Świadectwa dla zboru III

Numer 21 — Świadectwo dla zboru

Rozdział 1 — Apel do tych, którzy niosą brzemię

Drodzy bracia i siostry!

Czuję się zmuszona do wypełnienia długo zaniedbywanego obowiązku. S3 9.1

Przez wszystkie ubiegłe lata, w których mój mąż narażony był na niebezpieczeństwo i przechodził choroby, wykonał więcej pracy aniżeli dwóch mężczyzn mogłoby to zrobić w tym samym czasie. Odczuwał brak czasu nawet wówczas gdy mógł być zwolniony spod ciężaru obowiązków i oddać się psychicznemu i fizycznemu odpoczynkowi. W świadectwach został ostrzeżony przed niebezpieczeństwem. Ujrzałam że pracuje ponad swe siły psychiczne. Podam teraz świadectwa jakie napisałam już 26. sierpnia 1855 roku. S3 9.2

Podczas pobytu w Paris, w stanie Maine, ujrzałam że zdrowie mego męża znajduje się w krytycznym stanie, że jego siła była nadwyrężona stałym pobudzaniem umysłu. Kiedy obecna prawda została po raz pierwszy opublikowana, podjął nadmierny wysiłek i pracował z niewielką pomocą ze strony braci. Od początku przyjął na siebie brzemię, które zbyt mocno obciążyło jego siły fizyczne. S3 9.3

Gdyby te ciężary były równomiernie rozłożone, nie byłyby tak obciążające. Podczas gdy mój mąż przyjął na siebie zbyt wielką odpowiedzialność, niektórzy bracia ze służby kaznodziejskiej nie mieli ochoty brać na siebie żadnej odpowiedzialności. Ci, którzy unikali brzemienia i odpowiedzialności, nie uświadamiali sobie jego obciążenia i nie byli zainteresowani postępami dzieła i sprawy Bożej tak jak być powinni. Mąż odczuwał ten brak zainteresowania i podjął ciężar za dzieło co było dla niego zbyt ciężkie i prawie go przygniotło. Rezultatem tego nadzwyczajnego wysiłku będzie zbawienie większej liczby dusz lecz jednocześnie wysiłki te spowodowały obciążenie jego organizmu i osłabienie sił. Ujrzałam że powinien w większej mierze odłożyć na bok część swych obowiązków. Bóg pragnie aby odpoczął nieco od tak wyczerpującego zajęcia i zajął się bardziej studiowaniem Pisma Świętego, aby przebywając w towarzystwie swych dzieci, więcej poświęcał się kształtowaniu ich umysłów. S3 9.4

Było mi pokazane że nie jest naszym obowiązkiem zadawanie sobie pracy nad indywidualnymi próbami. Mieliśmy się wystrzegać psychicznych problemów, wynikających z niewłaściwego traktowania sprawy innych. Mój mąż oczywiście może kontynuować nadal tę pracę ze wszystkich sił — tak jak to czynił dotychczas — lecz rezultatem będzie śmierć, a jego wysiłki będą stratą dla Boga. Ale mogłoby być inaczej gdyby część swoich sił zaoszczędził, mógłby być między nami dłużej a jego wysiłki byłyby bardziej efektywne. S3 10.1

Zacytuję teraz słowa ze świadectwa danego w roku 1859. “W moim ostatnim widzeniu ukazano mi że Pan pragnie aby mój mąż bardziej studiował Pismo Święte, aby mógł być bardziej wykwalifikowany do pracy słowem i w nauczaniu, tak w mowie jak i w piśmie. Ujrzałam że w przeszłości wyczerpaliśmy energię wskutek walczenia z przeciwnościami i troską aby postawić zbór na właściwych fundamentach prawdy. Tak osłabiająca praca w różnych terenach, polegająca na niesieniu brzemienia zboru nie jest od nas wymagana, ponieważ zbór powinien sam nosić swe brzemię. Naszym zadaniem jest instruować ich Słowem Bożym, argumentować aby zdobyli doświadczenia duchowe i przedstawiać możliwie najjaśniej właściwe stanowisko wobec prawdy. Bóg zaleca nam podnosić głos w wielkim zgromadzeniu gdy mówimy o obecnej prawdzie, która ma wieczne znaczenie. To wszystko powinno być przedstawiane w sposób jasny i zdecydowany, przy czym także należy wspomnieć, że cisi posłańcy mogą przedstawić prawdę wszędzie. Wymagane jest bardziej szczere poświęcenie w naszym działaniu, musimy być żarliwymi i oświeconymi od Bożego oblicza.” “Gdy nasze umysły mniej będą zajęte problemami zboru, będą miały więcej czasu na doświadczenie tematów biblijnych, a zbliżanie się do prawdy pozwoli umysłom wejść w jej kanał. Staniemy się bardziej wykształconymi do ważnej działalności, która rozpościera się przed nami.” S3 10.2

