Doświadczenia i Widzenia oraz Dary Ducha

71/74

Nagroda świętych

Potem zobaczyłam, jak wielka liczba aniołów przyniosła z miasta, dla każdego świętego wspaniałe korony z wypisanymi na nich imionami. Kiedy Jezus zażądał tych koron, podawali Mu je aniołowie i On własną ręką nakładał je Swym świętym na głowę. Podał im również przyniesione przez aniołów harfy. Dowodzący aniołowie podali pierwszy ton i wszystkie głosy zabrzmiały w dźwięcznej, radosnej pieśni, a każda ręka umiejętnie poruszała struny harf, wydając wspaniałe tony cudownych melodii. Potem ujrzałam, jak Jezus prowadził orszak zbawionych do bramy miasta i otworzywszy ją, prosił by weszły narody, zachowujące Prawdę. Wewnątrz miasta wszystko było rozkoszą dla oka. Wszędzie widać było bogactwo przepięknych wspaniałości. Potem spojrzał Jezus na Swoich odkupionych świętych; ich oblicza jaśniały chwałą. Skierowawszy na nich pełen miłości wzrok, powiedział melodyjnym głosem: “Widzę owoc pracy duszy Mojej i jestem nasycony. To bogactwo chwały należy do was, ku waszej wiecznej radości. Wasze smutki skończyły się. Nie będzie już więcej śmierci, nie będzie udręki, nie będzie krzyku, ani rozpaczy i bólu. Widziałam jak zastęp odkupionych kłaniał się Jezusowi, składając błyszczące korony u Jego nóg, a potem gdy podniósł ich pełną miłości ręką, ujęli swe złote harfy, napełniając niebo cudowną muzyką i śpiewem pochwalnym na cześć Baranka. DW 213.1

Następnie widziałam, jak Jezus zaprowadził Swój lud do drzewa żywota i ponownie usłyszeliśmy Jego przepiękny głos, piękniejszy od wszelkiej muzyki: “Liście tego drzewa służą do uzdrawiania narodów. Jedzcie wszyscy z niego.” Na drzewie żywota znajdował się najpiękniejszy owoc, który święci mogli dowolnie spożywać. W mieście znajdował się przepiękny tron, z którego wypływała czysta rzeka wody żywota, jasna jak kryształ. Po obu stronach rzeki stało drzewo żywota, a na nabrzeżach rzeki stały inne, piękne drzewa, rodzące owoce dobre do spożywania. DW 213.2

Język jest zbyt ubogi, by móc opisać niebo. Gdy te wszystkie sceny objawiały się przede mną byłam oszołomiona z podziwu. Zauroczona niezrównaną pięknością i niebywałą wspaniałością, odkładam pióro i wołam: “O, cóż za miłość, cóż za podziwu godna miłość!” Najwznioślejsza mowa nie jest w stanie opisać chwały nieba i niezrównanej głębi miłości Zbawiciela. DW 214.1