Świadectwa dla zboru I

115/122

Rozdział 113 — Dalsze prace

Dalsze doświadczenia od 23. grudnia 1867 roku do 1. lutego 1868 roku

Podejmuję się teraz zrobienia szkicu wydarzeń i być może nie mogę lepszego dać obrazu o naszych pracach do czasu zjazdu w Vermont jak przez przepisanie listu jaki napisałam w Battle Creek 27 grudnia 1867 roku. S1 653.1

Edson, mój drogi synu:

Siedzę w tej chwili przy biurku brata D. T. Bourdeau, w West Enosburgh, Vermont. Po skończeniu naszego nabożeństwa w Topsham, Maine, byłam niezmiernie wyczerpana. Pakując walizkę omal nie zemdlałam ze zmęczenia. Ostatnią pracą jaką tutaj wykonałam było zwołanie razem rodziny brata A. i przeprowadzenie z nimi specjalnej rozmowy. Przemawiałam do tej drogiej rodziny ważnymi słowami napominania i pocieszenia a także poprawy i rady w stosunku do jednej z osób związanej z nimi. Wszystko co powiedziałam zostało przez nich w pełni przyjęte i potem nastąpiło wyznanie grzechów połączone z płaczem a następnie wielka ulga dla brata i siostry A. Jest to dla mnie denerwująca praca i wyczerpuje mnie bardzo. S1 653.2

Kiedy zajęliśmy już miejsca w wagonie położyłam się i odpoczęłam przez godzinę. Byliśmy tego wieczoru umówieni w Wetbrook, Maine na nabożeństwie z braćmi z Portland i z sąsiedztwa. Gościliśmy w domu miłej rodziny brata Martin. Po południu nie byłam w stanie siedzieć wyprostowana lecz ponieważ nalegano na mnie abym wzięła udział w spotkaniu wieczorem, poszłam do szkoły czując, że nie mam siły na to, aby stać i przemawiać do ludzi. Budynek był wypełniony głęboko zainteresowanymi słuchaczami. Brat Andrews rozpoczął nabożeństwo i przemawiał przez krótką chwilę, a potem wystąpił twój ojciec z pewnymi uwagami. Potem ja wstałam i przemówiłam tylko kilka słów kiedy poczułam jak moje siły się odnawiają. Wydawało się, że opuszcza mnie wszelka słabość i przemawiałam około godziny z doskonałą swobodą. Czułam niewysłowioną wdzięczność za tę pomoc Bożą właśnie w tym czasie, kiedy jej tak bardzo potrzebowałam. W środę wieczorem przemawiałam swobodnie prawie przez dwie godziny na temat zdrowia i reformy ubioru. Tak niespodziewane odnowienie sił kiedy czułam się kompletnie wyczerpana przed tymi spotkaniami było dla mnie źródłem ogromnej zachęty. S1 653.3

Cieszyliśmy się pobytem z rodziną brata Martin i mamy nadzieję na zobaczenie jak ich drogie dzieci oddają swoje serce Chrystusowi i z radością wraz z rodzicami podejmą walkę chrześcijańską oraz kiedy zostanie zdobyte zwycięstwo. S1 654.1

W czwartek ponownie pojechaliśmy do Portland, zjedliśmy obiad z rodziną brata Gowell. Odbyliśmy z nimi specjalną rozmowę, która — mamy nadzieję — przyniesie im korzyść. Czujemy głębokie zainteresowanie dla żony brata Gowell. Serce tej matki zostało rozdarte widząc swoje dzieci w chorobie i przeżywając ich śmierć złożono ich w spokojnym grobie. Dobrze jest śpiącym. Oby ich matka mogła jeszcze znaleźć prawdę i odkładać skarb w niebie, aby kiedy nadejdzie wielki Dawca życia, mógł uwolnić niewolników z ogromnego więzienia śmierci gdzie ojciec, matka i dzieci spotkają się aby zerwana więź rodzinnego łańcucha mogła być ponownie zjednoczona, by już nigdy nie była rozrywana. S1 654.2