“Było mi pokazane że Bóg nie włożył na nas wcale tak ciężkiego brzemienia jakie nosiliśmy w przeszłości. Naszym obowiązkiem jest mówić do zboru i pokazywać mu konieczność pracy dla samego siebie. Troszczyliśmy się o nich zbyt wiele. Pan przewidział dla nas innego rodzaju pracę, dlatego nie należy od nas wymagać brania zbyt wielkich brzemion na siebie i angażowania się w kłopotliwe zajęcia. Bóg wcale nie pragnął abyśmy wyczerpywali swoje siły fizyczne czy umysłowe lecz abyśmy zachowali je w rezerwie na specjalną okazję po to aby głos nasz był słyszalny gdziekolwiek potrzebna jest pomoc.” S3 11.1

“Ujrzałam że dokonane zostaną ważne posunięcia dzięki którym nasze wpływy staną się wiodącymi. Dostaną się do zboru a to sprawi że staną się potrzebne. Lecz jeśli będziemy wyczerpani dotychczasowymi zajęciami, nie będziemy w stanie zachować spokojnego sądu, rozsądku i samokontroli tak bardzo potrzebnych na szczególne okazje, w które Bóg angażuje nas do spełniania ważnych celów.” S3 11.2

“Szatan osłabia nasze wysiłki i wpływ poprzez takie ustawianie zboru, że wymaga się od nas niemal podwójnej pracy dla wytyczenia drogi przez ciemność i niewiarę. Wysiłki nad wprowadzeniem porządku zborowego wyczerpały nasze siły powodując przemęczenie lecz przeciwnik dusz stara się odepchnąć każdy wysiłek jaki podejmujemy. Kiedy lud jest w upadłym stanie, Bóg nie może go błogosławić i to może być zniechęceniem lecz my nie możemy tchórzliwie się poddawać. Powinniśmy wykonywać nasze obowiązki głoszenia światła przekazując odpowiedzialność ludziom.” S3 11.3

Obecnie zacytuję z innego świadectwa zapisanego 6. czerwca 1863 roku. “Ujrzałam że moje świadectwo jest stale potrzebne w zborze, że powinniśmy pracować aby zaoszczędzić sobie prób i trosk, i że mamy zachować pełne oddanie umysłu. Obowiązkiem innych z zarządu jest wytężyć bardziej swój umysł aby mój mąż mógł nieco odpocząć. Wiele czasu spędza na różnych sprawach, które osłabiają jego umysł i powodują, że nie ma czasu na studiowanie czy pisanie. W ten sposób osoby te ograniczają światło w Review.” S3 12.1

“Umysł mojego męża nie powinien być zaśmiecany drobiazgami i przemęczany. Musi również odpoczywać, musi mieć czas na pisanie i poświęcanie się sprawom, których nikt inny wykonać nie może. Pracujący w wydawnictwie powinni zdjąć z niego część ciężarów, a mogliby to uczynić gdyby sami oddali się Bogu i byli głęboko zainteresowani dziełem. Żadne samolubne uczucie nie powinno istnieć pośród tych, którzy są tu zatrudnieni. Praca, w którą są zaangażowani, jest dziełem Bożym, oni zaś są odpowiedzialnymi przed Bogiem za swe motywy i sposób w jaki część jego dzieła jest wykonana. Powinni dyscyplinować swój umysł. Wielu uważa że zapominanie nie jest winą ale są w błędzie. Zapominanie jest grzechem. Prowadzi do błędów i nieporządku w wielu sprawach. Rzeczy, które mają być zrobione, nie mogą być zapominane. Umysł musi mieć zadanie, musi być dyscyplinowany tak długo aż będzie pamiętał.” S3 12.2

