Śladami Wielkiego Lekarza
Rozdział 19 — W kontakcie z przyrodą
Stwórca wybrał dla naszych pierwszych rodziców otoczenie najodpowiedniejsze dla ich zdrowia i szczęścia. Nie umieścił ich w pałacu ani też nie otoczył sztucznymi ozdobami i zbytkiem, o które tak wielu dzisiaj zabiega. Przez bezpośredni związek z przyrodą połączył ich z niebieskimi istotami. SWL 183.1
W ogrodzie, który Bóg przeznaczył na dom dla swoich dzieci, gdzie tylko zwrócili spojrzenie, witały ich pełne wdzięku krzewy i delikatne kwiaty. Były tam wszelkiego rodzaju drzewa; wiele z nich dźwigało swoje pachnące wyborne owoce. Na ich gałęziach ptaki wyśpiewywały pieśni pochwalne. W cieniu drzew różne stworzenia bawiły się w zgodzie. SWL 183.2
Adam i Ewa w swojej nieskalanej czystości cieszyli się tym, co widzieli i słyszeli w Edenie. Bóg wskazał pierwszej parze ludzkiej pracę, jaką mieli do wykonania w Edenie: “aby go uprawiał i strzegł”. 1 Mojżeszowa 2,15. Każdego dnia ta praca dawała im zdrowie i zadowolenie, a szczęśliwa para z radością witała swojego Stworzyciela, kiedy przybywał, aby rozmawiać z nimi. Każdego dnia Pan udzielał im pouczeń. SWL 183.3
Plan życia, który Bóg ustanowił dla naszych pierwszych rodziców, zawiera wskazówki również dla nas. Chociaż grzech rzucił swój cień na ziemię, jednak Bóg sobie życzy, aby Jego dzieci znalazły radość w dziełach Jego rąk. Im bliżej się trzymamy Jego planu życia, tym cudowniej będzie On działał, aby przywrócić do pierwotnego stanu cierpiącą ludzkość. Chorzy muszą wejść w bliski kontakt z przyrodą. Życie w naturalnym środowisku może cudownie zadziałać na wielu bezradnych i żyjących bez nadziei na wyleczenie. SWL 183.4
Zgiełk, podniecenie i zamęt, cechujące życie w zatłoczonym mieście, męczą i bardzo wyczerpują chorych. Powietrze jest tam przesycone dymem, pyłami, trującymi gazami, zarazkami różnych chorób i stanowi niebezpieczeństwo dla życia. Chorzy, którzy większość czasu muszą spędzać w czterech ścianach, czują się prawie jak niewolnicy. Nie widzą błękitu nieba, światła słonecznego, trawy, kwiatów i drzew, tylko domy, bruk uliczny i śpieszący się tłum. W taki sposób odizolowani, dręczą się swoimi zmartwieniami, swoim życiem, stają się niewolnikami swoich myśli. SWL 184.1
Dla słabych duchowo miasta kryją w sobie jeszcze większe niebezpieczeństwo. Żyjący tam chorzy mają do przezwyciężenia niewłaściwe pragnienia i ciągle narażeni są na pokusy. Powinni się przenieść w nowe otoczenie, gdzie zmieni się ich kierunek myślenia. Powinni poddać się wpływom zupełnie różnym od tych, które uczyniły ich rozbitkami w życiu. Niechaj przez pewien czas przebywają pod wpływem innej atmosfery, odcięci od wpływów oddalających od Boga. SWL 184.2
Gdyby ośrodki lecznicze były budowane poza terenem miast, osiągałyby o wiele lepsze wyniki swego działania. Wszyscy, którzy naprawdę chcą odzyskać zdrowie, powinni udać się na wieś, gdzie będą mogli odczuwać błogosławieństwo życia na świeżym powietrzu. Przyroda jest Bożym lekarstwem. Czyste powietrze, światło słoneczne, kwiaty i drzewa, sady owocowe i winnice, a także ruch na wolnym powietrzu obdarzą zdrowiem i życiem. SWL 184.3
Lekarze i pielęgniarze powinni zachęcać swych podopiecznych, aby dużo czasu spędzali na świeżym powietrzu. Przebywanie na wolnym powietrzu jest często jedynym środkiem leczniczym, potrzebnym wielu ludziom wątłego zdrowia. Posiada cudowną moc leczenia chorób powstałych na skutek przemęczenia i wyczerpania intensywnym życiem, które osłabiają ciało, duszę i ducha i niszczą je. SWL 184.4
Jakże miła jest cisza i swoboda wiejskiego życia dla chorych znużonych miejskim życiem, pełnym ulicznego zgiełku i blasku świateł. Z jakim entuzjazmem oglądają krajobrazy przyrody. Z wielkim zadowoleniem przebywaliby na świeżym powietrzu, ciesząc się światłem słonecznym, oddychając powietrzem przepełnionym miłym zapachem drzew i kwiatów. Balsamiczna woń sosen, jodeł i innych drzew ma życiodajne właściwości, przywracające zdrowie. SWL 185.1