Brat Gowell zabrał nas do przedziału w swoim wagonie. Mieliśmy tyle czasu że zdążyliśmy wsiąść do pociągu zanim ruszył. Jechaliśmy pięć godzin i spotkaliśmy brata A. W. Smitha na stacji w Manchester oczekującego, aby zabrać nas do swojego domu w tym mieście. Tutaj spodziewaliśmy się znaleźć odpoczynek na jedną noc, ale oto czekała na nas dość duża liczba osób aby nas przywitać. Przybyli dziewięć mil z Amherst aby spędzić z nami wieczór. Odbyliśmy bardzo przyjemną rozmowę — mamy nadzieję, że z korzyścią dla wszystkich. Udaliśmy się na spoczynek około dziesiątej. Wczesnym rankiem następnego dnia opuściliśmy wygodny, gościnny dom brata Smitha aby udać się w dalszą podroż do Waszyngtonu. Była to powolna męcząca droga. Opuściliśmy wagon w Hilsborough i spotkaliśmy grupę oczekującą by zabrać nas dwanaście mil do Waszyngtonu. Brat Colby miał sanie i koce więc jechaliśmy bardzo wygodnie aż znaleźliśmy się w odległości kilku mil od miejsca naszego przeznaczenia. Nie było wystarczająco śniegu aby sanie mogły się dobrze poruszać, wiatr wzmagał się i przez ostatnie dwie mile wiał w oczy i w twarze śniegiem z deszczem powodując ból i przewiewając nas prawie na wylot. Wreszcie znaleźliśmy schronienie we wspaniałym przytulnym domu brata C. K. Farnswoth. Zrobili wszystko co mogli dla naszej wygody i wszystko było tak przygotowane abyśmy mogli jak najlepiej odpocząć. Było to jednak niewiele mogę cię zapewnić. S1 654.3

W sabat twój ojciec przemawiał przed południem i po około dwudziestominutowej przerwie przemawiałam ja niosąc świadectwa napomnienia dla niektórych, którzy palili tytoń a także dla brata Bali, który umacniał ręce naszego wroga przez wyszydzanie widzeń, publikował on gorzkie rzeczy przeciwko nam w “Kryzysie” w Bostonie oraz w “Nadziei Izraela”, w gazetkach wydawanych w Iowa. Nabożeństwo na wieczór zostało wyznaczone u brata Farnswoth. Zbór cały był obecny i ojciec twój poprosił brata Bali, aby przedstawił swoje zastrzeżenie co do widzeń oraz dał okazję do odpowiedzenia na nie. W ten sposób spędziliśmy wieczór. Brat Bali przyznał że jest usatysfakcjonowany w kilku punktach lecz trzymał się swojej pozycji dość sztywno i mocno. Brat Andrews i twój ojciec przemawiali dobitnie wyjaśniając sprawy, które źle rozumiał potępiając jego niewłaściwe postępowanie wobec Adwentystów przestrzegających sobotę. Czuliśmy wszyscy, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy tego dnia aby osłabić siły wroga. Nasze nabożeństwo przeciągnęło się do po dziewiątej. S1 655.1

Następnego ranka znów uczestniczyliśmy w spotkaniach w domu modlitwy. Twój ojciec przemawiał rano. Ale tuż przedtem, zanim przemówił, wróg spowodował, że biedny słaby brat poczuł, że ma dla zboru bardzo wielki ciężar. Przeszedł on przez przejście, mówił coś czy jęczał, krzycząc wydawało się, że ma na sobie jakiś ciężar, coś straszliwie wyolbrzymionego, czego nikt ze zgromadzenia nie rozumiał. Próbowaliśmy doprowadzić wszystkich wyznających prawdę do ujrzenia swojego stanu straszliwej ciemności i upadku wobec Pana oraz do pokornego wyznania grzechów, i w ten sposób do powrotu do Boga ze szczerą pokutą, aby mógł on powrócić do nich i uleczyć ich rany. Szatan próbował przeszkodzić tej pracy przez wypchnięcie tego biednego człowieka o zagubionej duszy powodując niesmak tych, którzy pragnęli postępować zgodnie z tym światłem. Powstałam i dałam wyraźne świadectwo temu człowiekowi. Nie przyjmował on żadnego jedzenia od dwóch dni i szatan oszukał go wypychając przekraczając granicę. S1 656.1