“Mój mąż znosił wiele trosk i wykonywał wiele zadań, które inni powinni wykonać, lecz obawiał się im pozostawić, że narobią błędów, które doprowadzą do strat. Było to dużym zmartwieniem dla jego umysłu. Ci, którzy zatrudnieni są w wydawnictwie, powinni się uczyć. Powinni studiować, praktykować i ćwiczyć swe umysły, ponieważ odpowiedzialni są wyłącznie za tę sprawę podczas gdy mój mąż odpowiedzialny jest ze wiele spraw. Gdy pracownik popełni błąd, powinien uświadomić sobie że na nim spoczywa obowiązek naprawienia szkody i nie powinien godzić się na to aby wydawnictwo ponosiło stratę za jego lekkomyślność. Nie powinien starać się umniejszać swej odpowiedzialności ale jeszcze raz ją wykonać unikając błędów wcześniej popełnionych. W ten sposób nauczy się pojmować Słowo Boże i Jego wymagania oraz będzie mógł podejmować zadania jakie Bóg na niego nakłada, przez co wypełni swój obowiązek. Mój mąż powinien mieć czas czynić to co rozsądek mu podpowiada mając na uwadze utrzymanie zdrowia. Poczuł że musi ująć nieco z ciężaru spoczywającym na nim, z odpowiedzialności jaką niesie i opuścić wydawnictwo, w przeciwnym razie jego umysł stanie się wrakiem. Ujrzałam że Pan oddali go od tej pracy, dostarczy mu jasnych dowodów swojej obecności kiedy zostanie zwolniony. Lecz on niósł zbyt wielkie brzemiona a ci, którzy współpracowali z nim w wydawnictwie, także i bracia kaznodzieje, chętnie zostawiali mu wszystkie obowiązki. Wszędzie stali z tyłu, pozbywając się kłopotów i sympatyzowali raczej z tymi, którzy na niego szemrali i pozostawiali go samotnego gdy poddawany był krytyce aż sam Bóg ujął się za jego sprawą. Gdyby wzięli na siebie część obowiązków, mężowi mojemu byłoby lżej.” S3 12.3

“Ujrzałam że Bóg oczekuje od nas teraz specjalnej troski o zdrowie, które nam dał, choć nasza praca jeszcze nie jest wykonana. Nasze świadectwo musi być niesione stale, wówczas będzie wywierało wpływ. Powinniśmy zachować część swoich sił do pracy w dziele Bożym na czas gdy nasza praca będzie najpotrzebniejsza. Nie powinniśmy troszczyć się o to co jest zadaniem innych. Powinniśmy zadbać o pełen nadziei, spokojny umysł, ponieważ nasze zdrowie zależy od tego. Praca jakiej oczekuje od nas Bóg wymaga abyśmy nie zaniedbywali zdrowia, abyśmy nagle nie stwierdzili że jesteśmy wykończeni. Im bardziej doskonałe jest nasze zdrowie tym doskonalsza będzie praca. Kiedy przeciążymy siły i będziemy wyczerpani, staniemy w niebezpieczeństwie przeziębienia a wówczas zagrozić nam może schorzenie postępujące w niebezpiecznym kierunku. Nie możemy zaniedbywać troski o siebie kiedy Bóg przekazał nam tę odpowiedzialność.” S3 13.1

