mieście u stóp długiego wzgórza. Mówiłem z ogromną szczerością i powiedziałem: “O, żebym tylko mógł znaleźć to źródło, leczące wszystko!” Wydawało mi się, że piękny, dobrze ubrany młody człowiek nadszedł i powiedział w przemiły sposób: “Zaprowadzę cię do tego źródła”. Prowadził drogą, a ja próbowałem iść za nim. Szliśmy wzdłuż wzgórza, przechodząc z trudnością poprzez trzy bagna, przez które przepływały małe strumyki błotnistej wody. Nie było przez nie przejścia, można było tylko je przebrnąć. Dokonawszy tego doszliśmy do ładnego twardego gruntu i do miejsca, gdzie w brzegu znajdował się występ i tam bulgotało źródło migocącej wody. Był tam duży zbiornik, bardzo podobny do wanny w Instytucie Zdrowia w Battie Creek. Ze źródła biegła do jednego końca wanny rura a woda wylewała się z drugiego jej końca. Słońce świeciło bardzo jasno, a woda migotała w jego promieniach. S1 602.4

Kiedy doszliśmy do źródła, młody człowiek nie powiedział nic, lecz popatrzył w moją stronę i uśmiechnął się z wyrazem zadowolenia i skinął jedną ręką w kierunku źródła, jak gdyby powiedział: “Czy nie sądzisz że jest to źródło leczące wszystko?” Dość duża grupa osób z Battle Creek z siostrą White na czele podeszła do źródła z przeciwnej strony. Wszyscy tu wyglądali przyjemnie i wesoło jednak wielką powagę było widać na ich twarzach. S1 603.1

Wydawało się, że brat White znacznie polepszył się na zdrowiu, był wesoły i szczęśliwy lecz wyglądał na zmęczonego jak gdyby przeszedł kawał drogi. Siostra White miała w ręce duże naczynie, które zanurzała w źródle, wypiła trochę wody i podała je następnym. Wydawało mi się, że brat White zwrócił się do ludzi i powiedział: “Teraz będziecie mieli okazję ujrzeć efekty tej wody”. Następnie wypił i to ożywiło go tak jak wszystkich, którzy wypili wodę i spowodowało, że wyglądali na ożywionych i silnych, wydawało mi się, że kiedy brat White przemawiał i od czasu do czasu łykał wodę, położył ręce na boku naczynia i zanurzał je trzy razy. Za każdym razem, kiedy je wyciągał, był silniejszy niż przedtem, ale przez cały czas nie przestawał mówić i napominać innych, aby podeszli i omyli się w “źródle” jak je wtedy nazwał i aby pili z tego uzdrawiającego strumienia. Jego głos, jak i siostry White, był melodyjny. Czułam radość z odnalezienia źródła. Siostra White szła do mnie z naczyniem z wodą, abym się napił a ja tak się cieszyłem że obudziłem się zanim napiłem się wody. S1 603.2

Oby Pan mógł sprawić abym mógł napić się tej wody obficie gdyż wierzę, że nie jest to żadna inna tylko ta, o której mówił Jezus Chrystus, która ‘wytryśnie, do życia wiecznego’.” S1 604.1

J. N Loughborough

Monterey, Michigan

8 wrzesień 1867

Czternastego i piętnastego września odbyliśmy korzystne spotkanie w Battle Creek. Tutaj właśnie mój mąż ze swobodą zadał śmiały cios niektórym grzechom tych, którzy zajmowali wysokie stanowiska w dziele Bożym, i po raz pierwszy od dwudziestu miesięcy uczestniczył w nabożeństwach wieczornych gdzie nauczał wieczorami. Rozpoczęta została dobra praca, a cały zbór, jak opublikowano w “Review”, zobowiązywał się stanąć przy naszym boku, jeżeli po powrocie z zachodu będziemy kontynuować pracę z nim. S1 604.2