Nic tak nie przyśpiesza powrotu do zdrowia chronicznie chorych i nie daje im szczęścia, jak życie w pięknej, wiejskiej okolicy. Tutaj nawet obłożnie chorzy mogą siedzieć lub leżeć w świetle słonecznym lub w cieniu drzew. Wystarczy spojrzeć, by podziwiać wspaniałą zieleń liści. Kiedy wsłuchają się w szelest wiatru, doświadczą słodkiego pokrzepienia. Zmęczony umysł ożywia się. Utracone siły powracają. Zupełnie nieświadomie umysł uspokaja się, puls staje się normalny. Kiedy chorzy staną się silniejsi, odważą się uczynić kilka kroków, by zerwać parę ślicznych kwiatków, drogocennych posłańców miłości Boga dla Jego utrudzonych dzieci na ziemi. SWL 185.2
Powinno się zadbać o to, aby chorzy mogli przebywać na świeżym powietrzu. Dla tych, którzy mogą pracować, należy wyszukać przyjemne i lekkie zajęcie. Przekonajcie ich o tym, że praca na wolnym powietrzu jest przyjemna i pomocna dla nich. Zachęćcie, by oddychali pełną piersią. Niech oddychają głęboko, a przy oddychaniu i mówieniu niech ćwiczą mięśnie brzucha. Takie zachowanie będzie dla nich nieocenioną korzyścią. SWL 185.3
Ruch na świeżym powietrzu jest zalecany jako życiowa potrzeba. A najlepiej temu służy praca na roli. Pozwólcie chorym troszczyć się o kwiaty na grządkach lub pracować w ogrodach owocowo-warzywnych. Kiedy zostaną zachęceni, aby opuścili swój pokój i spędzili czas na świeżym powietrzu, zajmując się wykonywaniem lekkich prac, odwrócą uwagę od samych siebie i zapomną o cierpieniach. SWL 185.4
Im dłużej człowiek chory będzie przebywał na powietrzu, tym mniej będzie wymagał opieki. Im przyjemniejsze będzie jego otoczenie, tym większą napełni go nadzieją. Zamknięty w domu, choćby najlepiej urządzonym, będzie markotny, ciągle w złym nastroju. Otoczcie go wspaniałymi dziełami przyrody; zaprowadźcie tam, gdzie będzie mógł oglądać rosnące kwiaty, słuchać śpiewu ptaków, a napełni go to radością. Ciało i umysł doznają ulgi. Obudzi się intelekt, zacznie pracować wyobraźnia i umysł będzie przygotowany do podziwiania piękna Słowa Bożego. SWL 185.5
W przyrodzie zawsze znajdzie się coś, co odwróci uwagę chorych od własnych problemów, a skieruje ich myśli ku Bogu. Jego wspaniałe widzialne dzieła skierują ich myśli na Niewidzialnego. Piękno przyrody doprowadzi ich do rozmyślania o domu niebieskim, gdzie nie ma nic takiego, co mogłoby zeszpecić piękno, co mogłoby psuć i burzyć, co mogłoby sprowadzać choroby i śmierć. SWL 186.1
Lekarze i pielęgniarze powinni z przyrody wyciągać lekcje uczące o Bogu. Pomóżcie chorym zwrócić uwagę na Tego, którego ręka uczyniła smukłe drzewa, trawę i kwiaty. Zachęćcie, aby w każdym pączku i każdym kwiatku próbowali dostrzec wyraz miłości Bożej do Jego dzieci. Ten, który się troszczy o ptaki i kwiaty, będzie się również troszczył o istoty, które stworzył na swój obraz. Na łonie przyrody, którą stworzył Bóg, w powiewie świeżego powietrza najłatwiej mówić o nowym życiu w Chrystusie. Tutaj można czytać Słowo Boże. Tutaj światło sprawiedliwości Chrystusa łatwiej dociera do serc pogrążonych w ciemności przez grzech. SWL 186.2
Mężczyźni i kobiety potrzebujący uzdrowienia cielesnego i duchowego powinni być w kontakcie z tymi, których słowa i zachowanie przyciągają do Chrystusa. Powinni być przyprowadzeni do Wielkiego Lekarza, który może uleczyć i ciało i duszę. Muszą usłyszeć o miłości Zbawiciela, o przebaczeniu, które obficie może być udzielone każdemu, kto przyjdzie do Niego i wyzna grzechy. SWL 186.3
Pod takim wpływem wielu cierpiących powróci na drogę życia. Aniołowie niebiescy współpracują z ludźmi, aby chorym i cierpiącym dodać odwagi i nadziei, radości i pokoju. W takich okolicznościach chorzy otrzymają podwójne błogosławieństwo, a wielu odzyska zdrowie. Chwiejny krok zdobędzie znowu pewność, oko ponownie zabłyśnie. Ci którzy stracili nadzieję, znowu będą nią napełnieni. Twarz wyrażająca niegdyś zniechęcenie wyrażać będzie radość. Głos narzekania ustąpi głosowi zadowolenia i zapału. SWL 186.4
Wraz z odzyskaniem zdrowia fizycznego zwiększa się zdolność rozwijania wiary w Chrystusa, która zapewna zdrowie duszy. W świadomości przebaczenia grzechów znajduje się niewysłowiony pokój i odpoczynek. Mglista nadzieja chrześcijanina staje się jasna. Słowa wyrażają wiarę: “Bóg jest ucieczką i siłą moją, pomocą w utrapieniach najpewniejszą”. “Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, boś ty ze mną. Kij twój i laska mnie pocieszają”. “Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości”. Psalmów 46,1; 23,4; Izajasza 40,29. SWL 187.1