25. października 1869 roku podczas pobytu w Adams Center w Nowym Yorku ujrzałam, że niektórzy duchowni zaniedbują obowiązek jaki Bóg na nich nałożył. To z kolei nakłada szczególną odpowiedzialność na tych, którzy są nosicielami odpowiedzialności czyli na mojego męża. Niektórzy kaznodzieje nie chcą poświęcić niczego w imię sprawy Bożej. Muszą być podjęte ważne decyzje ale jako śmiertelnicy nie są w stanie dostrzec końca na początku dlatego unikają ryzyka i nie kroczą naprzód hamując postęp, który nakazuje opatrzność Boża. Ktoś musi podjąć ryzyko, ktoś musi dokonać postępu w bojaźni Bożej, ufając w Nim, że rezultaty będą faktem. Duchowni, którzy tego zaniedbują, tracą bardzo wiele, nie uzyskają doświadczenia, które Bóg zaplanował im dać, nie staną się silniejsi i wydajniejsi przez unikanie niebezpieczeństwa. S3 13.2

Bracie A., unikasz ryzyka kiedy nie widzisz drogi całkowicie wyraźnej. Jednakże ktoś musi wykonać tę pracę, ktoś musi kroczyć w wierze bo w przeciwnym razie nie będzie żadnego postępu i nic nie zostanie wykonane. Obawa przed pomyłką i niewłaściwym krokiem, za który możesz być ukarany, oślepia cię. Usprawiedliwiasz się przed sobą za brak odpowiedzialności ponieważ popełniłeś błędy w przeszłości. Lecz powinieneś postępować zgodnie z własnym najlepszym osądem i polegać na Bogu. Ktoś to musi zrobić i jest to próba stojąca przed każdym. Jedna osoba czasem nie potrafi udźwignąć pełni odpowiedzialności lecz przy większym skupieniu i żarliwej modlitwie, może być równo rozłożona. S3 14.1

Podczas choroby mego męża Pan sprawdził i doświadczył swój lud odkrywając to co było w ich sercach. Ukazał im wady ukryte w nich samych a co nie było zgodne z Duchem Bożym. Okoliczności w jakich poddani zostaliśmy próbie spowodowały odkrycie tego co nie byłoby odkryte w innym przypadku. Pan pokazał ludowi że mądrość ludzka jest głupotą i dopóki nie posiądą stanowczej wiary i zaufania Bogu, ich kalkulacje zawsze będą narażone na porażkę. Powinniśmy uczyć się z tych doświadczeń. Gdy popełniane są błędy, należy się na nich uczyć lecz nie unikać brzemienia odpowiedzialności. Gdzie chodzi o wielką stawkę i gdzie muszą być brane pod uwagę sprawy żyć albo nie żyć, w konsekwencji pojawiają się ważne pytania. Sługa Boży powinien przyjmować na siebie indywidualną odpowiedzialność by czynić przy tym wolę Bożą a jednak jej nie podejmuje. Niektórzy kaznodzieje nie nadają się do dzieła ponieważ nie posiadają koniecznych kwalifikacji do budowania zboru i nie wykazują chęci odziania się w sprawę Bożą. Nie posiadają w sobie predyspozycji oddania się całkowicie dziełu Bożemu z niepodzielnym zainteresowaniem, nieograniczonym poświęceniem, niewyczerpaną cierpliwością i powściągliwością. Z takimi kwalifikacjami w żywym doświadczeniu zbory byłyby utrzymywane w należytym porządku a zadania mojego męża nie byłyby tak ciężkie. Nie wszyscy duchowni mają stale przed oczyma, że ich działalność będzie osądzona, każdy człowiek będzie osądzony według czynów. S3 14.2

Bracie A., nosisz odpowiedzialność za Instytut Zdrowia, obecnie zwanego Sanatorium Battle Creek. Powinieneś przemyśleć i zastanowić się. Nieraz czas jaki poświęcasz na czytanie, powinieneś poświęcić na rozmyślanie i studiowanie tego co powinno być uczynione aby uporządkować rzeczy w instytucie i w wydawnictwie. Mój mąż przejmuje te obowiązki bo widzi że ktoś to musi zrobić. Gdy inni tego nie czynią, on czyni krok naprzód i rozwiązuje problemy. S3 15.1