Potem nauczał twój ojciec. Mieliśmy kilkuminutową przerwę, następnie ja próbowałam przemawiać na temat zdrowia i reformy zdrowia oraz ubioru i dałam jasne świadectwo tym, którzy stali na drodze młodych i niewierzących. Bóg pomógł mi przedstawić wyraźne sprawy bratu Bali oraz powiedzieć mu w imię Pana co do tej pory czynił. Był bardzo wzruszony. S1 656.2

Ponownie odbyliśmy nabożeństwo wieczorne u brata Fornsworth. Podczas naszych nabożeństw była burzliwa pogoda jednak brat Bali nie opuścił żadnego z nich. I podjęto ten sam temat prześledzenia jego postępowania. Jeżeli kiedykolwiek Pan pomagał człowiekowi przemawiać, pomógł bratu Andrewsowi tego wieczoru kiedy omawiał przedmiot cierpienia dla Jezusa Chrystusa. Wspomniał przypadek Mojżesza, który odmówił nazywania go synem córki Faraona wybierając raczej cierpieć obelgi prześladowania z ludem Bożym zamiast mieć doczesną rozkosz z grzechu, ceniąc wyżej dary Chrystusa niż bogactwa Egiptu gdyż patrzył na nagrodę. Pokazał on że jest to jeden z wielu przykładów gdzie nagana Chrystusa jest ceniona wyżej od światowych bogactw i honorów, wzniośle brzmiących tytułów, perspektywy korony i chwały splendoru królestwa. Oko wiary skupiło się na chwalebnej przyszłości i otrzymanie nagrody uważano za tak wartościową, że spowodowało to, iż największe bogactwa ziemi wydawały się bezwartościowe. Dzieci Boże znosiły szyderstwa, bicie, okowy i więzienie, były kamienowane, piłami przecierane, kuszone i wędrowały odziani w skórach koźlich i jagnięcych, opuszczeni, chorzy, torturowani i podtrzymywani nadzieją i wiarą. Wszystko to mogły nazywać lekkimi nieszczęściami. Przyszłość, życie wieczne, wydawały się tak cenne, że uważali swoje cierpienia za małe w porównaniu do wartości nagrody. S1 656.3

Brat Andrews przedstawił przykład wiernego chrześcijanina, który cierpiał prawie męczeńską śmierć za swoją wiarę. Rozmawiał z nim brat chrześcijanin na temat mocy nadziei chrześcijańskiej czy będzie wystarczająco silna do podtrzymania go kiedy jego ciało będzie pożerane przez płomienie. Poprosił chrześcijanina, który miał cierpieć aby dał mu sygnał, jeżeli chrześcijańska wiara i nadzieja będą silniejsze niż szalejący pożerający płomień. Spodziewał się, że następnie kolej przyjdzie na niego i to umocniłoby go przed śmiercią w płomieniach. Ten obiecał że da mu sygnał. Został doprowadzony do stanu pomiędzy wyśmiewaniem i szyderstwami próżnego i ciekawego zgromadzonego tłumu aby być świadkami spalenia tego chrześcijanina. Przyniesiono drwa i rozniecono ogień pod ofiarą i brat chrześcijanin wbił oczy w cierpiącego umierającego męczennika czując, że wiele zależy od tego sygnału. Ogień wciąż palił się i palił. Ciało pociemniało lecz sygnał nie nadchodził. Ani na chwilę nie odrywał wzroku od tego bolesnego widoku. Ramiona były już zwęglone. Nie było widać już oznak życia. Wszyscy sądzili, że ogień dokonał już swojego dzieła i że w tym człowieku nie pozostało już nic życia, kiedy patrzyli — oto pomiędzy płomieniami oba ramiona uniosły się w kierunku nieba. Brat chrześcijanin, którego serce już omdlewało, ujrzał radosny sygnał, przeszyło to dreszczem całą jego postać i wypowiedział modlitwę wiary, nadziei i odwagi. Zapłakał łzami radości. S1 657.1

