Doświadczenia i Widzenia oraz Dary Ducha
Sny Ellen G. White
Śniło mi się, że widziałam świątynię i dużo gromadzących się wokół niej ludzi. Jedynie ci, którzy schronili się w tej świątyni, zostali uratowani, kiedy zakończył się czas. Wszyscy, którzy pozostali na zewnątrz, byli zgubieni na wieki. Tłumy znajdujące się na zewnątrz, które chodziły swoimi własnymi drogami, wyśmiewały się i drwiły z wchodzących do świątyni, mówiąc, że ten sposób ratowania się jest chytrym oszustwem i że w rzeczywistości nie ma żadnego niebezpieczeństwa, przed którym trzeba by się ratować. Niektórych nawet zatrzymywali, aby przeszkodzić im w wejściu do wnętrza murów. DW 63.5
Obawiając się, że zostanę wyśmiana i wykpiona, pomyślałam, że najlepiej będzie, gdy odczekam aż tłum się rozejdzie, lub że uda mi się tam wejść niezauważenie. Ale tłum zamiast się zmniejszać, zwiększał się coraz bardziej i w obawie, że się spóźnię, szybko opuściłam swoje mieszkanie i zaczęłam się przepychać przez tłum. W obawie, że nie dostanę się do świątyni, nie zwracałam już najmniejszej uwagi na otaczający mnie tłum. Wchodząc do budynku zauważyłam, że tę wielką świątynię podpiera ogromny filar, do którego przywiązany był pokaleczony i broczący krwią Baranek. My, tam obecni, wiedzieliśmy o tym — tak nam się przynajmniej wydawało — że Baranek ten został zraniony i zabity z naszej winy. Wszyscy wchodzący do świątyni musieli przyjść przed Niego i wyznać swoje grzechy. DW 64.1
Tuż przed Barankiem znajdowały się podwyższone krzesła, na których siedziała pewna grupa osób, mająca wygląd bardzo szczęśliwych ludzi. Na ich obliczach odbijała się niebiańska światłość i oni chwalili Boga, śpiewali dziękczynne i pochwalne pieśni, które dźwięczały jak anielska muzyka. To byli ci, którzy przystąpili do Baranka, wyznali Mu swe grzechy, otrzymali przebaczenie i teraz z zadowoleniem oczekiwali na jakieś radosne wydarzenie. DW 64.2
Skoro tylko weszłam do gmachu ogarnęła mnie bojaźń i pewnego rodzaju wstyd, że miałam się upokorzyć wobec tylu ludzi, ale coś mnie pchało naprzód i zaczęłam powoli obchodzić filar, by stanąć przed obliczem Baranka. Wtem usłyszałam głos trąby, świątynia zadrżała i podniósł się okrzyk triumfu zebranych świętych, a budynek oświeciła rażąca światłość; potem zapanowała wielka ciemność. Wszyscy szczęśliwi ludzie zniknęli wraz ze światłem, a ja zostałam sama w ciszy nocnego lęku. DW 64.3
Udręczona na duchu, przebudziłam się i z trudem mogłam sobie zdać sprawę, że to był tylko sen. Wydawało mi się, że mój los jest zapieczętowany, że Duch Pana mnie opuścił, by już nigdy nie powrócić. Moje przygnębienie było jeszcze większe, ponieważ w rzeczywistości mogło się tak stać. DW 64.4
Wkrótce potem miałam drugi sen. Wydawało mi się, że siedziałam zrozpaczona, z twarzą zakrytą rękoma i myślałam, że gdyby Jezus był na ziemi, udałabym się do Niego, upadła Mu do nóg i opowiedziała Mu o wszystkich moich cierpieniach. On nie odwróciłby się ode mnie, ale przeciwnie, zlitowałby się nade mną, a ja bym Go miłowała i zawsze Mu służyła. Właśnie wtedy otworzyły się drzwi i weszła osoba o wspaniałej postawy i pięknym obliczu. Przyglądając mi się ze współczuciem rzekła: “Czy pragniesz widzieć Jezusa? On jest tutaj i jeśli chcesz, możesz Go zobaczyć. Weź wszystko co masz i chodź za mną.” DW 64.5
Słuchałam tych słów z niewypowiedzianą radością i zadowolona bardzo, zabrałam moją niewielką własność, różne cenne ozdóbki i poszłam za moim przewodnikiem. On zaprowadził mnie do stromych i widocznie chwiejnych schodów. Gdy zaczęłam wchodzić po stopniach, polecił mi patrzeć w górę, abym nie dostała zawrotu głowy i nie upadła, gdyż wielu innych, którzy wchodzili po stopniach, spadło, nie dochodząc szczytu. DW 65.1
Wreszcie doszliśmy do ostatniego stopnia i stanęliśmy przed drzwiami. Tutaj mój przewodnik polecił mi zostawić wszystkie moje rzeczy, które przyniosłam ze sobą. Chętnie to uczyniłam, a wtedy otworzył drzwi i kazał mi wejść. W następnym momencie stałam już przed Jezusem. Nie można było się pomylić co do tego pięknego oblicza. Taki promienny wyraz życzliwości i majestatu nie mógł należeć do nikogo innego. Kiedy spojrzał na mnie, natychmiast wiedziałam, że dobrze Mu są znane wszystkie szczegóły mojego życia, jak również wszelkie moje wewnętrzne myśli i uczucia. DW 65.2
Odczuwając, że nie jestem w stanie znieść Jego badawczego wzroku, usiłowałam zasłonić się przed Jego spojrzeniem, lecz On z uśmiechem podszedł do mnie i położywszy rękę na mojej głowie rzekł: “Nie bój się”! Brzmienie Jego słodkiego głosu przeniknęło moje serce, napełniając je taką błogością, jakiej dotąd nigdy nie zaznałam. Czułam się nadzwyczaj szczęśliwą, abym mogła przemówić słowo, ale opanowana nieopisaną radością padłam Mu do nóg. Kiedy leżałam tak bezradna na ziemi, przesuwały się przede mną sceny piękna oraz chwały. Zdawało mi się, że osiągnęłam już bezpieczeństwo i spokój nieba. Wreszcie wróciły mi siły i podniosłam się z ziemi. Miłującymi oczyma Jezus patrzał na mnie, a Jego uśmiech napełniał moją duszę radością. Jego obecność napełniała mnie świętą czcią oraz niewysłowioną miłością. DW 65.3
Mój przewodnik otworzył teraz drzwi i wyszliśmy oboje. Potem kazał mi zabrać wszystkie moje rzeczy, które pozostawiłam przed drzwiami. Gdy już to uczyniłam, podał mi zielony, mocno zwinięty sznurek. Polecił mi przyłożyć go do serca i jeślibym kiedykolwiek chciała zobaczyć Jezusa, muszę ten sznurek wyjąć i rozwinąć go tak daleko, jak tylko będę mogła. Przestrzegł mnie, abym nie trzymała go długo zwiniętym, bo by się poplątał i trudno byłoby go na nowo rozwinąć. Przycisnęłam sznurek do serca i uradowana, schodziłam po wąskich schodach, chwaląc Pana, opowiadając wszystkim tym których spotkałam, gdzie mogą znaleźć Jezusa. Sen ten dodał mi nadziei. Moim zdaniem, ów zielony sznurek był dla mnie symbolem wiary, a piękno i prostota polegania na Bogu, zaczęła świtać w mojej zaćmionej duszy. DW 65.4