W towarzystwie brata i siostry Maynard oraz braci Smith i Olmstead braliśmy udział w dużych nabożeństwach na Zachodzie, których wielkie powodzenia były w pełni przekazywane przez “Review”. Biorąc udział w nabożeństwach w Wisconsin byłam całkowicie słaba. W Battle Creek pracowałam znacznie ponad moje siły i prawie mdlałam w wagonie w czasie gdy byłam w podróży. Przez cztery tygodnie bardzo cierpiałam na płuca i z wielką trudnością przemawiałam do ludzi. Wieczorem w sabat zastosowano ciepły wilgotny okład na gardło i choroba płuc przerzuciła się do głowy. Kiedy wstałam rankiem czułam szczególne uczucie w mózgu. Wydawało mi się, że głosy drgają i wszystko wokół i przede mną naprawdę tańczyło. Kiedy chciałam iść zatoczyłam się i prawie upadłam na podłogę. Zjadłam śniadanie w nadziei, że mi to pomoże, ale zawroty głowy tylko się zwiększyły. Bardzo się rozchorowałam i nie mogłam usiąść. S1 604.3

Po nabożeństwie przedpołudniowym mąż wrócił do domu mówiąc, że umówił mnie na przemówienie po południu. Wydawało się, że nie będą w stanie stanąć przed ludźmi. Kiedy mąż zapytał mnie, na jaki temat będę mówić, nie mogłam zebrać ani przywołać w umyśle ani jednego zdania. Ale pomyślałam sobie: Jeżeli Bóg będzie chciał abym przemawiała, na pewno mnie umocni, spróbuję wiarą, i może mi się tylko nie powieść. Dowlokłam się do namiotu z wielkimi zawrotami głowy, ale powiedziałam nauczającym braciom, że jeżeli mnie wspomogą swoją modlitwą będę mówić. Stanęłam przed ludźmi w wierze i w ciągu około pięciu minut przemawiając, płuca stały się swobodne i bez trudności przemawiałam przez ponad godzinę do tysiąca pięciuset chętnych słuchaczy. Kiedy przestałam mówić ogarnęło mnie uczucie dobroci Bożej i nie mogłam się powstrzymać od ponownego powstania i opisania mojej choroby i błogosławieństwa Bożego, który podtrzymywał mnie, kiedy przemawiałam. Od czasu tego nabożeństwa moje płuca odczuły znaczną ulgę, a moje zdrowie się poprawiło. S1 604.4

Na zachodzie spotkaliśmy się z opowiadaniami, które były nieomal oszczerstwami przeciwko mojemu mężowi. Krążyły one w czasie Generalnej Konferencji i zostały rozniesione po wszystkich częściach pola. Przytoczę jedną z nich jako przykład. Mówiono, że mój mąż jest tak szalony na punkcie pieniędzy, że zaangażował się w sprzedaż starych butelek. Fakty są następujące: Kiedy już prawie mieliśmy się przeprowadzać zapytałam męża, co mamy zrobić z dużą ilością starszych butelek, które mieliśmy na składzie. Odpowiedział: “Wyrzucić je”, gdy właśnie wtedy nasz Willie wszedł proponując umycie ich i sprzedanie. Powiedziałam mu, żeby tak zrobił i żeby zatrzymał sobie to wszystko co za nie dostanie. I kiedy mąż jechał na pocztę, zabrał Williego i butelki do wozu, bo nie mógł nic większego dla swojego małego, wiernego syna zrobić. Willie sprzedał butelki i zabrał pieniądze. W drodze na pocztę mąż zabrał jednego brata zatrudnionego w pracy w “Review” na swój powóz. Brat ten rozmawiał z nim miło jadąc do miasta i z powrotem. Widząc jak Willie wychodził z wozu i zadawał ojcu pytanie związane z zawartością butelek a następnie zobaczył aptekarza rozmawiającego z mężem w związku z tym, co tak interesowało Williego, brat ten bez powiedzenia mojemu mężowi ani jednego słowa na ten temat, natychmiast doniósł, że brat White był w mieście sprzedawać stare butelki i dlatego musi być szalony. Pierwszy raz usłyszeliśmy o tych butelkach w Iowa, pięć miesięcy później. S1 605.1

Sprawy te były trzymane w tajemnicy przed nami, abyśmy nie mogli ich sprostować i były przenoszone jak na skrzydłach wiatru przez naszych rzekomych przyjaciół. I byliśmy zdumieni odkryciem przez dowiedzenie się i ostatnie relacje od prawie wszystkich członków zboru, że w kilka z tych opowieści uwierzyli prawie wszyscy, i że ci rzekomi chrześcijanie żywili w stosunku do nas uczucie potępienia, żalu i okrucieństwa, zwłaszcza do mojego słabego męża, który walczył o życie i wolność. Niektórzy poddali się złemu, niszczącemu duchowi i przedstawiali go jako bogatego, jednak wciąż rzucającego się na pieniądze. S1 606.1

