Doświadczenia i Widzenia oraz Dary Ducha

53/74

Reformacja

Pomimo wszelkich prześladowań świętych, wszędzie pojawiali się żywi świadkowie Prawdy Bożej. Aniołowie Pańscy wykonywali powierzone im dzieło. Przeszukiwali najciemniejsze miejscowości i z nich wybierali mężów szczerego serca. Wszyscy ci wybrani mężowie tkwili w błędach, a mimo to Pan Bóg powołał ich tak, jak powołał Saula, aby byli wybranymi narzędziami w celu głoszenia Jego Prawdy i niesienia głośnego protestu przeciwko grzechom Jego ludu z imienia. Aniołowie Boży poruszyli serca Marcina Lutra, Melanchtona i innych w różnych miejscowościach, i spowodowali, że zapragnęli oni żywego świadectwa Słowa Bożego. Lecz wróg napadł na nich niczym burza i trzeba było wystawić przeciwko niemu Boży sztandar. Luter był jednym z tych wybrańców, aby stawił czoła burzy i przeciwstawił się presji upadłego kościoła, oraz krzepił tych niewielu, którzy byli wierni swojemu świętemu wyznaniu. Zawsze obawiał się, aby nie obrazić Boga. Próbował uczynkami zdobyć Jego przychylność, ale tak długo nie był z siebie zadowolony, dopóki blask niebiańskiego światła nie przeniknął mroku jego umysłu i doprowadził go do polegania nie na uczynkach, lecz na zasługach krwi Chrystusa. Wówczas też osobiście mógł przystąpić do Boga, bez pośrednictwa papieży łub spowiedników, lecz jedynie przez Jezusa Chrystusa. DW 162.1

O, jak cennym było dla Lutra to nowe i wspaniałe światło, które zaświtało w jego zaćmionym umyśle i usunęło wszelkie zabobony! Cenił je więcej niż jakiekolwiek skarby na ziemi. Słowo Boże było dla niego nowością; wszystko było odmienione. Księga, której się obawiał, ponieważ nie potrafił w niej dostrzec piękna, była teraz dla niego życiem — życiem wiecznym. Była mu radością, pociechą i błogosławionym nauczycielem. I nic nie mogło go odwieść do studiowania jej. Luter bał się śmierci, lecz przez czytanie Słowa Bożego, znikła ta bojaźń, zachwycił się charakterem Boga i umiłował Go. Badał Biblię dla siebie i rozkoszował się obfitymi skarbami, jakie w sobie zawierała. Potem zaczął badać ją dla zboru. Był oburzony grzechami tych, w których do niedawna pokładał całe zaufanie odnośnie własnego zbawienia. Gdy zaś zobaczył wielu takich, żyjących w tej samej ciemności, w jakiej on tkwił, z niecierpliwością zaczął szukać sposobności, by wskazać im Baranka Bożego, który jedynie gładzi grzechy świata. DW 163.1

Podnosząc głos przeciwko błędom i grzechom papieskiego kościoła, żarliwie usiłował złamać okowy ciemności, które skuwały tysiączne rzesze i nakłaniały je, by wierzyły w zbawienie z uczynków. Chciał otworzyć umysły ludzi na prawdziwe bogactwa łaski Bożej i na wyższość zbawienia, które można jedynie osiągnąć przez Jezusa Chrystusa. W mocy Ducha Świętego wystąpił przeciwko grzechom istniejącym u przywódców kościoła, a gdy spotkał się z burzą oporu ze strony kapłaństwa, nie stracił odwagi, gdyż mocno polegał na silnym ramieniu Boga i ufał, że dzięki Niemu odniesie zwycięstwo. Gdy coraz zacieklej toczył bój, wzmagała się też przeciwko niemu coraz większa fala wściekłości rozgniewanych księży. Nie pozwalali się zreformować. Chcieli, by ich pozostawiono w ich wygodzie, w rozwiązłych przyjemnościach i nikczemnościach. Pragnęli też, aby kościół utrzymać w ciemności. DW 163.2