Kiedy brat Andrews mówił o poczerniałych spalonych ramionach unoszących się w górę w płomieniach on także płakał jak dziecko, prawie całe zgromadzenie zostało wzruszone do łez. Nabożeństwo to zakończyło się około dziesiątej. Chmury ciemności rozproszyły się w dość znacznym stopniu. Brat Hemingway powstał i powiedział, że on całkowicie zboczył z dobrej ścieżki używając tytoniu, sprzeciwiając się widzeniom i prześladując żonę za wierzenie w nie. Lecz powiedział, że już więcej nie będzie tak postępował. Poprosił ją o przebaczenie i o przebaczenie nas wszystkich. Jego żona przemawiała ze wzruszeniem. Jego córka i kilka innych osób powstało do modlitwy. Stwierdził, że świadectwo jakiego siostra White udzieliła, wydawało się pochodzić wprost od tronu i już nigdy więcej nie ośmieli się jemu sprzeciwiać. S1 658.1

Brat Bali powiedział następnie, że jeżeli sprawy wyglądają tak jak my je widzimy, jego przypadek jest bardzo zły. Powiedział, że wie że był na złej drodze przez całe lata i że stał na drodze młodym. Podziękowaliśmy Bogu za to stwierdzenie. Mieliśmy w planie wyruszenia wcześnie rano w poniedziałek i umówiliśmy się w Braintree, Vermont na spotkanie z około 30 wyznawcami sabatu. Ale była bardziej zimna, surowa i burzliwa pogoda na jazdę dwadzieścia pięć mil po takiej nieustannej pracy i w końcu zdecydowaliśmy się pozostać i kontynuować pracę w Waszyngtonie, dokąd brat Bali nie opowie się albo za albo przeciwko prawdzie, aby zbór mógł zostać uwolniony od jego grzechu. S1 658.2

Zgromadzenie rozpoczęło się w poniedziałek o godzinie 10-tej. Byli obecni Bracia Rodman i Howard. Brat Newell Mead, który był bardzo słaby i nerwowy — prawie dokładnie tak, jak twój ojciec w czasie swojej choroby — został wysłany, aby wziąć udział w nabożeństwie. Zajmowano się znów stanem zboru i najostrzej zganiono tych, którzy stali na drodze do jego powodzenia. Zanosiliśmy najszczersze, błagalne prośby razem z nimi aby zostali nawróceni do Boga na właściwą drogę. Pan wspomógł nas w tym dziele. Brat Bali odczuwał te modlitwy ale posuwał się powoli. Jego żona głęboko mu współczuła. Nasze nabożeństwo poranne skończyło się o trzeciej czy czwartej po południu. Przez cały ten czas byliśmy zajęci, najpierw jeden z nas, potem drugi, szczerze pracując dla nienawróconych młodych. Zwołaliśmy następne nabożeństwo na godzinę szóstą wieczorem. S1 658.3

Tuż przed udaniem się na nabożeństwo doznałam odświeżenia niektórych interesujących scen, jakie przesuwały mi się w wizji i mówiłam do braci Andrews, Rodman, Howard, Mead i kilku innych, którzy byli obecni. Wydawało mi się, że aniołowie rozpraszają chmury, które przepuszczały promienie światła z nieba. Przedmiotem, który przedstawiono bardzo uderzająco był przypadek Mojżesza. Wykrzyknęłam: “O, gdybym miała zdolności artysty aby móc namalować scenę przedstawiającą Mojżesza na górze!” Jego siła była potężna. Nie słabnąca jak mówi Pismo. Jego oczy nie były przyćmione wiekiem, jednak znajdował się na tej górze, aby umrzeć. Aniołowie pochowali go lecz wkrótce nadszedł Syn Boży, wzbudził go zmartwych i zabrał do nieba. Lecz Bóg pierwej dał mu zobaczyć widok ziemi obiecanej z jego błogosławieństwem spoczywającym na niej. Było to tak jak gdyby to był drugi Eden. Jak w panoramie przeszło to przed jego wizją. Ukazano mu przyjście Chrystusa po raz pierwszy, jego odrzucenie przez naród żydowski i śmierć na krzyżu. A później Mojżesz ujrzał powtórne przyjście Jezusa Chrystusa i zmartwychwstanie sprawiedliwych. Mówił także o spotkaniu dwóch Adamów — pierwszego Adama i Chrystusa jako drugiego Adama, kiedy na ziemi rozkwitnie znów ogród Eden. Szczegóły tych interesujących spraw mam zamiar opisać w Świadectwie nr 14. Bracia życzyli sobie abym powtórzyła to samo na zgromadzeniu wieczornym. S1 659.1