Bóg ostrzegał i napominał mego męża aby troszczył się o swoje siły. Ujrzałam że został podniesiony przez Pana i że żyje jako cud łaski — nie po to aby ponownie brać na siebie ciężary, które już kiedyś go przygniotły lecz aby lud Boży mógł korzystać z jego doświadczenia w ogólnym rozwoju dzieła i w związku z pracą jaką Pan mi dał i brzemieniem jakie na mnie złożył. S3 15.2

Bracie A., powinieneś ćwiczyć troskliwość, szczególnie w Battle Creek. Gdy tam przybywasz, twoje rozważania powinny dotyczyć najważniejszych tematów. Uważaj aby nie dawać recept bez instrukcji. Zajmujesz ważne stanowisko wymagające wytężonego wysiłku. Gdy jesteś tutaj, powinieneś znaleźć czas na wykonanie tych rzeczy, które muszą być zrobione, a które wymagają poważnego rozważania, troskliwej uwagi i najżarliwszej pełnej wiary modlitwy. Powinieneś odczuwać takie samo wielkie zainteresowanie w rzeczach odnoszących się do dzieła i pracy w Instytucie Zdrowia oraz w Wydawnictwie jak odczuwał to mój mąż i odczuwać także, że te zadania są również twoimi zadaniami. Nie możesz wykonywać tego, do czego Bóg specjalnie wyposażył mego męża, jak również mąż nie może wykonywać pracy, do której ty się nadajesz. Jednakże wy obaj w harmonijnym współdziałaniu, ty w swoim biurze, mąż w swoim, możecie wiele dokonać. S3 15.3

Praca, w którą jesteśmy zaangażowani, jest wielkim dziełem, jednakże prawdziwych, szczerych, oddanych i wydajnych pracowników jest niewielu. Bóg da ci siły, mój bracie, jeśli pójdziesz odważnie naprzód i będziesz patrzył na Niego, na Jego światło i kierownictwo. On dał memu mężowi i mnie siły w naszych połączonych wysiłkach. Jeśli wszystko będziemy czynić dla Jego chwały zgodnie z naszymi możliwościami, wzmocni nas do pracy. Powinieneś znajdować się tam gdzie najlepiej wykorzystasz swoje możliwości i dar w jaki wyposażył cię Bóg. Powinieneś w pełni zawierzyć i dać Mu sposobność aby cię uczył, prowadził i wywierał na ciebie wpływ. Poczujesz wówczas głębokie zainteresowanie dziełem i sprawą Bożą i będziesz spoglądał ku Bogu w poszukiwaniu światłości i przewodnictwa. On da ci światło. Jako ambasador Jezusa musisz być wierny, musisz korygować zło w pokorze i miłości, a twoje wysiłki nie zostaną bezużyteczne. S3 16.1

Od kiedy mój mąż został wyrwany z choroby, pracowaliśmy żarliwie. Nie zważaliśmy na własne interesy czy przyjemności. Pracowaliśmy i podróżowaliśmy na zgromadzeniach obozowych i przeciążaliśmy nasze siły aż przyszło osłabienie. W roku 1870 braliśmy udział w dwunastu zgromadzeniach obozowych. W pewnej liczbie tych nabożeństw ciężar pracy związanej z nimi spoczął całkowicie na nas. Podróżowaliśmy z Minnesoty do Main, do Missouri i Kansas. S3 16.2

Mój mąż i ja zjednoczyliśmy wysiłki w celu podniesienia na wyższy poziom czasopisma Health Reformer aby stał się interesującym gdyż ubiegali się o niego nie tylko nasi ludzie ale ludzie wszystkich klas społecznych. To była potężna praca. Uczyniła bardzo dużo dla umocnienia “Review” i “Instruktora”. Mąż wykonywał pracę za trzy osoby. A kiedy wszystko spadło na niego: praca w oddziałach publikacyjnych, oddziały związane z interesami Instytutu Zdrowia i Zespół Wydawniczy, wymagało to zaangażowania dwóch osób aby uwolnić go od kłopotów finansowych. S3 16.3

