Wielki bój
Rozdział 7 — Zerwanie Lutra z Rzymem
Wśród ludzi powołanych do wyzwolenia Kościoła z mroków papiestwa i wyprowadzenia go na światło czystej wiary, Marcin Luter stoi na pierwszym miejscu. Gorliwy i pobożny, nie znający żadnego innego strachu oprócz bojażni Bożej, ani żadnych innych podstaw wiary oprócz Pisma Świętego, Luter był odpowiednim człowiekiem dla czasów, w których żył. Przez niego Bóg wykonał wielkie dzieło reformacji Kościoła i oświecenia świata. WB 64.1
Podobnie jak pierwsi heroldowie ewangelii, Marcin Luter pochodził z ludu. Wczesną młodość spędził w skromnym domu rodzinnym niemieckiego wieśniaka. Jego ojciec, górnik, ciężką pracą zarabiał na wychowanie syna. Postanowił, że Marcin będzie prawnikiem; Bóg jednak przeznaczył go na budowniczego w Kościele, który tak wolno wznosił się w ciągu stuleci. Trudy, niedostatek i surowa dyscyplina były szkołą, w której Nieskończona Mądrość przygotowała Lutra do ważnej misji jego życia. WB 64.2
Ojciec Lutra był człowiekiem czynu i silnego charakteru. Był stanowczy, uczciwy i szczery, wierny obowiązkom bez względu na możliwe następstwa. Zdrowy rozsądek nie pozwalał mu ufać klasztorowi i mnichom. Był w najwyższym stopniu niezadowolony, gdy Luter bez jego zezwolenia wstąpił do klasztoru. Dwa lata upłynęły zanim ojciec pojednał się z synem, lecz nawet wtedy jego zapatrywania pozostały niezmienione. WB 64.3
Rodzice Lutra dbali o wychowanie i wykształcenie swych dzieci. Starali się, aby poznały Boga i zdobywały cechy chrześcijańskiego charakteru. Syn często słyszał modlitwy ojca, w których prosił on Boga, aby dziecko pamiętało o Jego Imieniu i mogło głosić Jego prawdę. Rodzice wykorzystywali każdą sposobność, na jaką pozwalało im życie pełne znoju, aby podnosić swój poziom moralny i intelektualny. Ich wysiłki, by wychować dzieci na pobożnych i pożytecznych ludzi, były gorliwe i wytrwałe. W swym zdecydowaniu i stałości charakteru wykazywali czasami zbyt wielką surowość, lecz sam reformator, choć świadom pewnych błędów wychowawczych rodziców, uważał, że ich wychowanie bardziej zasługuje na pochwałę niż naganę. W szkole, do której posłano Lutra dość wcześnie, obchodzono się z nim surowo, a nawet srogo. Ubóstwo rodziców było tak wielkie, że Luter, opuściwszy dom rodzinny, musiał zarabiać na życie, śpiewając po domach, często jednak głodował. Ówczesne zabobonne poglądy religijne napełniały go strachem. Kładąc się na spoczynek, drżał rozmyślając o mrocznej przyszłości, a myśl o Bogu napełniała go przerażeniem, bowiem wyobrażał Go sobie jako bezlitosnego i surowego sędziego, a nie łaskawego Ojca niebios. WB 64.4
Mimo tych nie sprzyjających okoliczności Luter zdecydowanie dążył do osiągnięcia wysokiego poziomu moralnego i intelektualnej doskonałości, które przyciągały jego myśli. Spragniony był wiedzy, a jego gorliwy i praktyczny umysł żądał czegoś trwałego i pożytecznego zamiast pozorów i powierzchowności. WB 64.5
Gdy jako osiemnastoletni młodzieniec wstąpił na uniwersytet w Erfurcie, jego położenie i perspektywy na przyszłość były lepsze niż we wcześniejszych latach. Rodzice osiągnąwszy przez oszczędność i pracowitość lepsze warunki materialne, mogli mu teraz pomóc. WB 64.6
Także wpływ rozsądnych przyjaciół złagodził nieco efekty wcześniejszej dyscypliny. Luter zabrał się do studiowania dzieł najlepszych autorów i wzbogacając swój umysł ich doniosłymi myślami, przyswajał sobie skarby ludzkiej mądrości. Już wcześniej był obiecującym uczniem, a teraz w sprzyjających warunkach jego umysł szybko zaczął się rozwijać. Dobra pamięć, żywa wyobraźnia, zdrowy rozsądek i niezmordowana pilność zdobyły mu szybko przodujące miejsce wśród kolegów. Intelektualna dyscyplina wzbogaciła jego rozum, rozbudziła aktywność oraz przenikliwość umysłu, przygotowała go do późniejszych walk. WB 65.1
Bojaźń Pańska mieszkała w sercu Lutra, umożliwiając mu niezachwiane dążenie do wytyczonych celów i prowadząc do głębokiej pokory przed Bogiem. Stale pamiętał o swej zależności od Boga i każdy dzień rozpoczynał modlitwą, prosząc Go o prowadzenie i pomoc. Często mawiał: “Modlić się właściwie, to więcej niż połowa nauki”. — D'Aubigné, History of the Reformation of the Sixteenth Century II, 2. WB 65.2
Kiedy Luter pewnego dnia przeglądał książki w bibliotece uniwersyteckiej, znalazł tam łacińską Biblię. Takiej książki nigdy przedtem nie widział, nie wiedział nawet o jej istnieniu. Znał tylko część Ewangelii i Listów, które czytane były ludowi w czasie nabożeństw i sądził, że była to cała Biblia. Teraz po raz pierwszy ujrzał całe Pismo Święte. Ze czcią i zdziwieniem obracał święte karty, z bijącym sercem czytał słowa życia i co chwila zatrzymywał się, aby zawołać: “O, gdyby Bóg chciał mi dać tę księgę na własność”. — Tamże II, 2. Aniołowie niebiańscy stali u jego boku, a promienie światła z tronu Bożego odkrywały przed nim skarby prawdy. Zawsze obawiał się obrazić Boga, lecz w tej chwili, jak nigdy przedtem, przekonany był o swym grzesznym stanie. WB 65.3
Gorące pragnienie uwolnienia się od grzechów i pojednanie się z Bogiem spowodowały w końcu, że Luter wstąpił do klasztoru. Tutaj zażądano od niego wykonywania najcięższych prac i żebrania od domu do domu. Był właśnie w tym wieku, kiedy człowiek najwięcej pragnie poważania i uznania, więc te poniżające prace raniły jego naturalne uczucia. Jednak cierpliwie znosił te upokorzenia, wierząc, że są one konieczne dla osiągnięcia zbawienia. WB 65.4
