Życie Jezusa

21/88

Rozdział 20 — “Jeśli nie ujrzycie znaków i cudów”

Rozdział napisany w oparciu o Ewangelię Jana 4,43-54.

Galilejczycy powracający z obchodów święta Paschy przynieśli wiadomość o cudownych czynach Chrystusa. Osąd Jego poczynań dokonany przez starszyznę w Jerozolimie otworzył Mu drogę do Galilei. Wielu ludzi ubolewało nad znieważeniem świątyni oraz chciwością i arogancją kapłanów. Mieli nadzieję, że Człowiek, który zmusił przywódców do ucieczki, może być dawno oczekiwanym Wyzwolicielem. Teraz zaczęły napływać wieści, które zdawały się potwierdzać najwspanialsze przewidywania. Rozeszła się wiadomość, że ten prorok ogłosił siebie Mesjaszem. ZJ 134.1

Jednak mieszkańcy Nazaretu nie wierzyli w Niego. Dlatego też w drodze do Kany Jezus nie wstąpił do Nazaretu, mówiąc uczniom, że żaden prorok nie znajdzie uznania we własnym kraju. Ludzie sądzą innych na podstawie tego, co sami mogą docenić. Ograniczeni i przywiązani do spraw ziemskich, oceniali Chrystusa według Jego niskiego urodzenia, skromnego ubrania i rodzaju wykonywanego zajęcia. Nie potrafili docenić czystości Jego ducha nieskażonego przez grzech. ZJ 134.2

Wiadomość o powrocie Chrystusa do Kany szybko rozeszła się po całej Galilei, przynosząc nadzieję cierpiącym i udręczonym. W Kafarnaum wiadomość ta przyciągnęła uwagę pewnego Żyda szlachetnego pochodzenia, dworzanina królewskiego. Jego syn cierpiał na chorobę, która zdawała się być nieuleczalną. Lekarze orzekli, że jest skazany na śmierć, lecz ojciec, słysząc o Jezusie, postanowił udać się do Niego i prosić o pomoc. Dziecko było bardzo słabe i obawiano się, że nie dożyje powrotu ojca, lecz dworzanin ów czuł, że musi osobiście przedstawić swą sprawę, mając nadzieję, że ojcowskie błaganie wzbudzi współczucie Wielkiego Lekarza. ZJ 134.3

Po przybyciu do Kany znalazł Chrystusa otoczonego przez tłum ludzi. Ze ściśniętym sercem przedzierał się przez ten tłum, aby stanąć przed Zbawicielem. Jego wiara zachwiała się, gdy ujrzał przed sobą biednie odzianego człowieka, zakurzonego i zmęczonego podróżą. Ogarnęło go zwątpienie, czy istotnie człowiek ten jest w stanie uczynić to, o co chciał Go prosić, pomimo to jednak uzyskał rozmowę z Jezusem, przedstawił Mu swą sprawę i błagał Zbawiciela, aby udał się z nim do jego domu. Zmartwienie tego mężczyzny znane było Jezusowi już wcześniej, jeszcze zanim opuścił on swój dom. ZJ 134.4

Ale Jezus wiedział również o tym, że ojciec w głębi swej duszy uwarunkował możliwość uwierzenia w Niego. Jeżeli jego prośba nie zostałaby spełniona, nie przyjąłby Go jako Mesjasza. Gdy dworzanin czekał dręczony niepewnością, Jezus rzekł: “Jeśli nie ujrzycie znaków i cudów, nie uwierzycie”. ZJ 135.1

Pomimo oczywistości wszelkich dowodów, że Jezus jest Chrystusem, dworzanin uzależniał swą wiarę w Niego od spełnienia swej prośby. Zbawiciel porównał to niedowiarstwo z prostą wiarą Samarytan, którzy nie prosili ani cudu, ani znaku. Jego słowo, będące zawsze i wszędzie znakiem Jego boskości, miało przekonującą moc, która zjednała ich serca. Chrystus bolał nad tym, że Jego własny naród, któremu dano święte przepowiednie, nie słuchał głosu Boga, mówiącego do nich przez swego Syna. ZJ 135.2

Jednakże dworzanin musiał posiadać pewną dozę wiary, bowiem przyszedł prosić o coś, co stanowiło dla niego najcenniejsze dobro. Jezus miał do zaofiarowania większe dary. Pragnął nie tylko uzdrowić dziecko, ale uczynić dworzanina i jego domowników uczestnikami błogosławieństw zbawienia, a w Kafarnaum, które miało stać się niebawem miejscem Jego własnej działalności, rozniecić nowe światło. Jednakże ów dworzanin musiał zrozumieć, czego mu brak, zanim zapragnął łaski Chrystusa. Tak jak inni członkowie jego narodu, interesował się Jezusem tylko z osobistych pobudek. Wielu Żydów liczyło na otrzymanie jakichś specjalnych korzyści dzięki Jego mocy i od nich uzależniali swą wiarę. Nie zdawali sobie sprawy ze swych duchowych ułomności i nie widzieli potrzeby Bożej łaski. Słowa Jezusa jak błysk światła obnażyły serce dworzanina. Zrozumiał, że motywy, które kazały mu szukać Jezusa, były egoistyczne. Ujrzał swą chwiejną wiarę w prawdziwym świetle. W głębokiej rozterce pojął, że jego wątpliwości mogą kosztować życie jego syna. Wiedział, że znajduje się w obecności Kogoś, kto potrafi czytać myśli i dla którego wszystko jest możliwe. W udręce zawołał: “Panie, wstąp, zanim umrze dziecię moje”. Jego wiara wzruszyła Chrystusa, tak jak wzruszył Go Jakub, gdy walcząc z aniołem zawołał: “Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz”. 1 Mojżeszowa 32,26. ZJ 135.3