Niezaufani ludzie, którzy zostali włączeni w pracę w wydawnictwie i w Instytucie ze swym samolubstwem i brakiem poświęcenia i odpowiedzialności, doprowadzili dzieło do najgorszej z możliwych sytuacji. Było to niepewne przedsięwzięcie, które powinno być zorganizowane. Mój mąż przystąpił do niego i pracował ze wszystkich sił. Był osłabiony. Widział że jego zdrowie jest w niebezpieczeństwie lecz widzieliśmy także że nie może się zatrzymać dopóki praca nie zostanie wykonana. Prawie każdego dnia nowe kłopoty wyrastały wokół, nowe trudności powodowane przez niewiernych ludzi, którzy mieli odpowiadać za pracę. Jego umysł był przemęczony do granic wytrzymałości. Lecz najgorsze kłopoty są już za nami a dzieło posuwa się naprzód pomyślnie. S3 17.1

Na zjeździe Generalnej Konferencji mój mąż błagał aby ulżono jego ciężarom lecz nie bacząc na te błagania oraz brzemię odpowiedzialności za wydawanie “Review” i “Reformera”, odpowiedzialność spoczęła na nim z zapewnieniem że ci, którzy będą odpowiedzialni i będą nieść ciężary dzieła osiedlą się w Battle Creek. Lecz jak dotąd nie nadeszła żadna pomoc, która zdjęłaby z niego ciężar finansowej odpowiedzialności w wydawnictwie. S3 17.2

Mój mąż szybko się męczy. Wzięliśmy udział w czterech obozowych zgromadzeniach na Zachodzie a nasi bracia przekonywali nas abyśmy udali się również na Wschód. Lecz nie ośmieliliśmy się wziąć takich ciężarów na siebie. Kiedy wróciliśmy z obozowych zgromadzeń na Zachodzie w lipcu 1871, zetknęliśmy się z dużą porcją zadań jakie pozostawione zostały mężowi podczas jego nieobecności. Nie widzieliśmy więc żadnej możliwości odpoczynku. Mój mąż musi być zwolniony z tych ciężarów. Wielu jest takich, którzy używają jego umysłu zamiast swoich. Na podstawie widzenia i światła jakie Bóg był łaskawy nam dać, błagamy cię bracie, abyś zwolnił mojego męża. Nie chcę nadal doświadczać konsekwencji dotychczasowego stanu rzeczy — obciążenia pracą. Służył wam wiernie i niesamolubnie przez całe lata i teraz poczuł ostatni ciężar obowiązków na nim spoczywający. W takim stanie bracia, którym zaufał, opuścili go pozostawiając go w mych rękach. Przez ponad dwa lata byłam jego pielęgniarką, jego opiekunką, lekarzem i pomocnikiem. Nie chciałabym przechodzić przez te doświadczenia po raz drugi. Bracia, czy ulżycie naszym brzemionom i pozwolicie zachować siły dla Boga i dla sprawy dzieła, która dzięki naszym wysiłkom w Jego sile przyniesie korzyści? Czy też zostawicie nas osłabionych coraz bardziej tak że wreszcie staniemy się bezużytecznymi dla dzieła? S3 17.3

Następna porcja tych apeli została odczytana na obozowym zgromadzeniu w New Hampshire w sierpniu 1871 roku. S3 18.1

Kiedy jesienią 1870 wróciliśmy z Kansas, brat B. leżał chory w domu i gorączkował. Siostra Van Horn w tym czasie była nieobecna także wskutek gorączki jaka przyszła na nią po śmierci jej matki. Brata Smitha również nie było w biurze, znajdował się w Rochester w stanie Nowy York cierpiąc na gorączkę. Olbrzymia praca była do wykonania w Wydawnictwie, jednakże brat B. opuścił swój posterunek by dogodzić swym przyjemnościom. To doświadczenie jest próbą dla tego człowieka. Święte obowiązki bardzo mało go obchodziły. S3 18.2