Każdą chwilę wolną od codziennych obowiązków poświęcał studiom, skracając czas snu do minimum, a nawet żałując tych kilku minut na spożycie skromnych posiłków. Studiowanie Słowa Bożego było dla niego największą radością. Znalazł w klasztorze przykutą łańcuchem do muru Biblię i często przy niej przebywał. W miarę jak pogłębiała się jego świadomość grzechu, starał się własnymi uczynkami uzyskać przebaczenie. Prowadził bardzo surowe życie, a swą złą naturę, od której życie klasztorne nie dało mu żadnego uwolnienia, starał się zwyciężyć przez posty, nocne czuwania i biczowanie się. Nie wzbraniał się przed żadną ofiarą, dzięki której mógłby osiągnąć taką czystość serca, aby Bóg mógł go zaakceptować. Później powiedział: “To prawda, że byłem pobożnym mnichem i przestrzegałem wszelkich przepisów prawa jak najbardziej dokładnie. Jeżeli jakiś mnich miałby dzięki swym uczynkom dostać się do nieba, z pewnością ja byłbym do tego uprawniony (...). Gdybym trwał w tym dalej, umartwiłbym się na śmierć”. — Tamże II, 3. Wskutek prowadzenia takiego trybu życia utracił siły i często mdlał, z czego nigdy już się nie wyleczył. Ale pomimo wszelkich wysiłków nie mógł znaleźć wytchnienia, a w końcu stanął na krawędzi rozpaczy. WB 65.5
Kiedy Lutrowi zdawało się, że nie ma dla niego nadziei, Bóg zesłał mu pomocnika i przyjaciela. Pobożny Staupitz, wizytator zakonny, pomógł mu w zrozumieniu Słowa Bożego i radził, aby odwrócił swą uwagę od siebie i przestał wciąż rozmyślać nad wiecznym potępieniem za przestąpienie prawa Bożego, a skierował swój wzrok na Jezusa, Zbawiciela, przebaczającego grzechy. “Zamiast torturować się z powodu popełnionych grzechów, rzuć się w ramiona Zbawiciela. Ufaj Mu, ufaj w sprawiedliwość Jego życia i w pojednanie przez Jego śmierć. Słuchaj Syna Bożego, który stał się człowiekiem, aby dać ci pewność swej boskiej łaski”. “Kochaj tego, który cię najpierw umiłował”. — Tamże II, 4. W ten sposób poseł łaski przekonywał przyjaciela. Jego słowa wywarły na Lutrze wielkie wrażenie. Po licznych walkach z długo pielęgnowanymi błędami mógł wreszcie zrozumieć prawdę i poczuł zstępujący nań pokój. WB 65.6
Luter otrzymawszy święcenia kapłańskie opuścił klasztor, powołany został bowiem na stanowisko profesora Uniwersytetu w Wittenberdze. Tutaj zaczął studiować Pismo Święte w językach, w których zostało napisane. Rozpoczął też wykłady Biblii, odkrywając przed zaciekawionymi studentami skarby Księgi Psalmów, ewangelii i listów apostolskich. Staupitz radził mu, żeby głosił Słowo Boże z ambony, Luter jednak wahał się, ponieważ czuł się niegodnym mówić do ludzi jako poseł Boży. Dopiero po długich namowach uczynił zadość prośbom przyjaciela. W tym czasie dobrze znał już Pismo Święte, a łaska Boża spoczywała na nim. Jego elokwencja przyciągała słuchaczy, przejrzystość i moc w przedstawianiu prawdy przekonywała ich, a gorliwość wzruszała serca. WB 66.1
Luter wciąż jeszcze był wiernym synem Kościoła rzymskiego i nigdy nie myślał, że mógłby być kimś innym. Opatrzność Boża sprawiła, że odwiedził Rzym. Podróż do stolicy papieskiej odbył pieszo, zatrzymując się w napotykanych po drodze klasztorach. Gdy przybył do pewnego klasztoru we Włoszech ogromnie zdziwiły go bogactwa, okazałość i przepych, jaki tam ujrzał. Czerpiąc dochody z książęcego skarbca, mnisi mieszkali we wspaniałych komnatach, ubierali się w najbogatsze szaty i ucztowali przy suto zastawionych stołach. Z bolesnymi wątpliwościami porównywał Luter ten przepych z samozaparciem i trudami własnego życia. Wszystko to wprawiło go w zakłopotanie. WB 66.2
W końcu zobaczył leżące w oddali miasto, zbudowane na siedmiu wzgórzach. Głęboko wzruszony upadł na ziemię i zawołał: “Bądź pozdrowiony święty Rzymie!” — Tamże II, 6. Gdy przybył do miasta, zaczął zwiedzać Kościoły, słuchał cudownych opowiadań księży i mnichów i dokonywał wszystkich wymaganych obrzędów. Wszędzie spotykał sceny, które napełniały go zdziwieniem i przerażeniem. Widział, że grzech panuje wśród wszystkich warstw duchowieństwa. Z ust kardynałów słyszał nieprzyzwoite żarty, a ich bluźniercze zachowanie, nawet podczas mszy, napełniało go zgrozą. Przebywając wśród mnichów i mieszkańców miast widział wszędzie przerażającą rozwiązłość. Na każdym kroku spotykał się z profanacją świętości “Kto nie zobaczy i nie usłyszy” — pisał — “ten nie uwierzy, jakie grzechy i haniebne czyny popełniane są w Rzymie: Dlatego mają tam zwyczaj mówić: jeśli istnieje piekło, to z pewnością Rzym jest na nim zbudowany; jest on otchłanią wydającą na świat każdy rodzaj grzechu”. — Tamże II, 6. WB 66.3
Zgodnie z wydanym w tym czasie dekretem papieskim wszyscy, którzy na kolanach weszliby po “schodach Piłata”, mieli otrzymać odpust. Mówiono, że sam Zbawiciel szedł po tych schodach, gdy opuszczał sąd rzymski i że cudownie zostały one przeniesione z Jerozolimy do Rzymu. Pewnego dnia Luter nabożnie wstępował na kolanach owymi schodami, gdy naraz jakiś głos podobny do grzmotu powiedział do niego: “Sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. Rzymian 1,17. Zawstydzony i przerażony Luter zerwał się z kolan i pośpiesznie opuścił to miejsce. Usłyszane zdanie nigdy nie straciło dla niego swego znaczenia. Od tego dnia wyraźniej niż kiedykolwiek przedtem zrozumiał błąd polegania na własnych uczynkach w celu osiągnięcia zbawienia i pojął konieczność niezachwianej wiary w zasługi Chrystusa. Oczy jego zostały otwarte, aby już nigdy nie zamknąć się na zwiedzenia papiestwa. Gdy opuszczał Rzym, odwrócił się od niego także sercem i od tego czasu to odłączenie stawało się coraz wyraźniejsze aż do chwili, gdy całkowicie zerwał wszelkie związki z Kościołem rzymskim. WB 66.4
Po powrocie z Rzymu mianowano Lutra doktorem teologii na uniwersytecie w Wittenberdze. Teraz wreszcie mógł prawdziwie zająć się studiowaniem Pisma Świętego, które tak bardzo pokochał. Uroczyście postanowił, że przez wszystkie dni swego życia będzie starannie studiować i sumiennie głosić jedynie Słowo Boże, a nie nauki papieskie. Nie był już zwykłym mnichem lub profesorem, lecz upełnomocnionym posłem Biblii. Powołano go na duszpasterza trzody, która łaknęła prawdy. Luter zdecydowanie oświadczył, że chrześcijanie nie powinni przyjmować żadnych nauk oprócz tych, które oparte są na autorytecie Pisma Świętego. Słowa te, zawierające żywotną zasadę reformacji, uderzały w podstawy papieskiej władzy. WB 67.1