Nasze nabożeństwa w ciągu dnia były bardzo uroczyste. Wieczorem w niedzielę miałam na sobie taki ciężar, że płakałam głośno przez pół godziny. W poniedziałek zanosiliśmy najszczersze prośby i Pan spowodował że trafiały tam gdzie trzeba. Poszłam na nabożeństwo we wtorek wieczorem trochę lżejsza. Przez godzinę przemawiałam z dużą swobodą na tematy jakie widziałam w widzeniu, o których już mówiłam. Nasze nabożeństwo było dyskusyjne ze swobodą wypowiadania się. Brat Howard płakał jak dziecko, brat Rodman również. Brat Andrews przemawiał w szczery i uczciwy sposób z płaczem. Brat Bali wstał i powiedział, że opanowały go dwa duchy dzisiejszego wieczoru. Jeden mówi mu: “Czy możesz wątpić w to, że Świadectwo Siostry White pochodzi z nieba?” Drugi duch przedstawia mu wątpliwości jakie otworzył przed wrogami naszej nauki i wiary. “O, gdyby mogły zostać usunięte wątpliwości mógłbym czuć się zadowolony” — powiedział — “czułbym, że wyrządziłbym siostrze White wielką krzywdę. Ostatnio wysłałem artykuł do “Nadziei Izraela”. Czego bym nie dał żebybym mógł mieć ten artykuł!” Głęboko się wzruszył i bardzo płakał. Duch Pana spoczął na zgromadzeniu. Aniołowie Boży wydawali się przybliżać odpychając aniołów zła. Pastor i ludzie płakali jak dzieci. Czuliśmy, że uchwyciliśmy grunt i że moce ciemności zostały odepchnięte. Nabożeństwo zakończyło się błogosławieństwem. S1 659.2

Zwołaliśmy jeszcze jedno nabożeństwo na następny dzień na dziesiątą rano. Przemawiałam na temat upokorzenia i uwielbienia Chrystusa. Brat Bali siedział bliżej mnie i płakał przez cały czas jak przemawiałam. Około godziny mówiłam, potem zaczęliśmy pracować dla młodzieży. Rodzice przyszli na nabożeństwo, przyprowadzili swoje dzieci ze sobą, aby otrzymały błogosławieństwo. Brat Bali powstał i pokornie wyznał przed swoją rodziną, że do tej pory nie żył tak jak powinien. Wyznał swoim dzieciom i żonie że nie był im żadną pomocą a raczej przeszkodą. Łzy lały się z oczu, cała jego silna postać drżała a łkanie dusiło wypowiedzi. S1 660.1

Brat James Farnsworth był pod wpływem brata Bali i nie był w pełni złączony z Adwentystami wyznającymi sabat. Wyznał wszystkie grzechy ze łzami. Następnie błagaliśmy razem z dziećmi o przebaczenie aż trzynastu powstało i wyraziło pragnienie stać się chrześcijanami. Wśród nich znajdowały się dzieci Brata Bali. Jedna lub dwie osoby opuściły zgromadzenie z powodu konieczności powrotu do domu. Jeden młody człowiek około dwudziestu lat przeszedł czterdzieści mil aby nas zobaczyć i usłyszeć prawdę. Nigdy nie był wierzącym lecz teraz zajął miejsce po stronie Pana zanim odszedł. Było to jedno z najlepszych nabożeństw. Przy jego końcu brat Bali podszedł do twojego ojca i wyznał ze łzami w oczach, że go skrzywdził i prosił go o przebaczenie. Następnie podszedł do mnie i wyznał, że uczynił mi wielką krzywdę. Zapytał: “Czy możecie mi wybaczyć i modlić się do Boga aby mi wybaczył? Zapewniliśmy go, że wybaczamy mu tak szczerze jak pragniemy aby nam wybaczono. Rozstaliśmy się z wszystkimi ze łzami w oczach, czując spoczywające na nas błogosławieństwo z nieba. Nie mieliśmy już nabożeństwa wieczornego. S1 660.2

