Świadectwa dla zboru I

51/122

Rozdział 50 — Osobiste doświadczenie

Dwudziestego września 1860 roku urodziło nam się czwarte dziecko — John Herbert White. Kiedy miał trzy tygodnie, mój mąż uważał za swój obowiązek podróżować. Na konferencji zadecydowano że brat Loughborough pojedzie na Zachód, a mąż na Wschód. Na kilka dni przed odjazdem mój mąż był bardzo przygnębiony. W pewnym momencie sądził że nie pojedzie jednak obawiał się nie jechać. Czuł że ma coś do zrobienia lecz był otoczony chmurami ciemności. Nie mógł odpoczywać ani spać. Jego umysł był bez przerwy bardzo podniecony. Opowiedział o swoim stanie swojego umysłu braciom Loughborough i Cornell i skłonił się przed Panem razem z nimi aby w Nim szukać rady. Wtedy chmury rozeszły się a jasne światło rozświeciło się. Mój mąż odczuwał że Duch Pana kierował go na Zachód, a brata Loughborough na Wschód. Po tym wydarzeniu, każdy z nich miał wyjaśnione swoje obowiązki i postąpili zgodnie z nimi. S1 244.1

Podczas nieobecności męża modliliśmy się aby Pan podtrzymywał i umocnił go i zostaliśmy zapewnieni, że On pójdzie z nim. Około tydzień przed tym jak miał odwiedzić Mauston, Wisconsin, otrzymaliśmy do opublikowania list od siostry G., w którym miały być rzekomo widzenia otrzymane przez nią od Pana. Kiedy czytaliśmy te wiadomości byliśmy przygnębieni gdyż wiedzieliśmy że nie pochodzą z prawdziwego źródła. A ponieważ mój mąż nic nie wiedział o tym co go ma spotkać w Mauston, obawialiśmy się że będzie nieprzygotowany na spotkanie ze skrajnością i że będzie to miało zniechęcający wpływ na niego. W ostatnim czasie doświadczyliśmy tak wiele tego rodzaju scen i wycierpieliśmy bardzo z powodu niespokojnych i nieokiełzanych duchów, że obawialiśmy się spotykać z nimi. Wysłałam prośbę do zboru w Battle Creek o modlitwy za mego męża a w domu przy naszym rodzinnym ołtarzu szczerze błagaliśmy Boga w jego imieniu. Ze złamanym duchem i w wielu utrapieniach i łzach próbowaliśmy umocnić naszą chwiejną wiarę na obietnicach Bożych i otrzymaliśmy dowód że On wysłuchał naszą modlitwę, i że będzie stał koło mojego męża i przekazywał mu radę i mądrość. S1 244.2

Kiedy szukałam w Biblii wierszy dla syna Wiliego do nauczenia się na pamięć i powtórzenia w szkole sobotniej, uwagę moją przykuł ten wyjątek. “Dobry jest Pan ostoją jest w dniu ucisku, On zna tych, którzy Mu ufają”. Mogłam tylko zapłakać nad tymi słowami, wydawały się tak odpowiednie. Cały ciężar mojego umysłu spoczywał na moim mężu i zborze w Wisconsin. Mąż zdał sobie sprawę z Bożego błogosławieństwa przebywając w Wisconsin. Pan był dla niego podporą w czasie kłopotów i podtrzymywał go swoim dobrym duchem kiedy dawał zdecydowane świadectwo przeciwko dzikiemu zabobonowi. S1 245.1

Kiedy przebywał w Mackford, Wisconsin, mąż napisał do mnie list, w którym stwierdził: “Obawiam się że nie wszystko jest w porządku w domu. Mam złe przeczucie co do dziecka”. Modląc się za rodzinę w domu miał przeczucie że dziecko jest bardzo chore. Wydawało mu się że dziecko leży przed nim z okropnie spuchniętą twarzą i głową. Kiedy otrzymałam list dziecko było zdrowe jak zwykle lecz następnego dnia bardzo się rozchorowało. Był to krańcowy przypadek róży atakujący twarz i głowę. Kiedy mąż dotarł do brata Wiek's, niedaleko Round Growe, Illinois, otrzymał telegram z informacją że dziecko jest chore. Po przeczytaniu go powiedział obecnym że nie jest zdziwiony tą wiadomością ponieważ Pan przygotował go na to, i że usłyszał że bardzo jest zaatakowana twarz i głowa dziecka. S1 245.2

Moje kochane dzieciątko bardzo cierpiało. Przez dwadzieścia cztery dni i noce pilnie czuwaliśmy nad nim używając wszystkich środków jakie były nam dostępne dla jego uzdrowienia i gorąco przedkładaliśmy ten przypadek Panu. Czasami nie mogłam się opanować widząc jak cierpi. Większość czasu spędzałam we łzach i w pokornych prośbach do Boga. Lecz nasz niebiański ojciec uważał za stosowne usunąć ukochanego. S1 245.3