Luter dostrzegł niebezpieczeństwo stawiania ludzkich teorii ponad Słowo Boże. Bez obaw zaatakował spekulatywne nauki scholastyków będące w sprzeczności z Biblią, a także przeciwstawił się filozofii i teologii, które tak długo wywierały wpływ na ludzi. Oskarżył te dyscypliny wiedzy jako nie tylko bezwartościowe, lecz także zgubne. Starał się natomiast, odwracając umysły swych słuchaczy od sofizmatów filozofów i teologów, skierować je ku wiecznym prawdom głoszonym przez proroków i apostołów. WB 67.2
Poselstwo, które przynosił chętnie słuchającym go tłumom, było niezmiernie cenne. Nigdy jeszcze nie słyszano takich nauk. Radosna wieść o miłości Zbawiciela, o pewności odpuszczenia grzechów i odzyskania pokoju dzięki pojednawczej krwi Chrystusa cieszyła serca słuchaczy i budziła w nich nieśmiertelną nadzieję. W Wittenberdze zajaśniało światło, którego promienie miały dotrzeć do najdalszych zakątków świata, a które miało jeszcze bardziej rozbłysnąć przy końcu czasu. WB 67.3
Lecz światłość i ciemność nie mogą istnieć ze sobą w zgodzie. Między prawdą a błędem toczy się nieustanna walka. Kto broni jednej strony, musi zaatakować drugą. Zbawiciel powiedział: “Nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz” (Mateusza 10,34), a Luter kilka lat po rozpoczęciu reformacji stwierdził: “Bóg nie prowadzi mnie, On mnie popycha do przodu, porywa mnie. Nie jestem panem samego siebie. Chcę żyć w spokoju, lecz rzucany jestem w sam środek walk”. — Tamże V, 2. Nadszedł właśnie czas, gdy reformator miał rozpocząć swoją walkę. WB 67.4
Kościół katolicki uczynił z łaski Bożej przedmiot handlu. Obok ołtarzy ustawiano stoły do wymiany pieniędzy, a mury kościelne odbijały okrzyki sprzedających i kupujących. Patrz Mateusza 21,12. Pod pozorem zbierania funduszów na budowę kościoła św. Piotra w Rzymie, publicznie sprzedawano odpusty za grzechy, czyniąc to z rozkazu samego papieża. Za cenę zbrodni budowano świątynię rzekomo na cześć Boga i dla Jego służby, kamień węgielny położono za cenę nieprawości. Ale środek ten, który miał posłużyć wzbogaceniu się Rzymu, spowodował śmiertelny cios wymierzony przeciwko jego mocy i wielkości. Zaktywizował bowiem najzacieklejszych przeciwników papiestwa i doprowadził do walki, która zatrzęsła tronem papieża i uderzyła w tiarę tego arcykapłana. WB 67.5
Władze papieskie wyznaczyły w Niemczech urzędnika nazwiskiem Tetzel, który miał kierować handlem odpustami. Później udowodniono mu najpodlejsze przestępstwa, jakie popełnił przeciwko społeczeństwu i prawu Bożemu. Tetzel zdołał jednak uniknąć kary, na jaką zasłużył i ponownie oddał się bez skrupułów realizacji zamierzeń papieża. Z rażącą bezczelnością powtarzał skołowanemu, łatwo wierzącemu i zabobonnemu łudowi cudowne historie i jawne fałszerstwa, by zwieść słuchaczy. Czytanie Biblii zostało zabronione w celu utrzymania ludzi pod kontrolą papiestwa, by mogło ono zwiększyć bogactwa i władzę żarłocznego duchowieństwa. — Patrz C. Gieseler, A Compendium of Ecclesiastical History IV, 1,5. WB 67.6
Gdy Tetzel zjawił się w jakimś mieście, szedł przed nim posłaniec, ogłaszając: “Łaska Boża i ojca świętego jest przed waszymi bramami”. — D'Aubigné III, 1. Lud witał bluźnieczego oszusta w taki sposób, jakby przyszedł do nich sam Bóg z nieba. Handel odbywał się w kościele, gdzie Tetzel wstępował na ambonę i zachwalał odpusty jako najkosztowniejsze dary Boże. Mówił, że na mocy jego zaświadczenia, wszelkie grzechy, które nabywca odpustu będzie chciał popełnić zostaną mu przebaczane i nie będzie musiał za nie pokutować. — D'Aubigné III, 1. Zapewniał także, że jego odpusty mają moc ratowania nie tylko żywych ale i umarłych, że w momencie, gdy zabrzęczy moneta wyrzucona do jego skrzynki, dusza, za którą zapłacono, natychmiast opuści czyściec i uda się prosto do nieba. — Patrz R. Hagenbach, History of the Reformation I, 96. WB 68.1
Gdy Szymon czarnoksiężnik chciał od apostołów kupić moc czynienia cudów, Piotr odpowiedział mu: “Niech zginą wraz z tobą pieniądze twoje, żeś mniemał, iż za pieniądze można nabyć dar Boży”. Dzieje Apostolskie 8,20. Odpusty Tetzla znajdowały jednak wielu nabywców. Złoto i srebro płynęły do jego skrzynki. Zbawienie, za które zapłacono pieniędzmi, można było otrzymać łatwiej niż to, które wymaga pokuty, wiary i gorliwych wysiłków, by oprzeć się grzechowi i pokonać go. WB 68.2
Doktrynie o odpustach sprzeciwili się teolodzy i pobożni wierni Kościoła rzymskiego, wielu więc było takich, którzy nie wierzyli twierdzeniom sprzecznym z rozsądkiem i objawieniem. Żaden jednak duchowny nie odważył się podnieść głosu przeciw niezbożnemu handlowi, choć wielu ludzi było zaniepokojonych; pytali oni, czy Bóg w jakiś sposób dokona oczyszczenia swego Kościoła? WB 68.3
Chociaż Luter był jeszcze gorliwym zwolennikiem papieża, bluźniercze postępowanie handlarzy odpustami napełniało go zgrozą. Jego parafianie również nabywali odpusty i przychodzili do swego duszpasterza, wyznając swe grzechy i oczekując rozgrzeszenia nie dlatego, że żałowali za nie i chcieli się poprawić, lecz na podstawie kupionego odpustu. Luter nie dawał im jednak rozgrzeszenia i przestrzegał ich, że jeśli nie będą pokutować i nie odnowią życia, zginą w swych grzechach. W wielkim zakłopotaniu parafianie ci szukali Tetzla skarżąc się mu, że ich spowiednik odrzucił jego zaświadczenia kupionych odpustów. Niektórzy odważnie żądali zwrotu pieniędzy. Mnicha ogarnął gniew. Przeklinając w najokropniejszy sposób, kilkakrotnie polecił rozpalić ogień na rynku, stwierdzając, “że otrzymał od papieża rozkaz spalenia każdego heretyka, który będzie się sprzeciwiał jego najświętszym odpustom”. — D'Aubigné III, 4. Teraz Luter śmiało rozpoczął swe dzieło jako obrońca prawdy. Jego głos z ambony brzmiał poważnym i szczerym oskarżeniem. Ukazywał ludziom niszczycielskie wpływy grzechu i nauczał, że przez własne uczynki człowiek nie może zmniejszyć swych win ani uniknąć należnej za to kary. Tylko skrucha przed Bogiem i wiara w Jezusa Chrystusa może uratować pokutującego grzesznika. Łaski Bożej nie można nabyć za pieniądze, jest ona bezpłatnym darem. Radził ludowi, by nie kupował odpustów, lecz w wierze spoglądał na ukrzyżowanego Chrystusa. Opowiadał o swym własnym bolesnym doświadczeniu, kiedy daremnie starał się zbawić przez upokorzenie i pokutę i zapewniał słuchaczy, że znalazł pokój i radość, gdy odwrócił myśl i wzrok od siebie, a uwierzył w Chrystusa. WB 68.4