W czwartek wstaliśmy o czwartej rano. W nocy padał deszcz i jeszcze wciąż padało. Jednak podjęliśmy ryzyko jazdy do Bellows Falls oddalonego o dwadzieścia pięć mil. Pierwsze cztery mile były bardzo trudne ponieważ wybraliśmy drogę prywatną przez pola aby uniknąć stromych pagórków. Jechaliśmy po kamienistej drodze i zaoranej ziemi prawie wypadając z sań. Z nastaniem wschodu słońca burza przeszła i jechało nam się bardzo dobrze kiedy dotarliśmy do drogi głównej publicznej. Pogoda była bardzo ładna. Nigdy nie mieliśmy piękniejszego dnia na podróż. Po przybyciu do Bellows Falls okazało się, że spóźniliśmy się godzinę na pociąg ekspresowy, a jesteśmy o godzinę za wcześnie na pociąg osobowy. Nie mogliśmy się dostać do St. Albans aż do dziewiątej wieczór, zajęliśmy miejsce w miłym przedziale, po czym zjedliśmy obiad i cieszyliśmy się naszą podróżą. Potem przygotowaliśmy się do spania, jeżeli by się dało. S1 661.1

Kiedy spałam, ktoś silnie szarpnął mnie za rękę. Spojrzałam w górę i ujrzałam miło wyglądającą panią — pochyloną nade mną. Powiedziała: “Czy pani mnie pamięta? Jestem siostra Chease. Pociąg jest w White River. Proszę się zatrzymać kilka tylko chwil. Ja mieszkam tuż obok a przychodzę tutaj codziennie w tym tygodniu i przechodzę przez wagony, aby się z wami spotkać.” Wtedy przypomniałam sobie, że jadłam obiad w jej domu w Newport. Była tak zadowolona z tego że nas spotkała. Tylko jej matka i ona zachowują sobotę. A jej mąż jest konduktorem w pociągu. Mówiła bardzo szybko. Powiedziała, że bardzo sobie ceni “Przegląd” ponieważ nie ma gdzie chodzić na nabożeństwa. Chciała książki żeby móc je rozprowadzić wśród sąsiadów lecz sama musiała zarobić wszystkie pieniądze jakie wydawała na książki i na papier. Odbyliśmy cenną rozmowę aczkolwiek krótką, ponieważ pociąg ruszył i musieliśmy się rozstać. S1 661.2

W St. Albans spotkaliśmy braci Gould i A. Bourdear. Brat B. miał wygodny kryty powóz i dwa konie lecz jechał bardzo wolno i dotarliśmy do Enosburg dopiero po pierwszej nad ranem. Byliśmy zmęczeni i przemarznięci. Położyliśmy się na spoczynek trochę po drugiej i spaliśmy do siódmej rano. S1 662.1

Sabat rano. Jest tutaj dość duże zgromadzenie, chociaż drogi są złe, ani do jeżdżenia saniami, ani wozem. Właśnie byłam na nabożeństwie i trochę czasu zajęła mi konferencja. Dzisiaj rano przemawia twój ojciec, ja będę po południu. Naszą modlitwą jest aby Bóg nam dopomógł. Widzisz jaki długi list napisałam do ciebie. Przeczytaj go tym, którzy są zainteresowani zwłaszcza ojcu i matce White. Widzisz Edson, że mamy wystarczająco wiele pracy. Mamy nadzieję że nie zaniedbujesz modlitwy za nas. Twój ojciec ciężko pracuje, zbyt ciężko dla swojego dobra. Czasami realizuje szczególne błogosławieństwo Boże i to odnawia go i ratuje w pracy. Nie pozwoliliśmy sobie na żaden odpoczynek odkąd przyjechaliśmy na Wschód. Pracujemy z całych sił. Oby nasze wysiłki, jakkolwiek słabe, były błogosławione dla dobra ludu Bożego. S1 662.2

Edson, mam nadzieję, że przyozdobisz swoją wiarę poprzez dobrze uporządkowane życie i pobożne rozmowy. O, bądź szczery! Bądź gorliwy i wytrwały w pracy. Pilnuj modlitwy. Pracuj nad pokorą i łagodnością to spotkasz się z aprobatą Bożą. Ukryj się w Jezusie, niech miłość własna i duma zostanie poświęcona, a ty — mój synu — zdobywaj bogate chrześcijańskie doświadczenia, abyś był użyteczny w jakiejkolwiek pozycji, jaką Bóg może wymagać od ciebie abyś zajął. Poszukuj dogłębnej pracy w sercu. Powierzchowna praca nie wytrzyma próby sądu. I szukaj dogłębnego odnowienia i odwrócenia się od tego świata. Niech twoje ręce nie splamią się, a serce nie zanieczyści, charakter nie skala jego zepsuciem. Bądź szczery. Bóg woła: “Przetoż wynijdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, a ja was przyjmę. I będę wam za Ojca, a wy mi będziecie za synów i córki, mówi Pan Wszechmogący.” 2 Koryntian 6,17.18. “Te tedy obietnice mając, najmilsi! Oczyszczajmy samych siebie od wszelakiej zmazy ciała i ducha wykonując poświęcenie w bojaźni Bożej.” S1 662.3