I podobnie jak Jakub on także zwyciężył. Zbawiciel nie mógł uwolnić się od duszy, która lgnęła do Niego, zanosząc błaganie w swej wielkiej potrzebie. “Idź, syn twój żyje”, rzekł. Dworzanin odszedł z takim spokojem i radością w sercu, jakich nie zaznał nigdy wcześniej. Nie tylko uwierzył w to, że syn jego będzie uzdrowiony, ale też z najgłębszym przekonaniem przyjął Chrystusa jako Odkupiciela. ZJ 135.4

O tej samej godzinie ci, którzy czuwali w Kafarnaum przy umierającym dziecku, zauważyli nagłą i tajemniczą zmianę. Cień śmierci ustąpił z twarzy cierpiącego. Na miejscu gorączkowych wypieków pojawiły się delikatne rumieńce, świadczące o powrocie do zdrowia. W zamglonych oczach pojawił się przebłysk świadomości, a wycieńczone ciało odzyskało siły. Choroba nie pozostawiła na dziecku żadnego śladu. Jego przepalone gorączką ciało odzyskało swą sprężystość i dziecko pogrążyło się w spokojnym śnie. Gorączka opuściła je w najgorętszej porze dnia. Rodzina była zdumiona, a jej radość była wielka. ZJ 135.5

Kana leżała niedaleko od Kafarnaum i dworzanin po swej rozmowie z Chrystusem mógłby powrócić do domu jeszcze przed wieczorem. Nie śpieszył się jednak ze swoim powrotem i dopiero następnego ranka znalazł się w Kafarnaum. Był to niezwykły powrót! Kiedy dworzanin wyruszał na poszukiwanie Jezusa, serce jego dźwigało zmartwienie. Blask słońca wydawał mu się okrutnym, a śpiew ptaków brzmiał szyderczo. Jakże inaczej czuł się teraz! Cała przyroda miała inny wygląd, a on sam patrzył innymi oczami. Gdy wędrował w ciszy wczesnego poranka, zdawało mu się, że cała natura chwali Boga wraz z nim. Kiedy znajdował się jeszcze w dużej odległości od domu, wyszła mu na spotkanie służba, chcąc oznajmić mu dobrą nowinę i zdjąć z niego ciężar cierpienia. Słysząc ich nowinę nie okazał zdziwienia, lecz z niepojętym dla nich zainteresowaniem wypytywał o godzinę, w której nastąpiła u dziecka poprawa. Odpowiedzieli mu: “Wczoraj o godzinie siódmej opuściła go gorączka”. O tej samej właśnie godzinie, gdy wiara ojca uzyskała zapewnienie: “Syn twój żyje”, boska miłość dotknęła umierającego dziecka. ZJ 136.1

Ojciec pośpieszył, aby powitać syna. Przycisnął go do serca jak zmartwychwstałego i długo dziękował Bogu za cudowne uzdrowienie. ZJ 136.2

Dworzanin zapragnął teraz dowiedzieć się czegoś więcej o Chrystusie. Gdy później przysłuchiwał się Jego naukom, on i wszyscy jego domownicy stali się Jego uczniami. Smutne przeżycie dało w efekcie nawrócenie całej rodziny. Wiadomość o tym cudzie rozeszła się po kraju i w Kafarnaum, gdzie dokonało się tyle Jego wielkich dzieł, przygotowana została droga do osobistej służby Chrystusa. ZJ 136.3

Ten, który obdarzył swoim błogosławieństwem dworzanina z Kafarnaum, nie mógłby odmówić go i nam. Często na podobieństwo owego strapionego ojca szukamy pomocy Jezusa w różnych ziemskich sprawach i dopiero po jej uzyskaniu zaczynamy wierzyć w Jego miłość. Zbawiciel pragnie udzielić nam większych łask niż te, o które my Go prosimy. Opóźnia czasem odpowiedź na nasze prośby, chcąc pokazać nam zło w naszych własnych sercach i wielką konieczność Jego łaski. Wymaga odrzucenia egoizmu w imię którego zwracamy się do Niego. Wyznając naszą bezradność i głęboką potrzebę, musimy całkowicie zaufać Jego miłości. ZJ 136.4

Dworzanin, zanim uwierzył, pragnął ujrzeć spełnienie swej prośby, chociaż powinien był raczej polegać na słowie Jezusa, że prośba została wysłuchana i błogosławieństwo udzielone. Jest to nauka, którą i my musimy poznać. ZJ 136.5

Wierzymy nie dlatego, że widzimy lub czujemy, iż Bóg nas wysłuchuje. Musimy zaufać Jego obietnicom. Gdy przychodzimy do Niego z wiarą, Bóg zachowuje w sercu każdą naszą prośbę. Jeżeli prosimy Go o błogosławieństwo, musimy wierzyć, że je otrzymamy i dziękować Mu tak, jak gdyby już się tak stało. Wtedy mamy wrócić do naszych obowiązków pewni tego, że błogosławieństwo zostanie nam udzielone wtedy, kiedy będzie najpotrzebniejsze. Gdy nauczymy się postępować w ten sposób, uzyskamy pewność, że nasze modlitwy są wysłuchane. Bóg uczyni dla nas “daleko więcej”, “według bogactwa chwały swojej” i “dzięki działaniu przemożnej siły jego”. Efezjan 3,20.16; 1,19. ZJ 137.1