Gdy Tetzel dalej kontynuował handel odpustami i powtarzał swe niezbożne twierdzenia, Luter zdecydował się skuteczniej wystąpić przeciw tym skandalicznym nadużyciom. WB 68.5
Wkrótce nadarzyła się ku temu okazja. Kaplica zamkowa w Wittenberdze posiadała relikwie, które w pewne dni wystawiane były na widok publiczny, a zupełne odpuszczenie grzechów przyrzekano wszystkim, którzy w tym czasie przychodzili do kościoła i spowiadali się. W takie dni kościół był przepełniony tłumami ludzi. Zbliżała się jedna z najważniejszych uroczystości — dzień Wszystkich Świętych. W dniu poprzedzającym to święto Luter przyłączył się do tłumów, które ciągnęły w kierunku kościoła i na jego drzwiach przybił dziewięćdziesiąt pięć tez przeciwko nauce o odpustach. Zdeklarował się, że następnego dnia będzie w jednej z sal uniwersytetu bronić tych tez wobec wszystkich, którzy je zaatakują. WB 69.1
Tezy Lutra wzbudziły powszechne zainteresowanie; czytano je kilkakrotnie i wszędzie powtarzano. Na uniwersytecie i w całym mieście powstało wielkie podniecenie. Tezy wyjaśniały, że ani papież, ani żaden inny człowiek nigdy nie otrzymali mocy przebaczania grzechów i darowania kary za nie. Cały system odpustów jest komedią zwykłym oszustwem, służącym zdobyciu pieniędzy przez wykorzystanie zabobonności ludu; jest podstępem szatana, który chce zniszczyć wszystkich ufających jego kłamliwym naukom. Tezy podkreślały dalej, że ewangelia Chrystusowa jest najcenniejszym darem Kościoła, a objawiona w niej łaska Boża ofiarowana jest darmo wszystkim tym, którzy w pokorze i wierze jej szukają. WB 69.2
Tezy Lutra wywołały szerokie dyskusje, nikt jednak nie odważył się przyjąć jego wezwania. Twierdzenia, które Luter ogłosił, w ciągu kilku dni obiegły całe Niemcy, a po paru tygodniach znane były w całej niemal Europie. Wielu szczerych katolików, którzy dostrzegali panującą w kościele nieprawość i ubolewali nad nią lecz nie wiedzieli, jak powstrzymać jej rozwój, z radością przeczytało tezy Lutra, widząc w nich głos Boży. Czuli, że Pan w swym miłosierdziu wyciągnął rękę, aby powstrzymać szybko rozprzestrzeniającą się falę zła płynącą ze stolicy papieskiej. Książęta i dostojnicy świeccy skrycie cieszyli się, że nareszcie zostanie podważona ta wszechpotężna moc, która twierdziła, że nie wolno się sprzeciwiać jej postanowieniom. WB 69.3
Jednak zabobonne i miłujące grzech rzesze wpadły w przerażenie, gdy sofizmaty, które tak długo łagodziły ich obawy, zostały obalone. Chytrzy duchowni, zatrzymani w swym dziele sankcjonowania zła, widząc, że ich zyski zostały zagrożone, połączyli się, aby bronić uzurpacji Rzymu. Reformator napotkał na opór zaciekłych oskarżycieli. Niektórzy obwiniali go o zbyt pochopne i impulsywne postępowanie. Inni oskarżali go o zuchwalstwo, twierdząc, że nie kieruje nim Bóg, że jego wystąpienie motywowane jest dumą i bezczelnością. “Któż nie wie, że każdy kto forsuje jakieś nowe idee, jest zawsze posądzony o dumę i chęć zwady?” — odpowiadał reformator. “Dlaczego zamordowano Jezusa i Jego naśladowców? Ponieważ uważano ich za dumnych gardzicieli ówczesnej mądrości i wiedzy, którzy głosili nowe poglądy nie pytając pokornie o zdanie konserwatystów. Cokolwiek czynię, stanie się nie według rady ludzkiej, lecz boskiej. Jeżeli to dzieło pochodzi od Boga, któż je zatrzyma. Jeżeli nie jest od Boga, któż je zdoła prowadzić dalej? Niech się nie dzieje wola moja, ani ich, ani wasza, lecz Twoja wola, święty Ojcze, który jesteś w niebie”. — D'Aubigné III, 6. WB 69.4
Chociaż Duch Boży pobudził Lutra do rozpoczęcia dzieła, nie miało ono być przeprowadzone bez żadnych walk: Zarzuty stawiane Lutrowi przez jego nieprzyjaciół, fałszywe interpretacje jego zamiarów i niesprawiedliwe, złośliwe uwagi o jego charakterze i motywach postępowania, spadły na reformatora jak niepowstrzymana lawina i nie pozostały bez skutku. Luter liczył na to, że przywódcy ludu zarówno w sferach kościelnych, jak i uczelnianych, złączą się z nim na korzyść reformacji. Słowa zachęty ludzi zajmujących wysokie stanowiska dodały mu radości i nadziei. Przeczuwał, że w kościele wreszcie wschodzi jutrzenka. Niestety, słowa zachęty zmieniły się w oskarżenia i potępienia. Wielu dostojników państwowych i kościelnych było przekonanych o prawdziwości jego tez, ale zorientowali się, że przyjęcie tych prawd pociągnęłoby za sobą doniosłe zmiany. Oświecenie i przekształcenie życia ludu byłoby równoznaczne z podkopaniem autorytetu Rzymu. Nagle wyczerpałoby się źródło olbrzymich dochodów, które wpływały do kasy papieskiej, co ograniczyłoby z kolei rozrzutność i wystawne życie dostojników kościelnych. Poza tym nauczanie ludu, aby myślał i postępował w sposób świadomy i odpowiedzialny, spoglądając jedynie na Chrystusa w celu osiągnięcia zbawienia, zachwiałoby tronem papieża i w końcu zniszczyłoby jego władzę. Z tych właśnie względów dostojnicy odrzucili dane im od Boga poznanie prawdy, a sprzeciwiając się człowiekowi, którego posłał Bóg, sprzeciwili się samemu Chrystusowi i prawdzie. WB 69.5
Luter zadrżał, gdy uświadomił sobie, że jest jedynie, małym człowiekiem, który sprzeciwił się największym mocom ziemi. Czasami wątpił, czy to rzeczywiście Bóg kazał mu wystąpić przeciwko autorytetowi Kościoła. “Kimże byłem — pisał później — by sprzeciwić się majestatowi papieża, przed którym drżeli królowie i cała ziemia? (...). Nikt nie wie, ile wycierpiałem w tych pierwszych dwóch latach i ile przeżyłem zwątpień”. — Tamże III, 6. Reformator nie zniechęcał się jednak. Gdy zabrakło mu pomocy ludzkiej, spoglądał na Boga ufając, że może polegać na Jego wszechmocnym ramieniu. WB 70.1