Widziałam, że Luter był zapalony i gorliwy oraz nieustraszony i wręcz zuchwały w ganieniu grzechu i bronieniu Prawdy. Nie obawiał się bezbożnych ludzi czy diabłów, ponieważ wiedział, że z nim był Ten, który jest potężniejszy od nich wszystkich. Luter posiadał zapał, odwagę i śmiałość, ale czasami popadał w niebezpieczną skrajność. Dlatego Pan Bóg powołał Melanchtona, który miał wprost przeciwny charakter, aby wspierał Lutra w prowadzeniu dzieła reformacji. Mełanchton był nieśmiały, bojaźliwy, ostrożny i bardzo cierpliwy. Był on wielce miłowany przez Boga. Jego znajomość Pisma Świętego była bardzo wielka, a jego rozsądek i mądrość znakomite. Jego miłość do dzieła Bożego była równa miłości Lutra. Pan spoił te dwa serca ze sobą i mężowie ci stali się nierozłącznymi przyjaciółmi. Luter był dla Melanchtona wielką pomocą, gdy groziło mu niebezpieczeństwo zbyt powolnego i bojaźliwego działania; z kolei Melanchton, pomagał Lutrowi, gdy ten był zagrożony zbyt pochopnym działaniem. Dalekowzroczna ostrożność Melanchtona często zapobiegała niejednym trudnościom, które na dzieło Boże mógł sprowadzić Luter, gdyby praca pozostawiona została wyłącznie jemu; zaś częstokroć dzieło Boże nie posunęłoby się naprzód, gdyby pozostawiono je jedynie Melanchtonowi. Pokazano mi mądrość Bożą w wyborze tych dwóch mężów, aby razem prowadzili dzieło reformacji. DW 163.3

Potem zostałam przeniesiona wstecz, w czasy apostolskie i widziałam, że Bóg wybrał na towarzysza zapalonego i gorliwego Piotra, łagodnego i cierpliwego Jana. Piotr często bywał porywczy i kiedy to się zdarzało, powstrzymywł go umiłowany uczeń Jan. Te uwagi nie powodowały jednak u Piotra żadnej zmiany. Lecz potem, gdy zaparł się swego Pana, żałował i nawrócił się i wystarczyło tylko jedno ciche napomnienie ze strony Jana, aby przytłumić jego porywczość i nadgorliwość. Zaś dzieło Jezusa cierpiałoby często na tym, gdyby zostało powierzone jedynie Janowi. Gorliwość Piotra była potrzebna. Jego śmiałość i energia często ratowały ich przed trudnościami i uciszały wrogów. Jan z kolei był ujmujący. Swoją cierpliwością, wyrozumiałością oraz głębokim poświęceniem pozyskał wielu dla dzieła Chrystusa. DW 164.1

Bóg powołał mężów, aby protestowali przeciwko istniejącym grzechom papieskiego kościoła i przeprowadzili reformację. Szatan usiłował zgładzić tych żywych świadków, ale Pan chronił ich. Jednak pozwolił, aby niektórzy ku chwale Jego imienia, przypieczętowali własną krwią niesione przez siebie świadectwo. Lecz byli też i inni potężni mężowie, jak Luter i Melanchton, którzy życiem potrafili najlepiej wielbić Boga, ujawniali bowiem grzechy księży, papieży i królów. Ci ostatni zaś drżeli przed głosem Lutra i jego współpracowników. Za pośrednictwem tych wybranych mężów promienie światła zaczęły rozpraszać ciemność i bardzo wielu z radością przyjąwszy to światło, kroczyło w nim. Natomiast, gdy zabito jednego świadka, wówczas zgłaszało się dwóch lub trzech, by zająć jego miejsce. DW 164.2

Jednak szatan nie był zadowolony. Mógł mieć władzę jedynie nad ciałem. Nie był w stanie zmusić wierzących do porzucenia ani wiary, ani nadziei. Nawet umierając, triumfowali, bo mieli nadzieję na uzyskanie nieśmiertelności przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych. Posiadali oni więcej niż ludzką siłę. Ani na chwilę nie tracili czujności lecz będąc opasani zbroją Chrystusa, byli gotowi do walki nie tylko z duchowymi wrogami, ale także z szatanem w postaci ludzi, którzy stale krzyczeli: “Porzućcie swą wiarę, inaczej zginiecie!” Ci nieliczni chrześcijanie byli silni w Bogu i bardziej cenni w Jego oczach, niż owa połowa świata, nosząca imię Chrystusa, lecz w Jego dziele będąca tchórzami. Chociaż zbór był prześladowany, jego członkowie byli zjednoczeni i miłowali się wzajemnie; byli silni w Bogu. Grzesznikom nie pozwolono na łączenie się ze zborem. Tylko ci, którzy byli gotowi wszystko porzucić dla Chrystusa, mogli być Jego uczniami, bo umiłowali biedę, poniżenie i podobieństwo do Chrystusa. DW 165.1