Jest to wielkie przestępstwo, które uczynił swoim postępowaniem. W jakim kontraście z życiem Chrystusa — naszym Wzorem, znajduje się jego postępowanie… Chrystus był Synem Jahwe i Autorem naszego zbawienia. Pracował i cierpiał dla nas. Wyrzekł się siebie, a jego całe życie było jedną wielką areną trudu i niedostatku. Jak postanowił tak zrobił choć mógł przeżyć swe dni na świecie według własnego upodobania, w wygodzie i radości jakie świat mógł Mu dać. Lecz On nie zważał na własną wygodę. Żył nie po to aby się podobać sobie lecz aby czynić dobro i rozdzielać błogosławieństwa innym. S3 18.3

Brat B. był chory i gorączkował. Jego stan był krytyczny. O ile mam być sprawiedliwa wobec sprawy Bożej, czułam się upoważniona do stwierdzenia że jego stan nie był wynikiem nadmiernego przepracowania, całkowitego poświęcenia się sprawom Wydawnictwa. Nieostrożne postępowanie w czasie podróży do Chicago dla własnej przyjemności było przyczyną jego długiego cierpienia i choroby. Nie było wolą Bożą aby pozostawił pracę, kiedy tak wielu, którzy zajmowali ważne stanowiska w Wydawnictwie, było nieobecnych. W tym właśnie czasie, w którym nie powinien być nieobecny ani przez godzinę, opuścił swój posterunek a Bóg go nie podtrzymał, nie był z nim. S3 18.4

Nie było dla nas odpoczynku jakkolwiek bardzo go potrzebowaliśmy. “Review”, “Reformer” i “Instruktor” musiały być wydane. Wiele listów leżało i czekało abyśmy je przejrzeli. Sprawy były w opłakanym stanie w Wydawnictwie. Wszystko wymagało uporządkowania. Mój mąż przystąpił do pracy a ja pomagałam mu ze wszystkich sił lecz wszystko to było za mało. Pracował bez ustanku nad umocnieniem wartości naszych miesięczników. Nie mógł liczyć na pomoc żadnego z naszych kaznodziei. Jego głowa, serce i ręce były pełne roboty. Nawet bracia A. i C. nie wspomagali go chociaż wiedzieli że pracował sam przytłoczony ciężarem obowiązków w Battle Creek. Nie podparli jego rąk. Pisali natomiast w bardzo zniechęcający sposób o własnym zdrowiu i o tym że znajdują się w tak kiepskim i wątłym stanie, że nie mogą w żaden sposób pomóc w jakiejkolwiek pracy. Mój mąż widział więc czas na zdwojone wysiłki podczas tego lata, nie zaprzestał działania, nie odpoczywał. Nie bacząc na swoje osłabienie przystąpił do pracy, którą inni zaniedbali. S3 19.1

“Reformer” był bliski zamarcia. Brat B. stał po stronie skrajnej pozycji doktora Tralla. To spowodowało że doktor w “Reformerze” przedstawiał bardzo surowe stanowisko czego by nie uczynił gdzie indziej. Zalecał odrzucenie mleka, cukru i soli. Stanowisko jest właściwe w pewnym sensie jednak nie nadszedł jeszcze czas aby je przedstawić tak stanowczo, tym bardziej że ci, którzy zalecali odrzucenie mleka, masła i cukru, powinni ich również nie mieć na własnych stołach. Brat B. nawet wówczas, kiedy wspólnie z dr Trallem przekonywał w “Reformerze” o zgubnych skutkach stosowania tych produktów, nie praktykował tego co zalecali. Na ich własnych stołach żywność ta była w codziennym użytku. S3 19.2

Wielu z naszych ludzi straciło zainteresowanie “Reformerem” i codziennie przychodziły listy z niezbyt przyjemnymi zaleceniami. Pisano: ‘Przestańcie wydawać “Reformera!”’ Z kraju na Zachodzie gdzie jest mało owoców do dyspozycji, przychodziły listy z zapytaniem: “Jak przyjaciele reformy zdrowia żyją w Battle Creek? Czy nie stosują całkowicie soli? Jeśli tak, to w chwili obecnej nie możemy się przyłączyć do reformy zdrowia. Odrzuciliśmy mięso, herbatę, kawę i tytoń lecz mamy mało owoców i musimy coś jeść dla podtrzymania życia.” S3 20.1