Do pewnego zwolennika reformacji Luter pisał: “Nie można dojść do zrozumienia Pisma Świętego przez studia. Czytanie Biblii powinieneś rozpoczynać od modlitwy. Proś Pana, aby ci w swej łasce dał prawdziwe zrozumienie Jego Słowa. Nie ma innego interpretatora Słowa Bożego oprócz jego Autora. Zresztą On sam powiedział, że każdy kto pragnie, wyuczony będzie od Boga. Nie polegaj więc na swoim rozumie i nie spodziewaj się, że możesz cokolwiek osiągnąć przez studia; zaufaj jedynie Bogu i wpływowi Ducha Świętego. Uwierz memu doświadczeniu”. — Tamże III, 7. W tych słowach Lutra leży wielka nauka dla wszystkich, którzy czują się powołani przez Boga do głoszenia wspaniałych prawd w naszych czasach. Prawdy te wywołują wrogość szatana i tych, którzy lubią błędne nauki wymyślone przez niego. Do walki z siłami zła potrzeba czegoś więcej, aniżeli rozumu i ludzkiej mądrości. WB 70.2
Gdy przeciwnicy Lutra powoływali się na zwyczaje i tradycje albo twierdzenia i autorytet papieża, on występował przeciwko nim jedynie z Biblią. W niej miał dowody, których nie mogli odeprzeć; dlatego też zwolennicy formalizmu i zabobonu zażądali krwi Lutra, tak jak Żydzi zapragnęli krwi Chrystusa. “Jest heretykiem — wołali fanatycy papiestwa. — Jeżeli ten wstrętny heretyk pożyje choćby godzinę dłużej, będzie to największa zdrada Kościoła. Natychmiast zbudujcie dla niego stos”. — Tamże III, 9. Lecz Luter nie padł ofiarą ich wściekłości. Bóg miał dla niego dzieło do wykonania i posłał swych aniołów, aby go ochraniali. Jednak wielu z tych, którzy dzięki Lutrowi przyjęli cenne światło, stało się obiektem napaści szatana i poniosło męczeńską śmierć dla prawdy. WB 70.3
Nauki Lutra przyciągały uwagę myślących ludzi w całych Niemczech. Szybko też dotarły do innych krajów Europy.* Jego kazania i pisma promieniowały światłem, które budziło i oświecało tysiące ludzi. Żywa wiara zajmowała miejsce martwego formalizmu, który tak długo trzymał ludzi w więzach błędu. Ludzie z dnia na dzień tracili zaufanie do nauk rzymskiej religii. Ustępowały bariery uprzedzeń. Słowo Boże, które Luter wykorzystał jako probierz każdej nauki i każdego twierdzenia, okazało się obosiecznym mieczem, torującym drogę do serc ludzi. Wszędzie budziło się pragnienie duchowego postępu. Wszędzie objawiało się nie znane od wielu stuleci dążenie do sprawiedliwości. Oczy ludu tak długo kierowane na ludzkie obrzędy i ziemskich pośredników zaczęły spoglądać w pokorze i wierze na ukrzyżowanego Chrystusa. WB 70.4
Szerokie zainteresowanie naukami Lutra wzbudziło obawy władz papieskich. Reformator otrzymał wezwanie, by stawić się w Rzymie i odpowiedzieć na oskarżenia o herezję. Rozkaz ten przeraził jego przyjaciół. Znali bowiem dobrze niebezpieczeństwo grożące Lutrowi w tym mieście, pijanym krwią męczenników Jezusowych. Sprzeciwili się więc jego podróży do Rzymu i wystosowali prośbę o przesłuchanie Lutra w Niemczech. WB 71.1
W końcu zgodzono się na to i wyznaczono wysłannika papieskiego, który miał przesłuchać Lutra. We wskazówkach, jakie papież udzielił swemu legatowi, stwierdził on, że Luter został już uznany za heretyka. Polecono więc posłowi papieskiemu, “by oskarżył i uwięził niezwłocznie reformatora”. Gdyby Luter nie chciał odwołać swych nauk i nie udałoby się go uwięzić, legat otrzymał prawo ścigania go w całych Niemczech, a także wyjęcia spod prawa, rzucenia klątwy i ekskomunikowania wszystkich tych, którzy są jego zwolennikami. Dla wytępienia zaraźliwej herezji papież rozkazał swemu wysłannikowi, aby na wszystkich, bez względu na piastujący urząd w Kościele czy państwie, z wyjątkiem cesarza, rzucić klątwę, jeżeli nie będą chcieli pomóc w ujęciu Lutra i jego zwolenników oraz w wydaniu ich Rzymowi. — Tamże IV, 2. WB 71.2
Objawił się w tym prawdziwy duch papiestwa. W piśmie papieża nie było nie tylko śladu chrześcijańskich zasad postępowania, ale nawet zwykłej, ludzkiej sprawiedliwości. Luter był daleko od Rzymu; nie mógł bezpośrednio wytłumaczyć i obronić swych poglądów. Przed rozpatrzeniem sprawy, bez jakichkolwiek dochodzeń ogłoszono go za heretyka i w ciągu jednego dnia upomniano, oskarżono, osądzono i potępiono go, a wszystko to uczyniono za sprawą samozwańczego ojca świętego, uważającego się za najwyższy i nieomylny autorytet Kościoła oraz państwa. WB 71.3
W czasie, gdy Luter tak bardzo potrzebował życzliwości i rady prawdziwego przyjaciela, opatrzność Boża przysłała do Wittenbergi Melanchtona. Zdrowy rozsądek, głęboka wiedza i elokwencja w połączeniu z czystością i prawością charakteru zdobyły młodemu i skromnemu Melanchtonowi uznanie i podziw. Jego wybitne zdolności szły w parze z łagodnym usposobieniem. Wkrótce stał się on gorliwym uczniem ewangelii oraz zaufanym przyjacielem Lutra i jego podporą. Dokładność, przezorność i łagodność Melanchtona uzupełniały odwagę i bojowość Lutra. Ich wspólna działalność była siłą dla reformacji, a dla Lutra źródłem pokrzepienia. WB 71.4
Na miejsce przesłuchania wyznaczono Augsburg i reformator udał się do tego miasta pieszo. Bardzo się o niego obawiano. Otwarcie twierdzono, że w drodze zostanie napadnięty i zamordowany, a jego przyjaciele prosili, by nie narażał się na niebezpieczeństwo. Zachęcali go nawet do opuszczenia na jakiś czas Wittenbergi i schronienia się u ludzi, którzy chętnie go ukryją. Luter jednak nie chciał opuścić stanowiska, które mu Bóg wyznaczył. Był przekonany, że pomimo wszystkich szalejących wokół niego burz musi wiernie bronić prawdy. Na wszystkie propozycje odpowiadał słowami: “Jak Jeremiasz jestem człowiekiem czynu i walki; lecz im więcej mi grożą, tym bardziej się cieszę (...). Zrujnowali już mój honor i reputację. Pozostało tylko jedno — moje słabe i nędzne ciało. Niech zabiorą je, w ten sposób skrócą moje życie o kilka godzin. Ale jeśli chodzi o mą duszę, to nie mogą jej zabrać. WB 71.5
Kto chce ogłaszać światu słowo Chrystusa, musi być stale przygotowanym na śmierć”. — Tamże IV, 4. WB 72.1