Spoczywa na nas praca doskonalenia świętości. Kiedy Bóg zobaczy, że robimy wszystko, co możemy ze swojej strony uczynić, wtedy nam pomoże. Dopomogą nam aniołowie i będziemy silni przez to, że Jezus będzie nas wzmacniał. I nie zaniedbuj cichej osobistej modlitwy. Módl się za siebie. Wzrastaj w łasce. Postępuj naprzód. Nie stój w miejscu, nie cofaj się. Idź naprzód do zwycięstwa. Odwagi w Panu mój drogi chłopcze! Walcz z wielkim wrogiem jeszcze tylko trochę dłużej, a potem nadejdzie ulga i zbroja zostanie odłożona u stóp naszego drogiego Odkupiciela. A przepychaj się przez każdą przeszkodę. Jeżeli przeszłość wygląda trochę zachmurzona, miej nadzieję, a wierz. Chmury rozproszą się i znów zaświeci światłość. Moje serce mówi mi, chwal Boga, chwal Boga za to, co zrobił dla ciebie, dla twojego ojca i dla mnie. Rozpocznij dobrze nowy rok. S1 663.1

Twoja Matka EGW

Zgromadzenie w West Enosburgh, Vermont było bardzo interesujące. Dobrze było znowu się spotkać i rozmawiać z naszymi starymi, wypróbowanymi przyjaciółmi z tego stanu. Dokonaliśmy dużo i dobrej pracy w krótkim czasie. Przyjaciele ci byli na ogół biedni i ciężko pracowali na wygody życia gdzie na jeden dolar zarabia się dużo dłużej niż na Zachodzie na dwa jednak byli dla nas hojni. Wiele szczegółów tego nabożeństwa zostało podanych w “Przeglądzie” i brak miejsca na tych stronach nie pozwala na ich powtórzenie. W żadnym innym stanie nie są bracia wierniejsi sprawie Bożej niż w starym Vermont. S1 663.2

Po drodze do Enosbuigh zatrzymaliśmy się na noc u rodziny brata Williama White. Brat C. A. White — jego syn, przedstawił nam sprawę swojej połączonej opatentowanej pralki i wyżymaczki i poprosił o radę. Ponieważ wypowiadałam się na piśmie przeciwko angażowaniu się naszych ludzi w sprawy praw patentowych i chciał wiedzieć jak ja zapatruję się na ten jego patent. Powiedziałam mu swobodnie, czego nie miałam na myśli w tym co napisałam a także to o co mi chodziło. Nie mam ani nie miałam na myśli że źle jest mieć cokolwiek wspólnego z prawami patentowymi ponieważ to jest prawie niemożliwe jako że bardzo wiele rzeczy, z którymi musimy mieć do czynienia na co dzień jest opatentowanych. Nie chciałam również wywołać wrażenia że jest niewłaściwym opatentować, wytwarzać i sprzedawać jakiekolwiek artykuły, które są warte opatentowania. Chciałam żeby zrozumiano że źle jest aby nasi ludzie pozwalali sobie na to aby im narzucono, oszukiwano ich i wykpiwano przez takie osoby, i które jeżdżą po kraju sprzedając prawa patentowe na ten czy inny artykuł lub maszynę. Wiele z nich nie posiada żadnej wartości jako że nie stanowi żadnego rzeczywistego ulepszenia. I ci, którzy są zaangażowani w ich sprzedaż są — poza kilkoma wyjątkami — grupą oszustów. S1 664.1