Czternastego grudnia pogorszyło mu się i zawołano mnie. Kiedy słuchałam jego oddechu, który czynił z wielkim wysiłkiem i uchwyciłam przegub jego dłoni, który był bez pulsu, widziałam że z pewnością umrze. Lodowata rączka obwieszczała śmierć będącą nad nim. Była to dla nas godzina ciężkiego cierpienia. Patrzeliśmy na jego oddech, który był słaby i ciężki, aż zupełnie ustał i mogliśmy odczuć tylko ulgę gdy jego cierpienia się skończyły. I kiedy moje dziecko umierało, nie mogłam już płakać, serce moje rozdzierało się z bólu tak jakby miało pęknąć lecz nie mogłam uronić ani jednej łzy. Na pogrzebie zemdlałam. Byliśmy bardzo zasmuceni że brat Loughborough nie prowadził pogrzebu i mój mąż przemówił w tej smutnej chwili do natłoczonego po brzegi domu. Następnie poszliśmy za naszym dzieckiem na cmentarz Oak Hill, gdzie miał spocząć do czasu kiedy przyjdzie Dawca życia wiecznego aby złamać okowy grobu i wezwać go do nieśmiertelności. S1 246.1

Po powrocie z pogrzebu dom wydawał się samotny i opuszczony. Czułam się pogodzona z wolą Bożą jednak opadało na mnie przygnębienie i ponury nastrój. Nie mogliśmy się wznieść ponad zniechęcenia z powodu wydarzeń minionego roku. Stan ludu Bożego był zagadkowy i nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać. Szatan zdobył kontrolę nad umysłami niektórych z tych, którzy byli z nami ściśle związani w pracy a nawet niektórych, którzy byli zaznajomieni z naszą misją i widzieli owoce naszej pracy, a którzy nie tylko byli świadkami częstego objawienia się mocy Bożej lecz odczuli jej działanie na własnym ciele. Czego mogliśmy się spodziewać w przyszłości? Kiedy żyło moje dziecko, myślałam że rozumiem swoje obowiązki. Przyciskałam moje ukochane dziecię do serca i cieszyłam się że przynajmniej przez jedną zimę będę zwolniona od jakiejkolwiek większej odpowiedzialności, ponieważ nie mogło być moim obowiązkiem podróżowanie w zimie z moim maleńkim dzieckiem, lecz został mi zabrany, znów popadłam w wielką dezorientację. S1 246.2

Stan dzieła Bożego i ludzi prawie zgniótł nas. Nasze szczęście zależy od stanu sprawy Bożej. Kiedy Jego dziatkom powodzi się dobrze, czujemy się wolni, lecz kiedy oni są sprowadzeni na złe tory i jest między nimi niezgoda, nic nie może nas rozweselić. Nasze wszystkie zainteresowania i całe nasze życie były zawsze splecione ze wzrostem i postępem trójamelskiego poselstwa. Jesteśmy z nim związani i kiedy nie ma sukcesów, doznajemy wielkiego cierpienia duchowego. S1 246.3

Mniej więcej w tym czasie mój mąż analizując przeszłość zaczął tracić zaufanie prawie do wszystkich. Wielu z tych, których próbował obdarzyć przyjaźnią, odgrywali rolę wrogów, a niektórzy, którym pomógł najwięcej, nie tylko swoim wpływem lecz także ze swojej lichej portmonetki, nieustannie próbowali go zranić i rzucali na niego ciężary. Pewnego sobotniego poranka kiedy szedł do naszej świątyni, ogarnęło go tak potężne uczucie niesprawiedliwości że odwrócił się na bok i głośno płakał podczas gdy zgromadzenie czekało na niego. S1 247.1

Od początku naszej pracy byliśmy powołani do składania jasnego ostrego świadectwa do ganienia zła i nieograniczania niczego. Przez cały czas przeciwnicy naszego świadectwa chodzili razem z nami aby pochlebiać słodkimi słowami, tynkowane wapnem niegaszonym i niszczyć dorobek i wpływ naszej pracy. Pan powstrzymał nas od ganienia i napominania a wtedy poszczególne osoby wchodziły między nas i ludzi aby zniszczyć nasze świadectwa. Otrzymano wiele wizji na temat tego że nie można unikać ogłoszenia takiej rady Pana lecz że należy pobudzać lud Boży bo śpią w swoich grzechach. Lecz nie wielu sympatyzowało z nami, podczas gdy wielu sympatyzowało ze złem i z tymi, którzy byli napominani. Te rzeczy nas przygniatały i czuliśmy że nie mamy żadnego świadectwa do złożenia w zborze. Nie wiedzieliśmy komu zaufać, kiedy to wszystko na nas spadło, zginęła w nas nadzieja. Poszliśmy spać około północy lecz nie mogłam znaleźć ulgi i mdlałam kilka razy. S1 247.2

