Świadectwa dla zboru I

58/122

Rozdział 57 — Organizacja

Trzeciego sierpnia 1861 roku ukazano mi że niektórzy obawiali się, że nasze zbory stałyby się “Babilonem” gdyby się zorganizowały lecz zbory w środkowym Nowym Yorku są doskonałym Babilonem — zamieszaniem. I teraz, jeżeli zbory nie będą tak zorganizowane, że będą mogły zaprowadzić i narzucić porządek, nie mają się czego spodziewać w przyszłości, muszą się rozsypać na mniejsze. Poprzednie nauczanie podsycało elementy niezgody, żywiono ducha obserwowania i oskarżania bardziej niż budowania. Gdy słudzy Boży chcieli przyjąć jednakowe stanowisko i zdecydowanie je utrzymywać, zaistniałby jednoczący wpływ w stadzie Bożym. Dzielące bariery zostałyby zdruzgotane w kawałki. Serca zlałyby się razem i zjednoczyłyby się jak krople wody. Wtedy zapanowałaby wśród wyznawców sabatu moc i siła, daleko przekraczające wszystko, co dotychczas widzieliśmy. S1 270.2

Serca sług Bożych zasmucają się, kiedy podróżują od zboru do zboru i napotykają na przeciwny wpływ i innych nauczających braci. Są tacy, którzy gotowi są sprzeciwić się każdemu krokowi naprzód podjętemu przez lud Boży. Serca tych, którzy odważyli się zaryzykować i wyjść, są zasmucone brakiem jedności i działania ze strony ich współpracowników. Żyjemy w poważnych czasach. Szatan i aniołowie zła pracują z całą mocą i mają po swojej stronie do pomocy cały świat. A wyznawcy sabatu, którzy twierdzą, że wyznają uroczystą i poważną prawdę, jednoczą swoje siły z połączonym wpływem mocy ciemności, aby zniszczyć i zburzyć to co Bóg planuje zbudować. Wpływ takich ludzi jest zapisany jako tych, którzy opóźniają szerzenie reformy między ludem Bożym. S1 271.1

Poruszenie wywołane przedmiotem organizacji odkryło wielki brak odwagi moralnej ze strony kaznodziejów głoszących obecną prawdę. Niektórzy przekonani że organizacja jest słuszna, nie umieli stanąć odważnie aby jej bronić. Dali do zrozumienia niewielkiej ilości osób że są za organizacją. Czy to było wszystko czego Bóg od nich wymagał? Nie, On był niezadowolony z ich tchórzliwego milczenia i braku działania. Obawiali się wstydu i sprzeciwu. Obserwowali braci w ogóle, aby stwierdzić po jakiej stronie serca ich się znajdują, zamiast po męsku stanąć za tym w co wierzyli że jest słuszne. Ludzie czekali na głos swoich kaznodziei, z którymi sympatyzowali i ponieważ nie usłyszeli żadnej odpowiedzi i rady za, uznali, że organizacja jest zła. S1 271.2

W ten sposób wpływ niektórych kaznodziei był przeciwko organizacji podczas gdy głosili że są za nią. Obawiali się utraty swoich wpływów. Ale ktoś musi wykonać jakiś ruch i zatrzymać, zaryzykować swój wpływ i jako ktoś, kto uczynił i zahartował się przeciwko krytyce i obwinianiu, zmuszony jest znosić to. Jego współpracownicy, którzy powinni stać ramię w ramię przy nim i wziąć na siebie część ciężaru, obserwują jak on sobie radzi walcząc sam w bitwie. Lecz Bóg zna jego cierpienia, ból, łzy, zniechęcenia i rozpacz gdy jego umysł jest nadwyrężony do granic wytrzymałości. A kiedy jest gotowy do zatonięcia, Bóg podnosi go i wskazuje na odpoczynek dla zmęczonego, nagroda dla wiernego, i ponownie wkłada mu na ramiona wielki ciężar. Widziałam że wszyscy będą nagrodzeni stosownie do swoich uczynków. Ci, którzy unikają odpowiedzialności, na końcu zginą. Dla kaznodziejów jest teraz czas, w którym mają stać razem, teraz jest czas, kiedy wre najgorętsza walka. S1 271.3

*****