I ponownie niektórzy z naszych szeregów są zaangażowani w sprzedaż wyrobów opatentowanych, o których mieli powody przypuszczać, że nie są tym czym się je przedstawia. Wydaje się zdumiewające że tak wiele naszych ludzi, niektórzy z nich w pełni ostrzeżeni, wciąż pozwalają się oszukiwać przez fałszywe zapewnienia tych sprzedawców praw patentowych. Niektóre patenty są rzeczywiście cenne i kilku nie źle się na nich dorobiło. Ale moim zdaniem tam gdzie zdobyło się jeden dolar, zostało stracone sto dolarów. Nie można absolutnie ufać tym czarującym patentowym prawom. Ci, którzy są zaangażowani w nie są poza małymi wyjątkami jawnymi oszustami i kłamcami, a to utrudnia sprawę uczciwemu, który posiada wartościowy artykuł i ma trudności z otrzymaniem owego kredytu i należnego mu patronatu. S1 664.2

Brat White zaprezentował swoją połączoną pralkę i wyżymaczkę przed zebranymi, w którym byli bracia Bourdeau, brat Andrews, mój mąż i ja. Spoglądaliśmy na nią z podziwem. Od tego czasu sprezentował nam jedną, którą brat Colliss z Maine, nasz wynajęty człowiek, złożył w kilka chwil i uruchomił. A siostra Burgess z Hrabstwa Gratiot, nasza wynajęta dziewczyna, jest bardzo z niej zadowolona. Wykonuje ona pracę bardzo dobrze i bardzo szybko. Słaba niewiasta, która ma męża albo syna do obsługi tej maszyny, może wykonać duże pranie w kilka godzin przy czym sama wykonuje nie więcej jak tylko dogląda pracy. I brat White rozesłał ulotki, które każdy mógł otrzymać przez zwrócenie się do nas z załączeniem znaczka pocztowego do listu zwrotnego. S1 665.1

Nasze następne nabożeństwo odbyło się w Adams Center, Nowy Jork. Było w tym miejscu i wokół niego kilka osób, których pokazano ich sprawy, a dla których czułam najgłębsze zainteresowanie. Byli to ludzie o pewnej wartości moralnej. Niektórzy zajmowali jakąś pozycję w życiu, która czyniła znośnym krzyż obecnych i trudnych czasów lub tak przynajmniej sądzili. Inni, którzy osiągnęli średni wiek swego życia byli od dzieciństwa wychowywani w przestrzeganiu sabatu, lecz nie dźwigali cierpień Chrystusa. Ci znajdowali się w miejscu, z którego wydawało się trudno ich ruszyć. Potrzebowali aby ich wstrząsnąć z polegania na swoich dobrych uczynkach i doprowadzili do ujrzenia swojej straconej pozycji bez Chrystusa. Nie mogliśmy porzucić tych dusz i pracowaliśmy z całą mocą aby im pomóc. W końcu zostali ruszeni i od tego czasu mam przyjemność otrzymania dobrych wiadomości od niektórych z nich, dotyczące ich wszystkich. Mamy nadzieję że umiłowanie tego świata nie zamknie dostępu do ich serc miłości Boga. Bóg nawraca silnych bogatych ludzi i włącza ich w szeregi. Jeżeli będą odnosić sukcesy w życiu chrześcijańskim, wzrastać w łasce i w końcu zbiorą bogatą nagrodę, będą musieli użyć ze swojego nadmiaru dla wsparcia Bożej sprawy. S1 665.2

Po opuszczeniu Adams Center zatrzymaliśmy się w Bochester na kilka dni i z tego miejsca przyjechaliśmy do Battle Creek gdzie pozostaliśmy przez sabat i pierwszy dzień tygodnia. Stamtąd wróciliśmy do naszego domu gdzie spędziliśmy następny sabat i pierwszy dzień tygodnia z braćmi, którzy przybyli z różnych miejsc. S1 666.1

Mój mąż zabrał się za sprawę książek w Battle Creek i zbór ten dał innym szlachetny przykład. Na zgromadzeniu w Fairplanes przekazał on sprawę w ręce wszystkich tych, którzy nie byli w stanie nabyć takich dzieł jak “Dary Ducha”, “Apel do matek”, “Jak żyć”, “Apel do młodzieży”, “Czytanie sobotnie” oraz karty z “Kluczem wyjaśniającym”. Plan ten spotkał się z ogólną zgodą. Ale o tej ważnej pracy mówić będę w innym miejscu. S1 666.2

*****