Wiadomość o przybyciu Lutra do Augsburga bardzo ucieszyła legata papieskiego. Kłopotliwy heretyk, który zwrócił na siebie uwagę całego świata, zdawał się być teraz w mocy Rzymu i legat postanowił nie wypuścić go ze swoich rąk. Reformator jeszcze nie zaopatrzył się w glejt cesarski. Przyjaciele nalegali, by bez tego dokumentu w żadnym wypadku nie zjawiał się przed posłem papieża, sami nawet chcieli uzyskać dla niego gwarancje od cesarza. Legat zamierzał zmusić Lutra do odwołania swych nauk, a jeśli by się to nie udało, chciał go dostarczyć do Rzymu, by tam podzielił los Husa i Hieronima. Dlatego przez swych współpracowników starał się zachęcić Lutra, by ten zjawił się u niego bez glejtu, ufając jedynie jego łasce. Reformator jednak odmówił i dopiero wtedy, gdy uzyskał dokument zapewniający mu ochronę ze strony cesarza, stawił się przed wysłannikiem papieża. WB 72.2
Wysłannicy Rzymu zdecydowali się zdobyć Lutra pozorną przychylnością. Legat w rozmowie z reformatorem był dla niego bardzo uprzejmy, żądał jednak, aby poddał się władcy Kościoła i wyrzekł się swych poglądów bez żadnych dyskusji i pytań. Przedstawiciel papieża niewłaściwie ocenił charakter człowieka, z którym miał do czynienia. Luter w swej odpowiedzi wyraził uznanie dla Kościoła, swe dążenie do poznania prawdy oraz gotowość dania odpowiedzi na wszelkie zastrzeżenia do głoszonych przez siebie nauk, a także gotowość poddania ich pod dyskusję przodujących wówczas uniwersytetów. Równocześnie jednak zaprotestował przeciw postępowaniu kardynała, który żądał od niego odwołania poglądów bez wykazania mu błędów. WB 72.3
Kardynał powtarzał tylko: “Odwołaj, odwołaj!” Reformator stwierdził, że jego nauki opierają się na Piśmie Świętym i stanowczo odmówił wyrzeczenia się prawdy. Legat papieski, nie mogąc odpowiedzieć na argumenty Lutra, zaczął obsypywać go zarzutami i drwinami, na przemian z pochlebstwami oraz cytatami z ustaleń soborów, dekretów papieskich i ojców Kościoła. Nie dopuszczał reformatora do głosu. W końcu Luter widząc, że kontynuowanie rozmowy będzie bezużyteczne, otrzymał niechętnie dane mu pozwolenie doręczenia swej obrony na piśmie. WB 72.4
“Uczyniwszy tak — pisał do swego przyjaciela — zyskałem podwójnie. Po pierwsze słowo pisane można poddać pod sąd innych, po drugie dobrze przygotowane pismo może lepiej podziałać na obawy, jeśli nie na sumienie zarozumiałego i gadatliwego despoty, który w przeciwnym wypadku zagłuszałby mnie swą władczą mową”. — Martyn, The Life and Times of Luther 271-272. WB 72.5
Przy następnym spotkaniu Luter przedstawił jasny, zwięzły i sugestywny wykład swych poglądów, poparty licznymi cytatami z Biblii. Po głośnym odczytaniu swego pisma wręczył je kardynałowi. Ten jednak z lekceważeniem odłożył je na bok mówiąc, że jest w nim tylko mnóstwo niepotrzebnych słów i nieodpowiednich tekstów z Pisma Świętego. Wzburzony Luter powołując się wobec tego na wypowiedzi tradycji i nauk Kościoła, obalił twierdzenia kardynała pokonując go jego własną bronią. WB 72.6
Gdy wysłannik papieża zorientował się, że argumenty Lutra są nie do odparcia, stracił nad sobą panowanie i we wściekłości zaczął krzyczeć: “Odwołaj, bo jeżeli tego nie uczynisz, wyślę cię do Rzymu, by stawić cię przed sądem; który rozpatrzy twoją sprawę. Wyklnę ciebie i twoich zwolenników, a wszystkich, którzy będą cię popierać, wyłączę z Kościoła”. Na koniec oświadczył dumnie i ze złością: “Odwołaj, lub nie pokazuj mi się więcej na oczy”. — D'Aubigné IV, 6. WB 72.7
Reformator wraz ze swymi przyjaciółmi niezwłocznie opuścił legata dając mu do zrozumienia, że nie powinien oczekiwać żadnego odwołania. To jednak nie zgadzało się z planami kardynała. Łudził się, że przemocą i strachem zmusi Lutra do ustąpienia. Teraz jednak stał pośród swych współpracowników, spoglądając na nich z wyrazem głębokiego rozczarowania z powodu poniesionej porażki. WB 72.8
Wystąpienie Lutra przed kardynałem nie było daremne. Zgromadzeni tam ludzie mieli doskonałą okazję, by porównać obu mówców i samemu osądzić, co sobą reprezentowali, jak też ocenić siłę i prawdziwość ich stanowisk. Jak uderzająca była między nimi różnica! Skromny i pokorny reformator zdecydowanie stał w mocy Bożej, mając po swej stronie prawdę; wysłannik papieża, wyniosły, arogancki, dumny i niedorzeczny, nie mający ani jednego dowodu z Pisma Świętego na poparcie swych twierdzeń, mimo to krzyczał: “Odwołaj, albo zostaniesz wysłany do Rzymu, gdzie poniesiesz zasłużoną karę”. WB 73.1
Pomimo, że Luter miał glejt cesarski, zwolennicy papieża planowali schwytać go i uwięzić. Przyjaciele usilnie prosili reformatora, by nie przedłużał swego pobytu w Augsburgu, gdyż jest to niecelowe; tłumaczyli, że powinien zaraz wracać do Wittenbergi z zachowaniem daleko idącej ostrożności, nie zdradzając swych zamiarów. Pod wpływem tych próśb Luter konno opuścił Augsburg przed świtem, w towarzystwie tylko jednego przewodnika, którego przydzielił mu burmistrz miasta. Z wieloma obawami potajemnie przejeżdżał ciemnymi i cichymi ulicami miasta. W tym czasie czujni i bezlitośni wrogowie knuli jego zgubę. Czy umknie z zastawionych sieci? Dla reformatora były to chwile niepokoju i żarliwej modlitwy. Wreszcie dotarł do małej bramy w murze miasta. Otworzono mu i bez przeszkód wyjechał ze swym przewodnikiem. Gdy byli już bezpieczni za obrębem miasta, przyśpieszyli jazdę i zanim legat papieski dowiedział się o jego wyjeździe, Luter był już poza zasięgiem swych prześladowców. Szatan i jego emisariusze przegrali. Człowiek, o którym sądzili, iż znajduje się w ich ręku, umknął jak ptak z sideł ptasznika. WB 73.2
Wiadomość o ucieczce Lutra zaskoczyła i rozwścieczyła legata. Spodziewał się, że za mądre i zdecydowane poradzenie sobie z człowiekiem zakłócającym spokój w Kościele otrzyma jakieś wysokie stanowisko, jednak nadzieja ta zawiodła. Swój gniew wyraził w liście do Fryderyka, elektora saskiego, zaciekle oskarżając w nim Lutra i żądając, by Fryderyk natychmiast odesłał reformatora do Rzymu lub wygnał go z Saksonii. Broniąc się Luter nalegał, by legat lub papież wykazał mu jego błędy, a on ze swej strony najuroczyściej przyrzeka odwołać swe nauki, jeśli tylko udowodnią mu, że sprzeciwiają się one Słowu Bożemu. Wyraził też wdzięczność Bogu, że uznał go godnym znoszenia cierpień dla świętej sprawy. WB 73.3