Po powrocie do Battle Creek mój mąż domagał się spotkania braci z radą zboru, aby można było zbadać przed nimi sprawy i dać odprawę fałszywym opowiadaniom. Bracia zjechali się z różnych części stanu i mój mąż bez bojaźni zwrócił się do wszystkich, aby powiedzieli wszystko, co mają przeciwko niemu, aby mógł stawić temu czoła otwarcie i w ten sposób zakończyć te prywatne obmowy. Złe uczynki, które poprzednio wyznał w “Review”, teraz w pełni wyznał na spotkaniu publicznym przed wszystkimi, a także wyjaśnił wiele spraw, na których opierały się fałszywe i głupie zarzuty oraz przekonał wszystkich o tym, że zarzuty te były fałszywe. S1 606.2

I kiedy przeglądaliśmy sprawy związane z rzeczywistością i rzeczywistą wartością naszej własności, odkryliśmy ku męża zdumieniu i zdumieniu wszystkich obecnych, że wynosi to tylko 1500 $ poza końmi i powozem oraz pozostałych wydań, książek i broszur, których sprzedaż za ostatni rok, jak stwierdził sekretarz, nie jest równa procentowi od pieniędzy, które jest winien Towarzystwu Wydawniczemu. Książek takich i broszur nie można obecnie uważać za bardzo wartościowe, a na pewno nie dla nas w naszym obecnym stanie. S1 606.3

Kiedy mąż był zdrowy, nie miałam czasu na prowadzenie rachunków, a podczas jego choroby, jego sprawy były w cudzych rękach. Powstało śledztwo co się stało z jego własnością? Czy ją zdefraudowano? Czy popełniono błędy w jego rachunkach? Czy też w tym niepewnym czasie spraw dał coś na ten czy inny dobry cel, nie znając rzeczywistych możliwości dawania i nie zdał sobie sprawy z tego ile dał? S1 607.1

Dobrym rezultatem tego badania jest to, że zasalanie w stosunku do tych, którzy zajmowali się rachunkami dotyczącymi naszych spraw, pozostaje nienaruszone, i nie mamy żadnego powodu do wyciągania wniosku, że ograniczone nasze środki mogą być przypisane błędom w rachunkach. Dlatego przy przeglądaniu spraw interesów mojego męża przez dziesięć lat i jego szczodrego sposobu wydania środków dla wspomagania dzieła we wszystkich jego dziedzinach, najlepszym i najbardziej dobroczynnym wnioskiem jest to, że nasza własność była używana w całości w sprawie prawdy. Mój mąż nie prowadził żadnych rachunków i to co dawał, można prześledzić tylko z pamięci oraz z tego, co zanotowano w “Review”. Fakt — że jesteśmy warci tak niewiele co okazało się w tym czasie, kiedy męża uważano jako bogatego i wciąż jeszcze rzucającego się na więcej, stał się dla nas źródłem radości, jako że jest to najlepszym argumentem na obalenie fałszywych zarzutów, które groziły naszemu wpływowi i chrześcijańskiemu charakterowi. S1 607.2

Nasza własność może się rozejść a my będziemy w Panu wciąż cieszyć się jeżeli zostanie zużyta tylko dla wspomożenia dzieła Bożego. Spędziliśmy radośnie i pożytecznie najlepszą część naszego życia, najlepszą część naszych sił i prawie zdarliśmy się w tej samej sprawie i czujemy już dolegliwości starszego wieku, ale z tego wszystkiego będziemy się cieszyć. Ale kiedy bracia atakują nas chcąc przedstawić nas jako bogatych, światowych i pragnących, więcej i więcej, właśnie wtedy odczuwamy to najgorzej. Pozwólcie nam cieszyć się charakterem i wpływem, jaki ciężko zarobiliśmy w ciągu dwudziestu lat, nawet w biedzie i niejakim uszczerbku na zdrowiu — w tym doczesnym życiu, a będziemy się cieszyć i z radością oddamy dziełu tę niewielką część, jaka z nas jeszcze pozostała. S1 607.3