Spędziliśmy nieco czasu na Zachodzie i poznaliśmy skąpe zaopatrzenie w owoce na tym terenie więc współczuliśmy naszym braciom i sympatyzowaliśmy z tymi, którzy starali się żyć w harmonii z zasadami Adwentystów Dnia Siódmego. Niektórzy jednak zniechęcili się i odstępowali od reformy zdrowia obawiając się radykalizmu i skrajności w Battle Creek. Nie mogliśmy wywołać żadnego zainteresowania na Zachodzie subskrypcją “Reformatora Zdrowia”. Ujrzeliśmy że ci, którzy pisali w “Reformerze”, daleko odeszli od ludzi zostawiając ich na pastwę losu. Jeśli zajmujemy stanowisko, którego prawdziwy chrześcijanin nie jest w stanie przyjąć, jakże możemy oczekiwać efektów w zdobywaniu tych, których możemy osiągnąć jedynie za pośrednictwem reformy zdrowia. S3 20.2

Nie wolno nam iść szybciej aby zdążyli iść z nami ci, których sumienie i rozum są związane z prawdą, o której mówimy. Musimy spotykać się z ludźmi na tej płaszczyźnie na jakiej oni się znajdują. Wielu z nas długo dochodziło do obecnego przekonania w sprawie reformy zdrowia. Reforma ta jest powolnym dziełem. Mamy co robić z silnymi skłonnościami do przejadania się ponieważ świat hołduje apetytowi. Gdybyśmy poświęcili ludziom tyle czasu ile my mieliśmy aby dojść do aktualnego poziomu reformy zdrowia, musielibyśmy być bardzo cierpliwi, pozwolić im iść do przodu krok za krokiem tak jak czyniliśmy to my aby dokonać postępu aż ich nogi zdecydowanie staną na fundamencie reformy zdrowia. Mielibyśmy być ostrożni, nie iść zbyt szybko do przodu abyśmy nie byli zmuszeni wrócić z powrotem. W reformie zdrowia byłoby lepiej uczynić jeden krok mniej niż przekroczyć niebezpieczną granicę. I jeśli w tym jest jakiś błąd, niechby on nie był wykonany przez nas. S3 20.3

Ponad wszystko nie powinniśmy pisać o rzeczach, których nie praktykujemy i nie wprowadziliśmy do własnego życia na stoły naszych rodzin. Jest to szczególny rodzaj obłudy. W Michigan możemy prędzej obejść się bez soli, cukru i mleka aniżeli ci, którzy żyją na dalekim Zachodzie lub Wschodzie gdzie jest mało owoców. Lecz nawet w Battle Creek jest niewiele rodzin, które w ogóle nie używają tych produktów. Wiemy że nadmierne ich używanie szkodzi kategorycznie zdrowiu i w wielu przypadkach sądzimy że ich nieużywanie byłoby o wiele lepsze dla zdrowia. Lecz w chwili obecnej nasze zmartwienia nie dotyczą głównie tych spraw. Widzimy że wielu ludzi jest poza linią, która oznacza nie używanie narkotyków i pobłażanie zachciankom. Niesiemy zdecydowane świadectwo przeciwko tytoniowi, napojom alkoholowym, proszkom do wąchania, herbacie, kawie, mięsie i maśle, przyprawom ostrym, tłustym ciastom, nadmiernemu używaniu soli i wszystkim podniecającym substancjom używanym jako pożywienie. S3 21.1

Gdy przychodzimy do osób, które nie zostały jeszcze zapoznane z reformą zdrowia i przedstawiamy im nasze stanowisko w sposób stanowczy, istnieje niebezpieczeństwo że od razu się zniechęcą widząc z jak wielu rzeczy musieliby zrezygnować więc mogą wcale nie podjąć żadnej próby zreformowania się. Musimy prowadzić ludzi cierpliwie i stopniowo, pamiętając o głębokiej przepaści z której sami zostaliśmy wyciągnięci. S3 21.2