Elektor saski dotychczas mało słyszał o nowych naukach, lecz szczerość, jasność i moc słów Lutra uczyniły na nim tak wielkie wrażenie, że zdecydował się ochraniać reformatora, dopóki nie zostaną mu udowodnione jego błędy. W odpowiedzi na żądanie legata napisał: “Ponieważ Doktor Marcin stanął przed Wami w Augsburgu, powinniście być zadowoleni. Nie oczekiwaliśmy, że bez wykazania mu błędów będziecie go zmuszać do odwołania swych nauk. Żaden uczony w naszym księstwie nie uważa, by nauki Doktora Marcina były niezbożne, niechrześcijańskie lub heretyckie”. Ponadto książę odmówił wysłania Lutra do Rzymu, a także usunięcia go z kraju. — D'Aubigné IV, 10. WB 73.4
Elektor widział wszędzie ogólny upadek moralności. Potrzeba było wielkiego dzieła reformacji. Skomplikowane i kosztowne sposoby konieczne dla utrzymania społeczeństwa w ryzach i karania przestępstw byłoby niepotrzebne, gdyby tylko ludzie postępowali zgodnie z przykazaniami Bożymi i głosem odrodzonego sumienia. Fryderyk widział, że Luter pracuje dla osiągnięcia tego celu i w skrytości cieszył się, że w Kościele daje się odczuć wpływ reformatora. WB 73.5
Widział też, że działalność Lutra jako profesora uniwersytetu przynosi doskonałe rezultaty. Zaledwie rok upłynął od czasu, gdy reformator przybił swe tezy na drzwiach kaplicy zamkowej, a już liczba pielgrzymów przybywających tam na dzień Wszystkich Świętych znacznie zmalała. Rzym tracił czcicieli i dary, a miejsce pielgrzymów adorujących święte relikwie zajęli żądni prawdziwej wiedzy studenci, licznie przybywający do Wittenbergi. Prace Lutra wszędzie wzbudzały zainteresowanie Pismem Świętym i nie tylko z Niemiec, ale także z innych krajów napływali studenci na uniwersytet, gdzie reformator wykładał. Młodzieńcy, którzy po raz pierwszy zbliżali się do Wittenbergi “podnosili ręce ku niebu chwaląc Boga, że tak jak kiedyś na Syjonie, tak teraz tutaj zapalił światło prawdy, które dociera do najbardziej odległych krajów świata”. — Tamże IV, 10. WB 74.1
W tym czasie Luter tylko częściowo porzucił błędy papiestwa. Gdy jednak porównywał Słowo Boże z papieskimi dekretami, napełniało go zdziwienie. “Studiuję dekrety papieskie — pisał — i nie wiem, czy sam papież jest antychrystem, czy też jego apostołem, bowiem Chrystus jest w tych dokumentach przedstawiony w fałszywym świetle i zaiste powtórnie ukrzyżowany”. — Tamże V, 1. Luter nadal jednak był zwolennikiem Kościoła rzymskiego i nie myślał o odłączeniu się od niego. WB 74.2
Pisma i nauki reformatora dotarły do wszystkich narodów chrześcijańskich. Reformacja rozprzestrzeniła się w Szwajcarii, Hiszpanii i Polsce. W Anglii przyjęto jego nauki jako słowa życia. Prawda przedostała się także do Belgii i Włoch. Tysiące ludzi budziło się ze śmiertelnej śpiączki do radości i nadziei życia pełnego wiary. WB 74.3
Rzym coraz bardziej denerwował się z powodu ataków Lutra. Niektórzy fanatyczni przeciwnicy, a wśród nich także doktorzy uniwersytetów, stwierdzili, że ten, kto zabije Lutra, nie popełni grzechu. Pewnego dnia do reformatora zbliżył się jakiś nieznany osobnik, mający pod płaszczem ukryty pistolet i zapytał Lutra, dlaczego idzie sam. “Jestem w ręku Boga — odpowiedział Luter. — On jest moją siłą i tarczą. Cóż mi może uczynić człowiek?” — Tamże V, 2. Słysząc te słowa napastnik zbladł i uciekł, jakby spotkał samego anioła z nieba. WB 74.4
Rzym zdecydował, że Luter musi umrzeć, lecz Bóg ochraniał reformatora. Jego nauki docierały wszędzie: “do chat i klasztorów, do zamków rycerskich, uniwersytetów i pałaców królewskich”, wszędzie pojawiali się szlachetni ludzie, aby poprzeć wysiłki reformatora. — Tamże VI, 2. WB 74.5
W tym czasie Luter czytając dzieła Husa, odkrył w nich, że wielka prawda o usprawiedliwieniu z wiary, której on starał się nauczać, była już wcześniej głoszona przez jego czeskiego poprzednika. “My wszyscy — pisał — Paweł, Augustyn i ja sam byliśmy husytami nie wiedząc nawet o tym”. “Zapewne Bóg nawiedzi ten świat za to, że prawda była głoszona już ponad sto lat temu i została spalona”. — Wylie VI, 1. WB 74.6
W wezwaniu do cesarza i szlachty niemieckiej o polepszenie chrześcijańskiego życia, Luter tak pisał o papieżu: “To straszne, że człowiek, który sam nazywa się zastępcą Chrystusa, postępuje jak władca świecki, z wystawnością, której żaden król ani cesarz nie może dorównać. Czy żyje on jak biedny Jezus lub pokorny Piotr? Mówią, że jest panem tego świata, ale Chrystus, którego namiestnikiem papież się mieni, powiedział: ‘Królestwo moje nie jest z tego świata’. Czy zatem władza namiestnika może być większa od władzy zwierzchnika?” — D'Aubigné VI, 3. WB 74.7
Wypowiadając się na temat uniwersytetów Luter stwierdził: “Obawiam się, że nasze uczelnie staną się bramami piekła, o ile nie będą w nich wykładać Pisma Świętego i wpajać jego nauk do serca młodzieży. Nie radzę nikomu posyłać swych dzieci tam, gdzie nie króluje, Pismo Święte. Każda taka instytucja, gdzie się nie studiuje Słowa Bożego, musi ulec zepsuciu”. — Tamże VI, 3. WB 74.8
Wezwanie to lotem błyskawicy obiegło całe Niemcy i wywarło duże wrażenie na ludziach. Wrogowie Lutra, pałający chęcią zemsty, nalegali, aby papież podjął zdecydowane kroki przeciwko reformatorowi. Zarządzono więc, że nauki Lutra mają być natychmiast potępione. Reformatorowi i jego zwolennikom dano sześćdziesiąt dni do namysłu, a po tym czasie, w razie nieodwołania głoszonych poglądów, postanowiono wykluczyć ich z Kościoła. WB 75.1
Był to poważny cios dla reformacji. Przez całe wieki groźba klątwy kościelnej napawała strachem wszystkich monarchów, a potężne państwa doprowadzała do nędzy i ruiny. Wszyscy ci, na których zaciążyła klątwa, byli dla innych przedmiotem strachu, nie wolno było z nimi obcować, a należało traktować ich jako banitów; ścigano ich tak długo, dopóki nie poginęli. Luter zdawał sobie sprawę z nadciągającej burzy, lecz stał niezachwianie, ufając, że Chrystus będzie dla niego pomocą i obroną. Z wiarą i odwagą męczennika pisał: “Nie wiem, co ma się stać, nie zabiegam o to, aby wiedzieć (...). Niech cios spadnie gdzie chce, nie obawiam się. Żaden liść nie spada bez woli Ojca; o ileż bardziej dba On o nas! Łatwo jest umierać dla Słowa, bowiem Słowo, które ciałem się stało, samo za nas zmarło. Jeśli umieramy z Nim, będziemy razem z Nim żyć, a przechodząc to, co On przeszedł przed nami, znajdziemy się tam, gdzie On jest i będziemy mieszkać z Nim na wieki”. — Tamże VI, 9. WB 75.2