Mój mąż posłał po braci Amadon, Kellogga i C. Smitha. Ich gorące modlitwy zostały wysłuchane, nadeszła ulga i zostałam zachwycona w wizję. Ukazano mi wtedy że mamy do wykonania pracę, że wciąż jeszcze musimy składać swoje świadectwo, wyraźne i ostre. Pokazano mi teraz poszczególne osoby, które unikały wyraźnego świadectwa. Ujrzałam wpływ ich nauk na lud Boży. S1 247.3

Przedstawiono mi także stan ludu w _____. Posiadają oni teorię prawdy lecz nie są przez nią poświęceni. Widziałam że kiedy posłowie przychodzą w nowe miejsce, ich praca jest czymś więcej niż stratą jeżeli nie niosą jasnego ostrego świadectwa. Powinni oni utrzymywać wyraźną granicę pomiędzy zborem Chrystusowym a formalnymi martwymi wyznawcami. Jeśli o to chodzi, w _____ poniesiono klęskę. Starszy N. obawiał się obrażać, jak również obawiał się aby nie objawiać wyjątkowych cech i wartości naszego wyznania wiary. Obniżono poziom prawdy aby mieć kontakt z ludźmi. Powinno się ich było przekonać że posiadają prawdy o ogromnym znaczeniu, i że ich życie wieczne zależy od tego jaką posiadają decyzję, że aby zostać uświęconym poprzez prawdę, muszą odrzucić swoje bóstwa, wyznać swe grzechy i wtedy wydadzą owoc dla pokuty. S1 248.1

Ci, którzy angażują się w poważne dzieło niesienia poselstwa trzeciego anioła, muszą się poruszać zdecydowanie, i w duchu i mocy Boga nieustraszenie głosić prawdę oraz pozwolić by cięła. Powinni podnosić poziom prawdy i nakłaniać ludzi aby wystąpili i dorównywali do niej. Zbyt często była ona obniżana, wtedy można było spotkać ludzi w ciemnościach i grzechu. Właśnie to ostre świadectwo wyniesie ich do tej szczytnej decyzji. Uspakajające świadectwo nie dokona tego. Ludzie mają za przywilej słuchania tego rodzaju nauczania ze zwykłych kazalnic, lecz ci słudzy, którym Bóg powierzył to uroczyste o wielkim znaczeniu poselstwo, które ma wyprowadzić i przygotować lud na przyjście Chrystusa, powinni nieść pewne, jasne, ostre świadectwo dla zboru. Nasza prawda jest tak wielka i poważniejsza od tej którą głoszą popularni wyznawcy, jak niebo jest wyższe od ziemi. S1 248.2

Ludzie śpią w grzechach i muszą być ostrzeżeni zanim będą mogli otrząsnąć się z tego letargu. Ich pastorzy głoszą łagodne kazania lecz słudzy Boży, którzy niosą świętą, zasadniczą prawdę, powinni głośno wołać i nie oszczędzać, aby prawda mogła zedrzeć szatę bezpieczeństwa i odnaleźć drogę do serc ludzkich. Kaznodzieje unikali bezpośredniego świadectwa, które powinno było być przedstawione ludowi w _____, ziarno prawdy zostało posiane między ciernie i zostało przez nie zagłuszone. U niektórych złe otoczenie zakwitło i dało owoce a łaska niebios wymarła. S1 249.1

Słudzy Boży muszą nieść ostre świadectwo, które będzie cięło aż do serca i rozwinie charakter. Bracia N. i O. będąc w _____ działali z całkowitą powierzchownością. Takie nauczanie jakiego tam dokonano, nigdy nie dokona tam dzieła, które Bóg zaplanował. Pastorzy nominalnych kościołów wystarczająco płaszczą się i owijają prawdę w bawełnę, która gani grzech. S1 249.2

Jeżeli ludzie nie przyjmą odpowiednio prawdy a ich serca nie przygotują się na jej przyjęcie, lepiej żeby zostawili ją całkowicie w spokoju. Ukazano mi że zbór w _____ może otrzymać doświadczenie lecz będzie im dużo trudniej otrzymać je teraz, niż gdyby świadectwa ostre były im dane zaraz na samym początku, kiedy po raz pierwszy odkryli, że są w błędzie. Wtedy byłoby dużo łatwiej wykorzenić ciernie. A jednak ujrzałam że w _____ są ludzie o dużej wartości moralnej, a niektórzy z nich będą jeszcze wypróbowani w obecnej prawdzie. Jeżeli zbór powstanie i nawróci się, Pan nawróci się do nich i da im swego Ducha. Wtedy ich wpływ będzie przemawiał za prawdą. S1 249.3