Badanie było bardzo dokładne i w jego rezultacie zostaliśmy uwolnieni od przedstawionych nam zarzutów oraz przywrócone zostały uczucia doskonałej jedności. Poczyniono szczere rozdzierające serce wyznanie na temat okrutnego postępowania wobec nas, i na nas wszystkich spłynęło błogosławieństwo Boże. Odzyskano tych, którzy odpadli, grzesznicy zostali nawróceni, a czterdzieści cztery osoby zostały zanurzone przez chrzest, z czego mój mąż ochrzcił szesnaście, a bracia Andrews i Loughborough dwadzieścia osiem. Jesteśmy i zachęceni i bardzo wyczerpani. Mój mąż i ja ponosiliśmy ciężar pracy, która jest bardzo żmudna i podniecająca. Jeden Bóg wie, jak w naszym słabym stanie przeszliśmy przez to badanie, kiedy myśli prawie wszystkich były zwrócone przeciwko nam. Jak mogliśmy wytrzymać nauczanie, egzorty i spotkania do późnego wieczoru i jednocześnie przygotowywać te prace razem z mężem, kopiując i przygotowując je dla drukarzy i robiąc korektę. Jednak przeszliśmy przez to i mam nadzieję w Bogu, że będzie nas podtrzymywał w naszej przyszłej pracy. S1 608.1

Wierzymy teraz, że w poprzedzających snach było wiele nam dane do z ilustrowania naszych prób powstających ze zła istniejącego w Battle Creek, naszych wysiłków w oczyszczaniu się z okrutnych zarzutów, a także i naszych wysiłków z błogosławieństwem Bożym w celu naprawienia tych spraw. Gdyby ten pogląd na widzenia był prawidłowy, czy nie możemy mieć nadziei, na podstawie innych ich części jeszcze nie spełnionych, że przyszłość nasza będzie znacznie korzystniejsza niż przeszłość? Na zakończenie chciałabym powiedzieć, że żyjemy w najpoważniejszych czasach. W ostatnim widzeniu jakie otrzymałam ukazano mi zastraszający fakt, że tylko niewielka część tych, którzy obecnie wyznają prawdę i będą przez nią uświęceni dostąpią zbawienia. Wielu wzniesie się ponad prostotę dzieła. Dostosują się oni do świata, będą uwielbiać bożki i staną się duchowo martwi. Pokorni, poświęcający się naśladowcy Jezusa przyjdą do doskonałości, pozostawiając za sobą obojętnych i miłujących świat. S1 608.2

Ukazano mi starożytny Izrael. Jedynie dwóch dorosłych z ogromnej armii jaka opuściła Egipt weszło do Kanaanu. Ich martwe ciała zostały rozsiane po pustyni z powodu ich grzechów. Współczesny Izrael znajduje się w większym niebezpieczeństwie zapomnienia o Bogu oraz bardziej grozi mu, że zostanie wprowadzony w bałwochwalstwo aniżeli jego starożytny lud. Uwielbia się wiele bożków, a czynią to nawet wyznawcy sabatu. Bóg szczególnie uczulił swój starożytny lud, aby się strzegł przed bałwochwalstwem, ponieważ jeżeli odwrócą się od służenia żywemu Bogu, spadnie na nich przekleństwo, a jeżeli będą go kochać z całego serca i z całej swojej duszy i mocy, on będzie im szczodrze błogosławił we wszystkich dobrach i usunie chorobę spośród nich. S1 609.1

Przed ludem Bożym stoi teraz błogosławieństwo albo przekleństwo. Błogosławieństwo, jeżeli wyjdą spośród świata i będą stali oddzielnie oraz będą kroczyć ścieżką pokornego posłuszeństwa. Przekleństwo, jeżeli zjednoczą się z bałwochwalcami, którzy depczą wysokie wymagania nieba. Grzechy i podłości buntowniczego Izraela są zanotowane i stoi przed nami obraz jako ostrzeżenie, że jeżeli będziemy naśladować ich przykład i odejdziemy od Boga, upadniemy tak pewnie, jak oni upadli. “A te wszystkie rzeczy przydały się nam dla naszego napomnienia, na których koniec świata przyszedł.” 1 Koryntian 10,11. S1 609.2

*****