Gdy bulla papieska dosięgła Lutra, napisał on: “Gardzę nią i atakuję, gdyż jest niezbożna i fałszywa (...) sam Chrystus jest w niej potępiony (...). Cieszę się jednak, że muszę doznawać takiego zła dla najlepszej sprawy. Już teraz czuję o wiele więcej wolności w sercu, bowiem wreszcie wiem, że papież jest antychrystem, a jego tron tronem samego szatana”. — D'Aubigné VI, 9. WB 75.3
Wyrok Rzymu nie pozostał jednak bez skutku. Więzienia, tortury i miecze stały się narzędziem dla wymuszenia posłuszeństwa. Słabi i zabobonni drżeli na myśl o wyroku papieża. Chociaż ogólnie ujmowano się za Lutrem, wielu zbytnio ceniło swe życie, aby je narazić dla reformacji. Wszystko zdawało się wskazywać na bliski koniec dzieła reformacji. WB 75.4
Luter jednak nadal był nieustraszony. Rzym rzucał na niego swe klątwy i świat nie wątpił, że zostanie on zmuszony do poddania się lub zginie, z całą mocą przeciwstawiał się jednak Luter wyrokowi papieskiemu. Uroczyście ogłosił, że zrywa z Rzymem na zawsze. W obecności tłumu studentów, uczonych i mieszkańców Wittenbergi spalił bullę papieską, a wraz z nią prawa kanoniczne, dekrety skierowane przeciwko niemu i inne pisma zwolenników papiestwa. WB 75.5
“Nieprzyjaciele paląc moje książki zadali ranę prawdzie, która dotarła do umysłów prostego ludu i zrujnowali ich dusze, z tego właśnie powodu ja spaliłem ich pisma. W ten sposób rozpoczęła się poważna walka, bowiem dotychczas igrałem tylko z papieżem. Rozpocząłem to dzieło w imieniu Bożym; zostanie ono zakończone nie przeze mnie lecz przez Jego moc”. — Tamże VI, 10. WB 75.6
Na zarzuty wrogów, którzy twierdzili, że jego sprawa wkrótce upadnie, Luter odpowiadał: “Kto wie, czy Bóg mnie nie wybrał i nie powołał i czy nie powinni się oni obawiać tego, iż pogardzając mną, pogardzają samym Bogiem. Mojżesz sam uciekł z Egiptu, Eliasz sam działał podczas panowania króla Achaba, Izajasz był osamotniony w Jerozolimie, a Ezechiel w Babilonie (...). Bóg nigdy nie powoływał na proroków najwyższych kapłanów ani ludzi wysokiego stanu, lecz wybierał zazwyczaj osoby niskiego pochodzenia, którymi pogardzano, a raz powołał nawet pasterza, jakim był Amos. W każdym wieku święci z narażeniem swego życia musieli napominać wielkich, królów, książęta, kapłanów i uczonych (...). Nie mówię, że jestem prorokiem; mówię tylko, że powinni się obawiać właśnie dlatego, iż jestem jeden, a ich jest wielu. Mam jednak pewność, że Słowo Boże jest przy mnie, a nie przy nich”. — Tamże VI, 10. WB 75.7
Jednak nie odbyło się bez wewnętrznej walki, zanim Luter zdecydował się na całkowite zerwanie z Rzymem. Mniej więcej w tym czasie pisał: “Codziennie coraz bardziej odczuwam, jak ciężko jest odrzucić wierzenia, które wpojono w dzieciństwie. Jak wiele bólu kosztowało mnie — choć miałem Pismo Święte u swego boku — przekonanie samego siebie o słuszności sprzeciwienia się papieżowi i uznanie go za antychrysta. Ileż udręk serca przeżyłem! Jakże często sam zadawałem sobie pytanie, które wciąż słyszałem z ust zwolenników papiestwa: ‘Czyż tylko ty jesteś mądry? Czy wszyscy inni błądzą? Cóż się stanie, jeżeli to właśnie ty błądzisz i tak wielu ludzi prowadzisz do błędu, który ich na wieki potępi?’ W ten sposób walczyłem ze sobą i z szatanem, aż Chrystus przez swe nieomylne słowo zapewnił mnie, że moje obawy są niesłuszne”. — Martyn, The Life and Times of Luther 372-373. WB 76.1
Papież groził Lutrowi ekskomuniką jeśli ten nie odwoła swych nauk, i teraz swoją groźbę spełnił. Ukazała się nowa bulla, która potwierdzała ostateczne wykluczenie reformatora z Kościoła rzymskiego, określając go mianem wyklętego z nieba i potępiając również tych wszystkich, którzy przyjmą jego nauki. Wielki bój rozpoczął się. WB 76.2
Wszyscy, których Bóg używa do głoszenia poselstwa o szczególnym znaczeniu dla czasów, w których żyją, natrafiają na sprzeciw. Prawdy, które Luter głosił, były potrzebne jego czasom; dla dzisiejszego Kościoła istnieją także odpowiednie prawdy, które trzeba ogłosić. Bóg, czyniący wszystko według swojej woli, zapragnął umieścić ludzi w różnych sytuacjach dziejowych i zlecił im obowiązki, odpowiadające czasom i warunkom, w jakich żyli. Jeśli doceniali skierowane na nich światło, prawda była objawiona im w większym zakresie. Jednak w dzisiejszych czasach ludzie tak samo nie pragną prawdy, jak nie pragnęli jej w czasach Lutra ci, którym się on sprzeciwiał. Jak dawniej, tak i dziś chętniej przyjmuje się tradycje i ludzkie teorie niż czyste Słowo Boże. Kto głosi prawdę dzisiaj, nie może spodziewać się przychylniejszego przyjęcia niż to, jakiego doświadczyli wcześniej reformatorzy. Wielki bój między prawdą a błędem, między Chrystusem a szatanem, przed końcem historii świata przybierze na sile. WB 76.3
Jezus powiedział do swych uczniów: “Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy od pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo moje zachowali i wasze zachowywać będą”. Jana 15,19-20. Innym razem Zbawiciel powiedział wyraźnie: “Biada wam, gdyby o was dobrze mówili wszyscy ludzie, bo tak czynili fałszywym prorokom ojcowie ich”. Łukasza 6,26. Duch panujący w świecie w dawniejszych czasach nie zgadzał się z duchem Chrystusa; obecnie sytuacja też nie uległa poprawie. Ten, kto głosi czyste Słowo Boże nie znajdzie większej przychylności dzisiaj aniżeli wówczas. Sposoby walki z prawdą mogą się zmienić, wrogość przeciwników może wydawać się mniejsza, gdyż będzie bardziej podstępna, ale sama walka nigdy nie ustanie i będzie trwać aż do końca świata. WB 76.4